Witajcie, jakoś wczoraj nie zdążyłam zciągnąć zdjęć z aparatu. Zajęci byliśmy porządkowaniem po wichurze. Trzeba było ściąć dwa drzewa bo niebezpiecznie się pochyliły. Sporo było połamanych gałęzi, ale już ogarnięte z grubsza.
Marzenko, nas do tej pory nawet burze lekko omijały skręcając nad Bug lub w stronę Wisły, to pierwszy raz tak dokopało, choć trudno mi oceniać, przecież mieszkam tam dopiero dwa lata.
Jule, trochę trudno mi sobie wyobrazić jak można się zabezpieczyć przed wichurami. Dom starałam się wybudować bardzo solidnie, żadnych prowizorek, bo to często widać po wichurach jak dachy pozrywane i pokazują taki dom a tam nawet wieńca na górze nie było a dach przybity paroma gwoździami. To nawet mniejszy wiatr taki dach może uszkodzić. Ale co innego wichury czy trąby które dosłownie burzą mury, na to nie ma zabezpieczenia. Mam sobie wybudować schron? Nie, nie poddam się czarnym myślom, bo i tak M twierdzi że jestem bardzo szybko skłonna do paranoi. Złości się jak karzę mu wycinać drzewa najbliżej domu żeby nie były dla nas zagrożeniem. Jedyne to planuje kupić agregat prądotwórczy żeby czuć się odrobinę bardziej niezależna od tych częstych wyłączeń prądu.
Kasiek, dziękuję za ciepłe słowa, jakoś sobie radzimy. Żal mi tych ludzi co im zniszczyło domy, bo to najczęściej słabe budowle, często wynikające z braku pieniędzy, postawione tanim kosztem i jeszcze takie nieszczęście. Przynajmniej tym razem nikt nie zginął. Niestety na najbliższy weekend zapowiadają podobne zjawiska
