Witajcie
Wczorajszy dzień był jednym z tych, które zapamiętuje się na długo. Pogoda dopiekła nam solidnie.. i to w sensie dosłownym, bo jedna taka zasnęła na słońcu i teraz jak do was pisze to ledwo siedzi na tyłku

Dwa -trzy dni raczej spędzę chodząc w długich sukienkach, unikając wszystkiego co ciepłe i grzejące
Wieczorem odwiedziliśmy jeden z domów prywatnych niecałe 20 min drogi od Krosna, przed którym postanowiono zorganizować prowizoryczną (?) szkółkę różaną. Była to raczej wycieczka rozpoznawcza i nie nastawiałam się na jakieś większe zdobycze. Jka była moja radość kiedy okazało się że na szerokiej agrowłókninie ustawiono róże w czterech rzędach opisane jako: rząd I: pnące, cena 19zł, rząd II: parkowe, cena 17 zł, rząd II: rabatowe, cena 15 zł, rząd IV: okrywowe, cena 12 zł. A w każdym rzędzie cuda nad cudami

Kupiłam "parkowego" Abrahama Darby i Astrid Grafin von Hardenberg, oraz rabatowego Leonardo da Vinci.. gdyby nie dokuczliwy brak miejsca i patrzący z pobłażliwym uśmieszkiem mąż, uwierzcie, kupiłabym o wiele więcej

Tym bardziej, że wszystko było ładnie opisane. Odmiana, wysokość, mrozoodporność, częstotliwość kwitnienia, plus duże zdjęcie odmiany.. Niestety sama sprzedawczyni nie bardzo się orientowała i widząc moją radość (szczególnie po zobaczeniu cen) próbowała doradzać w stylu: może taką czerwoną albo różowe pnące, będą pasowały do wszystkiego.. Ludzie nie wiedzą co sprzedają, a szkoda, bo dobry sprzedawca to połowa sukcesu

Najbardziej mnie kusiło żeby przygarnąć drugą Eden Rose. Spryciura była położona w grupie róż rabatowych i już miała rozkwitnięte kwiaty (moja wciąż w pączkach), jak ona wyglądała

Mówię wam, nawet o tych spalonych udach zapomniałam. Wracałam do domu z wielkim uśmiechem na twarzy a mąż zamienił półuśmieszek na wesołe przygadywanie i już śmiał się jawnie, że kilka badyli, a cieszę się jak dziecko
Aniu/Taro , nawet mi nie wspominaj o suszy. To już drugi tydzień bez kropli deszczu. Ziemia zrobiła się jak skała, a ja mam wrażenie, że to moje podlewanie niewiele pomaga. Masz rację jeśli chodzi o piwonie. Jedynym obowiązkiem przy nich to podwiązanie ogromniastych kwiatów. Uwielbiam te rośliny i już kombinuję jak upchnąć kolejne
Milenko, Alchymista również sama bym nie kupiła. Po pierwsze wielka, a u mnie z miejscem krucho, po drugie nie powtarza kwitnienia i dosyć szybko łapie plamistość. Teściowa jednak kupiła ją dawno temu i uznała, że będzie idealna do kapliczki na posesji. Jak raz wsadziła tak przy minimalnym nakładzie pracy, każdego czerwca Alchymist przyciąga wzrok połowy osiedla

Aaa, pocieszę cię, moje ostróżki też wyszły potworniaste, nawet bardziej niż przewidywałam
Zuza, czerwona lilia siedziała długo w donicy na parapecie, więc to tak odrobinę oszukane kwitnienie

Ta miniaturka dwukolorowa może być uznana za pierwszą kwitnącą z gruntu
Elwi, tak jak mówiłam, zdjęcia trzeba umieć zdobić, albo (tak jak ja) liczyć na ślepy traf

Czasem wyjdzie coś pięknego, czasem wiadomo. Ostatnio sprawdzałam i z samego maja mam ponad 500 zdjęć. Nawet dzieciom nie robię tylu fotek

Bardzo mi miło, że zdołałam cię rozbawić moją chwilą zażenowania
Aneczko, taak oryginalny to on jest.. Tofik też był oryginalny
https://www.youtube.com/watch?v=8dx3l-PttM0
Witaj
Ogrodniczko 
Dzięki za miłe słowa

Przy małym metrażu tak już jest, że zabieramy się tylko za te "najcenniejsze" odmiany. Nie ma miejsca na coś co nie do końca nam się podoba
Moje piękności: Abraham, Astrid i Leonardo
Czekam na Cristatę
Mój ci on.. Abraham Darby
Alexander MacKenzie
Prawie czarne pączki Astrid Grafin von Hardenberg
Augusta Louise
Comte de Chambord
Cornelia, zasłużyła na sesyjkę
First Lady w pączkach
Louise Odier
Madame Plantier
Queen of Sweden
Star Profiusion
Tom Tom
nie mogę się napatrzeć.. piwonka
wielka ostróża, kwiaty duże..
i całość też wyrośnięta.. zmierzona na 1.73 m
czerwonogardlasta naparstnica
jarzmianka
kolejna firletka
