Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
- zielonajagoda
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2914
- Od: 4 lut 2011, o 10:12
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: opolskie
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Misiu, ale mnie zastrzeliłaś, bo prenumeruję Sielskie Życie i Siedlisko też, sprawdziłam, o okadzaniu jest w Sielskim Życiu na stronie 100 
- wsiania
- 500p

- Posty: 694
- Od: 27 sty 2012, o 09:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Brzegu
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu, dzięki Ci wielkie dobra kobieto za nazwanie chwasta, z którym toczę bój niczym ten Don Kichot. To go można jeść? W takim razie ja warzywnika nie potrzebuję, bo u mnie tego wszędzie w opór. I kłamią z tą dostępnością - u mnie właśnie już pewnie x-naste pokolenie w tym roku się zieleni
A tak na poważnie, jesteś kopalnią wiedzy ziołowej, na pewno będę korzystać. Olejki kropię bezpośrednio na płytę kuchni, a zapach żywicy aż tu poczułam
A tak na poważnie, jesteś kopalnią wiedzy ziołowej, na pewno będę korzystać. Olejki kropię bezpośrednio na płytę kuchni, a zapach żywicy aż tu poczułam
Moje wsiowe poczynania - c.j.d. 
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Wisznice? Nie słyszałam, ale my mieszkamy tu od niedawna, jeszcze nie poznałam wszystkich miejscowości naokoło, co innego jak ktoś tu się urodził i wychował.
Też czytam tę czasopisma! Jeszcze Weranda Country, a dokładniej mówiąc, to żadnych innych nie czytam ? szkoda czasu na bzdety. Ja jak kupię sobie taką gazetkę, to koniecznie, dokładam do niej dobrą czekoladę lub parę cukierków, takich z górnej półki. Wracam do domu, kładę moje skarby na łóżku ? i z niecierpliwością czekam na wieczór. Jak już wszystko porobię, M. już zasypia, wtedy ja przyjmuję pozycje ciała, najbardziej relaksującą czyli siedzę na fotelu a nogi spoczywają na pufce i wreszcie, zaczynam się delektować jednym i drugim
Do chwili aż nie usiądę na fotelu, nawet nie zajrzę do środka żeby nie popsuć niespodzianki
Myślałam, że pójdę dzisiaj nazbierać/narwać kopytnika, bo mój miły nawdychał się kurzu jak elektrykę u znajomych robił i płaczę, że mu oddychać ciężko i w gardle go drapie, ale miałam taki nawał roboty dzisiaj, że nie było kiedy po tyłku się podrapać już nie mówiąc żeby ?na kwiatki? wyskoczyć. Ale jak tylko czas, zdrowie i pogoda
to taka trójka odwieczna i nierozłączona
pozwoli, to pójdę, bo psów szkoda, one bidne jak tylko wyjdę z chałupy to siedzą już w pogotowiu i tylko czekają na mój znak, że idziemy gdzieś hen ? hen, bardzo lubią nasze spacery ? ja oczywiście też. Oczywiście, wezmę ze sobą słoiczek na żywice bo maści zostało dwa małe słoiczki
trza robić zapasy!
Też czytam tę czasopisma! Jeszcze Weranda Country, a dokładniej mówiąc, to żadnych innych nie czytam ? szkoda czasu na bzdety. Ja jak kupię sobie taką gazetkę, to koniecznie, dokładam do niej dobrą czekoladę lub parę cukierków, takich z górnej półki. Wracam do domu, kładę moje skarby na łóżku ? i z niecierpliwością czekam na wieczór. Jak już wszystko porobię, M. już zasypia, wtedy ja przyjmuję pozycje ciała, najbardziej relaksującą czyli siedzę na fotelu a nogi spoczywają na pufce i wreszcie, zaczynam się delektować jednym i drugim
Myślałam, że pójdę dzisiaj nazbierać/narwać kopytnika, bo mój miły nawdychał się kurzu jak elektrykę u znajomych robił i płaczę, że mu oddychać ciężko i w gardle go drapie, ale miałam taki nawał roboty dzisiaj, że nie było kiedy po tyłku się podrapać już nie mówiąc żeby ?na kwiatki? wyskoczyć. Ale jak tylko czas, zdrowie i pogoda
-
ursa
- 200p

- Posty: 347
- Od: 30 paź 2007, o 18:46
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Romoszko
, super podajesz przepisy. Ja też lubię ziółka . Rozbawilo mnie slowo kurnik, myślałam ,że chcesz zrobić domek dla kurek. Już się doczytałam, fajny przepis , wypróbuję.
Beatrix+
, jesteś niesamowita, każdy Twoj wpis wywołuje usmiech na mojej twarzy, za co Ci bardzo dziękuję.
Beatrix+
Pozdrawiam cieplutko. Ulka
- wsiania
- 500p

- Posty: 694
- Od: 27 sty 2012, o 09:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Brzegu
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Beciu to jeszcze trzeba na fejsie być, ja nawet nie zaczynam, bo już samo FO ciężko regularnie ogarnąć
Myślę, że i bez niego damy radę. Ale dzięki, nigdy nie wiadomo, kiedy co się może przydać 
Alu tylko pilnuj męża, żeby przy kopytniku alkoholu nie tykał. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale dyrektor wrocławskiego Ogrodu Botanicznego opowiadał nam w Wojsławicach, że nasze prapraprababki robiły z niego napar panom nadużywającym alkoholu. Podobno przy połączeniu ziół i procentów przeżycia takiego delikwenta były tak silne, że działały lepiej niż dzisiejszy esperal i jemu podobne
A kurnik na pewno spróbuję zrobić, niech no mi tylko kuchenkę elektryk podłączy 
Alu tylko pilnuj męża, żeby przy kopytniku alkoholu nie tykał. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale dyrektor wrocławskiego Ogrodu Botanicznego opowiadał nam w Wojsławicach, że nasze prapraprababki robiły z niego napar panom nadużywającym alkoholu. Podobno przy połączeniu ziół i procentów przeżycia takiego delikwenta były tak silne, że działały lepiej niż dzisiejszy esperal i jemu podobne
Moje wsiowe poczynania - c.j.d. 
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Aniu tak, wiem
ja akurat chcę syrop na kaszel i oskrzela zrobić ... bezpieczny 
- grazynarosa22
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 8499
- Od: 16 mar 2009, o 12:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Aniu...poproszę coś więcej na ten temat......wsiania pisze: Alu tylko pilnuj męża, żeby przy kopytniku alkoholu nie tykał. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale dyrektor wrocławskiego Ogrodu Botanicznego opowiadał nam w Wojsławicach, że nasze prapraprababki robiły z niego napar panom nadużywającym alkoholu. Podobno przy połączeniu ziół i procentów przeżycia takiego delikwenta były tak silne, że działały lepiej niż dzisiejszy esperal i jemu podobne
Ala....jak miło, że się odezwałaś.....
- wsiania
- 500p

- Posty: 694
- Od: 27 sty 2012, o 09:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Brzegu
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Grażynko wiem tylko tyle, ile napisałam. Pewnie Ala będzie bardziej obeznana w temacie, co do proporcji i wykonania. Tyle tylko pan mówił, że można podstępnie, ale skutecznie obrzydzić komuś alkohol. Ponoć stąd wzięła się nazwa tego ziółka - bo po spożyciu alkoholu z tymże człowiek się czuje, jakby go stado kopytnych stratowało.
Moje wsiowe poczynania - c.j.d. 
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
gdzie diabeł nie może... tam mnie wołają
pozdrawiam, Ania
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42390
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu dużo zdrowia dla Twojego młodzieńca
Nastawiłam nareszcie liście do fermentowania i bergenia 3 dni a ile ma fermentować poziomka i jeżyna? bo na blogu te drobne listeczki to chyba fermentowała w godzinach?
Nastawiłam nareszcie liście do fermentowania i bergenia 3 dni a ile ma fermentować poziomka i jeżyna? bo na blogu te drobne listeczki to chyba fermentowała w godzinach?
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Nazwa kopytnik wzięła się z wyglądu rośliny
przypomina kopyto.

Owszem, kopytnik używają jako środek do leczenia alkoholizmu. W tym celu 1 łyżkę wysuszonego, roztartego korzenia kopytnika zalać wodą, gotować na małym ogniu 5 minut, wystudzić, przecedzić, trzymać w lodówce. Dodawać 1 łyżkę wywaru do 200 ml alkoholu.
Alkoholik po wypiciu źle się czuję, wymiotuję, czasami ma omamy. Specyfik trzeba podlewać regularnie 5 ? 6 razy, po tym czasie, zazwyczaj, alkoholik który wypił tym razem alkohol bez kopytnika i tak ma odruch wymiotny. I o to właśnie chodzi, następuję odczucie wstrętności i niechęci do alkoholu. Na tym to, mniej więcej polega.
Ale UWAGA! Kopytnik bardzo łatwo przedawkować! Cytuję dr. Różańskiego:
Przedawkowanie kopytnika jest bardzo niebezpieczne i objawia się nudnościami, wymiotami, biegunką, złym samopoczuciem, podrażnieniem przewodu pokarmowego i nerek oraz zapaścią i majaczeniem, drgawkami oraz halucynacjami. Kobiety w ciąży nie mogą zażywać żadnych leków w skład których wchodzi kopytnik czy olejek kopytnikowy (np. Azarina).
Ja natomiast chcę zrobić:
1. Syrop kopytnikowy - pół szkl. świeżych zmielonych liści zalać 2 szkl. wody; gotować 10 minut; odstawić na 60 minut; przecedzić. Do wyciągu dodać sok z cytryny, 200 ml miodu, wymieszać. Zażywać 4 razy dz. po 1-2 łyżeczki.
2. Olej kopytnikowy - pół szkl. suchych lub świeżych liści zalać 200 ml gorącego oleju winogronowego lub oliwy; wytrawiać 14 dni; przefiltrować. Wcierać w stopy, plecy, brzuch, klatkę piersiową i w szyję podczas przeziębienia, zmarznięcia, w grypie oraz w innych chorobach połączonych z nieżytem układu oddechowego czy wymagających rozgrzania (reumatyzm).
Marysiu, z tym czasem fermentowania to bywa różnie, czasami sfermentuję się za 2 dni a czasami nawet tydzień trzeba czekać, musisz obserwować kolor liści, powinny WSZYSTKIE równomiernie ściemnieć, wtedy są gotowe do suszenia. Jeśli fermentujemy większą ilość, warto co jakiś czas, wyjąć wszystko ze słoika, przemieszać, jeśli surowiec jest za suchy to skropić wodą i znowu włożyć do słoika.

Owszem, kopytnik używają jako środek do leczenia alkoholizmu. W tym celu 1 łyżkę wysuszonego, roztartego korzenia kopytnika zalać wodą, gotować na małym ogniu 5 minut, wystudzić, przecedzić, trzymać w lodówce. Dodawać 1 łyżkę wywaru do 200 ml alkoholu.
Alkoholik po wypiciu źle się czuję, wymiotuję, czasami ma omamy. Specyfik trzeba podlewać regularnie 5 ? 6 razy, po tym czasie, zazwyczaj, alkoholik który wypił tym razem alkohol bez kopytnika i tak ma odruch wymiotny. I o to właśnie chodzi, następuję odczucie wstrętności i niechęci do alkoholu. Na tym to, mniej więcej polega.
Ale UWAGA! Kopytnik bardzo łatwo przedawkować! Cytuję dr. Różańskiego:
Przedawkowanie kopytnika jest bardzo niebezpieczne i objawia się nudnościami, wymiotami, biegunką, złym samopoczuciem, podrażnieniem przewodu pokarmowego i nerek oraz zapaścią i majaczeniem, drgawkami oraz halucynacjami. Kobiety w ciąży nie mogą zażywać żadnych leków w skład których wchodzi kopytnik czy olejek kopytnikowy (np. Azarina).
Ja natomiast chcę zrobić:
1. Syrop kopytnikowy - pół szkl. świeżych zmielonych liści zalać 2 szkl. wody; gotować 10 minut; odstawić na 60 minut; przecedzić. Do wyciągu dodać sok z cytryny, 200 ml miodu, wymieszać. Zażywać 4 razy dz. po 1-2 łyżeczki.
2. Olej kopytnikowy - pół szkl. suchych lub świeżych liści zalać 200 ml gorącego oleju winogronowego lub oliwy; wytrawiać 14 dni; przefiltrować. Wcierać w stopy, plecy, brzuch, klatkę piersiową i w szyję podczas przeziębienia, zmarznięcia, w grypie oraz w innych chorobach połączonych z nieżytem układu oddechowego czy wymagających rozgrzania (reumatyzm).
Marysiu, z tym czasem fermentowania to bywa różnie, czasami sfermentuję się za 2 dni a czasami nawet tydzień trzeba czekać, musisz obserwować kolor liści, powinny WSZYSTKIE równomiernie ściemnieć, wtedy są gotowe do suszenia. Jeśli fermentujemy większą ilość, warto co jakiś czas, wyjąć wszystko ze słoika, przemieszać, jeśli surowiec jest za suchy to skropić wodą i znowu włożyć do słoika.
- Dorota71
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 6553
- Od: 2 cze 2011, o 14:15
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
O kurcze. Kopytnik mam i sąsiada .... z problemem. Chyba zrobię i dam sąsiadce, niech spróbuje. 
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Wczoraj był dzień strat.
1. Wichura zerwała na amen dach/folie/plandekę ze szklarni. Z wcześniejszych wysiewów nici.
2. Doszczętnie złamane duże drzewo ? wiśnia.
3. Perę dni temu M. powiedział, że widział wiewiórkę w stodole i że chyba kradnie orzechy. Pierwszą serie orzechów, dzięki Bogu, już zebrałam do worka, jest w domu, orzechy potrzebuję do serów. Natomiast reszta zbioru, leżała do tej pory na stryszku nad kozami, było tam orzechów jakiś może nie pewny worek. Kiedy wlazłam po drabinie żeby zebrać orzechy, zobaczyłam to! Nędzną resztkę, będzie może małe wiadereczko! Łupinek nie było wcale, wiewiórka nie jest głupia ? mamy koty łowne, pewnie łapała orzech i szybko zmykała do swojego domku.

4. Zdechła koza. Od jakiegoś czasu chorowała, odseparowaliśmy ją do izolatki. Wygląda na to, że miała coś w rodzaju wylewu do mózgu, sparaliżowało jej całkowicie lewą stronę, robiłam jej zastrzyki trzy razy dziennie ale nic to nie dało. Ona biedna walczyła ale ciężko było jej przyjmować pokarm. Kroiłam jej warzywa/owoce na drobne kawałki i wkładałam do pysku po prawej stronie bo lewa nawet się nie ruszała, tak samo wlewałam wodę. Przez jakiś czas próbowałam robić jej rehabilitacje, masowałam zwiotczałe mięśni, próbowałam rozprostować jej kończyny i tak jakby zmusić ją do wstawania ? ale efektów nie było żadnych ? niestety. Jestem nie zadowolona z siebie, mam odczucie że mogłam zrobić coś więcej a nie zrobiłam. Męczyła się dość długo, prawie trzy miesiąca aż w końcu odeszła. Teraz czekam na firmę utylizacyjną, koza była zarejestrowana/zakolczykowana, mają przyjechać dzisiaj i ją zabrać.
Żeby nie kończyć postu "na smutno", pokaże Wam moje ulubione miejsce, to strumyk niedaleko naszego domu, jeszcze nie tak dawno wcale go nie było, wysechł pod czas tegorocznej suszy. Nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam że znowu zaczyna "żyć"
, na razie jest jeszcze cieniutki ale mam nadzieje, że z czasem nabierze "ciałka"
i wszystko wróci do normy.


A nad tym strumykiem kładka, która ma lat ... nikt nie wie ile
Sąsiadka, 79 letnia kobieta, mówi że chodziła do szkoły przez ten mostek! Wygląda jak kawałek zaczarowanego lasu z bajki 


1. Wichura zerwała na amen dach/folie/plandekę ze szklarni. Z wcześniejszych wysiewów nici.
2. Doszczętnie złamane duże drzewo ? wiśnia.
3. Perę dni temu M. powiedział, że widział wiewiórkę w stodole i że chyba kradnie orzechy. Pierwszą serie orzechów, dzięki Bogu, już zebrałam do worka, jest w domu, orzechy potrzebuję do serów. Natomiast reszta zbioru, leżała do tej pory na stryszku nad kozami, było tam orzechów jakiś może nie pewny worek. Kiedy wlazłam po drabinie żeby zebrać orzechy, zobaczyłam to! Nędzną resztkę, będzie może małe wiadereczko! Łupinek nie było wcale, wiewiórka nie jest głupia ? mamy koty łowne, pewnie łapała orzech i szybko zmykała do swojego domku.

4. Zdechła koza. Od jakiegoś czasu chorowała, odseparowaliśmy ją do izolatki. Wygląda na to, że miała coś w rodzaju wylewu do mózgu, sparaliżowało jej całkowicie lewą stronę, robiłam jej zastrzyki trzy razy dziennie ale nic to nie dało. Ona biedna walczyła ale ciężko było jej przyjmować pokarm. Kroiłam jej warzywa/owoce na drobne kawałki i wkładałam do pysku po prawej stronie bo lewa nawet się nie ruszała, tak samo wlewałam wodę. Przez jakiś czas próbowałam robić jej rehabilitacje, masowałam zwiotczałe mięśni, próbowałam rozprostować jej kończyny i tak jakby zmusić ją do wstawania ? ale efektów nie było żadnych ? niestety. Jestem nie zadowolona z siebie, mam odczucie że mogłam zrobić coś więcej a nie zrobiłam. Męczyła się dość długo, prawie trzy miesiąca aż w końcu odeszła. Teraz czekam na firmę utylizacyjną, koza była zarejestrowana/zakolczykowana, mają przyjechać dzisiaj i ją zabrać.
Żeby nie kończyć postu "na smutno", pokaże Wam moje ulubione miejsce, to strumyk niedaleko naszego domu, jeszcze nie tak dawno wcale go nie było, wysechł pod czas tegorocznej suszy. Nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam że znowu zaczyna "żyć"


A nad tym strumykiem kładka, która ma lat ... nikt nie wie ile


- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42390
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu kocham takie mostki pokryte mchem i porostami
i strumyki pojawiające się i znikające, które czasem potrafią nieźle dać w kość wiosce. Są jednak bardzo malownicze
Wiewiórka myślała, że już nie potrzebujecie więcej orzechów. Może zresztą niejedna niejeden kurs zrobiła
Koza to ta o której pisałaś wcześniej
nie wyrzucaj sobie, to że się nią opiekowałaś pozwoliło jej dożyć ostatnich dni bez bólu. 
Wiewiórka myślała, że już nie potrzebujecie więcej orzechów. Może zresztą niejedna niejeden kurs zrobiła
Koza to ta o której pisałaś wcześniej
- Dorota71
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 6553
- Od: 2 cze 2011, o 14:15
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu, cudowny las. Jak ja Ci zazdroszczę tego strumyka.
Wiatr u nas też duje jak szalony. Masakra jakaś. Powiesiła się jakaś cholera, czy co?
Wiewiórka widać zimę poczuła i zapasy na zimę robi. Ale wiesz jak to jest. Jak dobry rok to starcza i dla rolnika i dla złodzieja.
A już chciałam Cię prosić o nadesłać troszku orzeszków do mnie.
Trudno, wiewiórka mnie ubiegła! 
Wiatr u nas też duje jak szalony. Masakra jakaś. Powiesiła się jakaś cholera, czy co?
Wiewiórka widać zimę poczuła i zapasy na zimę robi. Ale wiesz jak to jest. Jak dobry rok to starcza i dla rolnika i dla złodzieja.
A już chciałam Cię prosić o nadesłać troszku orzeszków do mnie.
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Żeby historia była zakończona, opowiem Wam jeszcze o jednej kózce.
Ma na imię Łatka, bo jest cała w kolorowe plamki. Otóż, jak matki ? kozy przestały karmić swoje małe, zebraliśmy cały młodziak razem i umieściliśmy w jednym, dużym boksie, przedszkolu.
Nie wiem dlaczego tak się dzieję, wśród ludzi zresztą też, tłum musi mieć jakąś ofiarę żeby wyżywać się nad nią. Los padł na Łatkę, reszta kóz gnębiła ją, nie dopuszczali do jedzenia, tłukli rogami it.d. Łatka nikła w oczach, była wychudzona i zmaltretowana, musieliśmy ją wyprowadzać kilka razy dziennie na zewnątrz, karmić i opatrywać ranki.
W tym samym czasie M. przywiózł nowy nabytek, dorosłą kozę Baśkę ( to ta która zdechła), ponieważ baliśmy wpuszczać ją od razu do dorosłych kóz, umieściliśmy ją w przedszkolu. I tu stało się coś, co nas miło zaskoczyło! Baśka polubiła Łatkę i wzięła ją pod swoją opiekę. Zawsze jak wchodziliśmy do obory, obserwowaliśmy taki widok; Baśka stoi przy paśniku a z tyłu lub obok ( bardzo blisko) niej Łatka, czasami było widać tylko wystający czubek mordki Łatki zza pleców starszej koleżanki. Spały zawsze utulone w siebie, później, jak już wychodziły na pastwisko, też trzymały się blisko jedna drugiej. Kiedy Łatka urosła na piękną kozę i już nawet zaszła w ciąży, nadal były przyjaciółkami.
Kiedy Baśka zachorowała, wtedy jeszcze była razem ze wszystkimi, ale większą ilość czasu leżała to Łatka nie odchodziła od niej a ni na krok. Za zwyczaj kładła się obok a jej głowa spoczywała na brzuchu lub przy szyi Baśki.
Przyszedł czas i musieliśmy umieścić chorą kozę w izolatce. Reszta stada od razu zaczęła szykanować Łatkę, musieliśmy ją ulokować do samodzielnego boksu. I tu zaczęło się najgorsze, kózka przestała przyjmować pokarm, zrobiła się smutna i osowiała. Tęskniła! To było ewidentne! Co robić? Na tęsknotę leku nie ma. Zaczęliśmy wyprowadzać ją kilka razy dziennie na dwór, głaskać, rozmawiać z nią, podsuwaliśmy jej smakołyki ? i wreszcie, po jakimś czasie, poprawiło się, ma jeszcze ten smutek w oczach ale już normalnie je i zaczyna się bodziać z innymi kozami, to dobry znak.
Popatrzcie tylko! Przyjaźń i nienawiść są wszędzie! U zwierząt też.
P.S. Nie mam zdjęcia dorosłej Łatki, zrobię to pokażę ją Wam
Ma na imię Łatka, bo jest cała w kolorowe plamki. Otóż, jak matki ? kozy przestały karmić swoje małe, zebraliśmy cały młodziak razem i umieściliśmy w jednym, dużym boksie, przedszkolu.
Nie wiem dlaczego tak się dzieję, wśród ludzi zresztą też, tłum musi mieć jakąś ofiarę żeby wyżywać się nad nią. Los padł na Łatkę, reszta kóz gnębiła ją, nie dopuszczali do jedzenia, tłukli rogami it.d. Łatka nikła w oczach, była wychudzona i zmaltretowana, musieliśmy ją wyprowadzać kilka razy dziennie na zewnątrz, karmić i opatrywać ranki.
W tym samym czasie M. przywiózł nowy nabytek, dorosłą kozę Baśkę ( to ta która zdechła), ponieważ baliśmy wpuszczać ją od razu do dorosłych kóz, umieściliśmy ją w przedszkolu. I tu stało się coś, co nas miło zaskoczyło! Baśka polubiła Łatkę i wzięła ją pod swoją opiekę. Zawsze jak wchodziliśmy do obory, obserwowaliśmy taki widok; Baśka stoi przy paśniku a z tyłu lub obok ( bardzo blisko) niej Łatka, czasami było widać tylko wystający czubek mordki Łatki zza pleców starszej koleżanki. Spały zawsze utulone w siebie, później, jak już wychodziły na pastwisko, też trzymały się blisko jedna drugiej. Kiedy Łatka urosła na piękną kozę i już nawet zaszła w ciąży, nadal były przyjaciółkami.
Kiedy Baśka zachorowała, wtedy jeszcze była razem ze wszystkimi, ale większą ilość czasu leżała to Łatka nie odchodziła od niej a ni na krok. Za zwyczaj kładła się obok a jej głowa spoczywała na brzuchu lub przy szyi Baśki.
Przyszedł czas i musieliśmy umieścić chorą kozę w izolatce. Reszta stada od razu zaczęła szykanować Łatkę, musieliśmy ją ulokować do samodzielnego boksu. I tu zaczęło się najgorsze, kózka przestała przyjmować pokarm, zrobiła się smutna i osowiała. Tęskniła! To było ewidentne! Co robić? Na tęsknotę leku nie ma. Zaczęliśmy wyprowadzać ją kilka razy dziennie na dwór, głaskać, rozmawiać z nią, podsuwaliśmy jej smakołyki ? i wreszcie, po jakimś czasie, poprawiło się, ma jeszcze ten smutek w oczach ale już normalnie je i zaczyna się bodziać z innymi kozami, to dobry znak.
Popatrzcie tylko! Przyjaźń i nienawiść są wszędzie! U zwierząt też.
P.S. Nie mam zdjęcia dorosłej Łatki, zrobię to pokażę ją Wam

