Witajcie kochani w poniedziałek. Jest słonecznie i nie widać żadnych oznak zapowiadających deszcz. Jutro wracam do pracy....ech. Urlop tak szybko minął. Następny dłuższy okres wolności....za rok
Martuś - Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa.
Marysiu - Masz rację, kocham to miejsce. Z roku na rok coraz bardziej.
Sylwia - Oberżynką i karczochem chętnie się podzielę, bo okazuje się, że moi domownicy łagodnie mówiąc....odmówili udziału w konsumpcji. Dobrze, że jeszcze mili wegetarianie wśród znajomych zaoferowali pomoc. W przyszłym roku bardzo ograniczę moje zasiewy w warzywniku.
Soniu - Oberżyna i karczoch są wyborne, ale moje plemię ( domownicy

) nie jada niestety. A dla samej siebie to mi się nie chce bawić w sianie, pikowanie itd.No fakt, obdaruję jeszcze moich znajomych. I chociaż oni się ucieszą.
Różową hortensję już posadziłam i poczytałam co nieco o niej. Mam nadzieję, że mróz jej nie ukatrupi. Widziałam w tym roku w ogrodach tyle pięknych, ogromnych krzaków ogrodowych hortensji, że wróciły mi wiarę w powodzenie mojej uprawy. Są takie śliczne, a ja się zawsze bałam je sprowadzić do siebie. A teraz mam i będę chuchać i dmuchać
Miłeczko - Ty wzdychasz do moich dalii, a ja sobie w brodę pluję, że je tak jakoś w tym roku po macoszemu potraktowałam. Mało dbałam, a do tego brak opadów

Pomimo tego moje królewny jakoś dają radę. Dzielne są.
Aniu - Róża o którą pytasz to Queen Of Sweden. I ja się w niej zakochałam od pierwszego spojrzenia. I nie zawiodłam się. Jest świetna, a gości u mnie pierwszy rok. Ma prześliczny układ płatków, rośnie zdrowo, tworzy fajny, zwarty krzaczek.
Cynie w kolorze ecru zostały przegłosowane. Kolorowy szpaler cyniowy też powstanie, ale w innym miejscu w ogrodzie.
Izuś - Przesadzasz z tą ręką

Po prostu się udało. Posiałam, posadziłam, podlewałam....trzy słowa na p i są efekty.
Tak wyglądało wczoraj pole za bramą. Mam zawsze ochotę powiedzieć " moje pole"....chociaż nie jest moją własnością. Jednak po tylu latach sąsiedztwa uzurpuję sobie prawo do nazywania go " moim polem".
Niektórzy wybrali się na wycieczkę, aby z bliska zobaczyć pracę rolnika.
a dzisiaj pole już takie...
zaczynają kwitnąć chryzantemy
koleusy uwielbiam, niezawodne roślinki do miejsc zacienionych; może uda mi się tym razem schować je do domu przed mrozem
Po drodze do warzywnika spotkałam dwóch jegomościów podczas dość ostrej wymiany zdań. Zdziwiłam się, bo moje zwierzaki żyją ze sobą w dobrych relacjach, ale cóż...różnie bywa z emocjami. Jak się tak dłużej przyjrzałam tej dziwnej " dyskusji" to doszłam do wniosku, że nie była to agresja czynna, ale lekcja karate vel dżudo. Zyguś jako starszyzna, z czarnym pasem ( czytaj wiele spotkań wręcz okupionych ranami ciętymi, szarpanymi ) dawał lekcje młodszemu koledze. Podglądałam ich dłuższą chwilę. Fajne to było widowisko.
w warzywniku
astry zaczynają kwitnąć
a róże ...też zaczynają
Do napisania

Ja wpadam w wir pracy, przetworów słoikowych, przygotowań do szkoły córki, remontu pokoju syna....się nazbierało.
