Cześć,
Dziewczynki, wieczorkiem
Agnieszko, obie dziewuszki chętnie by pomogły, tylko zapominają położyć narzędzia
na miejsce. Cofając się stanęłam na grabiach i łup, jak mnie coś walnęło w plecy. Dziewczyny
w śmiech, a mnie wzięło i je pogoniłam
Masz rację,
Siberio, w moją ziemię jak w masełko wbija się widełki. Szpadel zresztą też.
Nie zazdroszczę Ci gliny, o nie!
Skopałam jakiś metr. Mam zamiar dzisiaj jeszcze z metr pociągnąć.
Kiedy wrócę pokaże Wam co wyciągam z ziemi. Mam problem z przesyłaniem zdjęć przez fotosik, próbuję zatem przez imageshack'a
Zaraz sprawdzę, co wykombinowałam

Nie wyszło! Wieczorem spróbuję. Pa, szkoda czasu na eksperymenta
Wkleiłam wyżej ponownie przez fotosik.
Tutaj to, co wyciągam z ziemi za każdym razem, kiedy wbiję widełki:
Dlatego ciągnie się to kopanie jak flaki z olejem. Co sztych to pokłony po kłęby
korzeni skrzypu i perzu. Jednak nie poddaję się, o nie! Już miałam odperzone to
pole, ale niestety, od sześciu lat nie miałam możliwości utrzymywania tego stanu, co spowodowało to,
że musiałam wpuścić traktor z lemieszami, żeby móc cokolwiek z tym zrobić. No, więc teraz to już bajka.
Po przyjeździe z Łukaszkiem skopałam jeszcze jakiś metr oczywiście bieżący

Tak
więc udało mi się znów ukopać jakieś dwa meterki do przodu
Po południu wracając z Łukaszem ze szkoły wstąpiłam do... no, gdzie???
Taaak, do ogrodniczego
I zamiast z wapnem wyszłam z trzema przepięknymi różami pnącymi:
No i ostatnie podrygi mojej różyczki i hibiscusa:
Kupiłam róże i nie mam pojęcia, gdzie je posadzę i jak je wkomponuję, choć coś mi już po głowie się snuje...
Zostało mi jakieś dwa i pół metra do przekopania, a potem muszę jeszcze wykopać ziemniaczki
z ostatnich trzech rządków. A potem to już jak się da, to się zrobi. Ważne, żebym przygotowała
tyle ziemi, ile miałam w tym roku użytej do warzyw. Za ziemniakami też jeszcze było zaorane wiosną,
ale już nie daliśmy rady tego kawałka wykorzystać. Teraz powinnam go przekopać, ale najważniejsze jest
obecnie zabezpieczenie tego, co wyrosło
Pozdrawiam, spokojnej nocki
