Zmartwiłam się widząc u Ciebie irys bucharski,wobec powyższego
Pierwsze koty za płoty V
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko jak Ty to robisz,że masz takie ładne ,duże zdjęcia?
Zmartwiłam się widząc u Ciebie irys bucharski,wobec powyższego
u mnie "niet".Trudno nie chce rosnąć to nie,łaski bez.

Zmartwiłam się widząc u Ciebie irys bucharski,wobec powyższego
-
plocczanka
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, a ja mam trzy takie dalie, które już dawno powinny rosnąć na grządce.
Muszę zrobić to samo, co Twój małżonek, bo duże naczynie spowoduje rozrost części podziemnych, nie nadziemnych.
Że też sama na to nie wpadłam...
Działkę masz naprawdę bogatą w rozmaite kwiecie,
Roślinki wdzięczą się za Twoją troskę o ich kondycję, co bardzo Ci się chwali
Miłego piąteczku.

Działkę masz naprawdę bogatą w rozmaite kwiecie,
Miłego piąteczku.
Re: Pierwsze koty za płoty V
IWONKO dzięki Tobie nauczyłam się czegoś nowego.
.
Syn mi powiedział,ę u mnie jest taki program i udało się.
Jeszcze raz bardzo,bardzo dziękuję.
Syn mi powiedział,ę u mnie jest taki program i udało się.
Jeszcze raz bardzo,bardzo dziękuję.

- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko,dziękuję za informację nt. donic.Teraz wiem, o jakiej pojemności powinnam zastosować.
Dalia, wyjątkowa, nie spotkałam się z takim egzemplarzem w kwietniu.Ona jest świetnie zagęszczona,
zdrowa.Okaz na medal
Dalia, wyjątkowa, nie spotkałam się z takim egzemplarzem w kwietniu.Ona jest świetnie zagęszczona,
zdrowa.Okaz na medal
-
Iwonka1
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jadziu, mój bucharski rośnie od kilku lat w jednym miejscu i chyba mu tu dobrze. Miałam już go wcześniej, ale tamten jakoś się nie zadomowił i wybył. Lubię go bardzo i jak tylko ponownie go wypatrzyłam, to już nie wypuściłam z rąk
Pierwiosnków nie mam zbyt dużo, ale przynajmniej trzy nadają się do rozsadzenia. Mam je na oku i jak tylko warunki na to pozwolą, to się za nie zabiorę
Byłam w środę na działce i było już cieplutko. Szkoda, że nie miałam więcej wolnego, z przyjemnością spędziłabym czas na zielonych ogrodach, a nie w pracy. Chociaż w dzisiejszych czasach, zależy oczywiście z której strony na to patrzeć, możliwość pracy jest na wagę złota. Ale moja waga, jest strasznie ciężka i chyba nikt nie chciałby się ze mną zamienić. A jeszcze jak czytam co rząd chce nam zaserwować, to robi mi się zimno.
Teraz przydałyby się częstsze pobyty na działce, roślinom potrzebna jest woda, a na pewno nie dostają jej tyle ile by chciały. Za chwilę będę miała jeszcze mniej czasu, bo od początku maja zaczniemy chyba pracować i w drugiej pracy. Już nawet nie pamiętałam jak to jest mieć tyle czasu wolnego, przypomniałam sobie- jest to bardzo przyjemne
Ze zdrowiem na szczęście nie mam problemów, jak na razie dopisuje, ale wiadomo jak to z nim jest. Dlatego przygarniam i dziękuję
To już chyba trójkąt


Florku, gdybym dysponowała ogrodem przy domu, a nie balkonem, to też nie bawiłabym się w donice
Ale tak, to strach je zostawić na działce na niepewny los. Tym bardziej, taką wielką. W tej chwili musiałabym chyba przykryć ją namiotem, w ochronie przed chłodem
Nawet sobie nie wyobrażam jaką pracę musiałeś wykonać, żeby posadzić wszystkie swoje dalie, nie lubię tego. Ale same dalie, bardzo


Soniu, w narcyzach mam bardzo dużo pomyłek, czasami wszystkie są zupełnie inne, niż mówi etykieta, a czasami tylko kilka. Ale muszę im przyznać, że jakie by nie były, to są piękne
Nawet te wydawałoby się zwykłe żółte, mają wielkie kwiaty. Jednak mimo swoich rozmiarów, trafiły się wyjątkowo wstydliwe i odwracają się ode mnie w stronę siatki i ciężko im się dobrze przyjrzeć, inne nie mają takich oporów
Urlopu nigdy nie jest za dużo, zawsze wydaje mi się, że dopiero co wyszłam z pracy i znowu trzeba do niej wracać
EM nie jest taki święty, o nie. Dalię przesadził dzień wcześniej i nie miał się do czego tak spieszyć. Na działce robi tylko tyle, ile musi i od razu ucieka
Co za gatunek
Pszczoły ziemne ( albo osy, bo już tak dokładnie nie pamiętam) spotkałam kiedyś w lesie. Ale tam było duże gniazdo i pszczół bez liku. Nie chciałabym mieć takich w ogrodzie. Moje murarki są bardzo sympatyczne, kudłate, takie do zagłaskania. A bujanki szybkie jak błyskawica, nie jest łatwo za nimi nadążyć
Dzisiaj miałam jechać na działkę, ale rano zeszłam tak zmęczona po dyżurze, że w końcu wróciłam do domu. W takim stanie niewiele byłoby tam że mnie pożytku, a sama wróciłabym jeszcze bardziej zmęczona. Nie umiem tam spać, czasami uda mi się zmrużyć oczy na chwilę i już jest po spaniu.
Zdrowie dopisuje, dziękuję


Wandziu, dalii raczej nie podpędzam w domu, no może tylko odrobinę
Ta po prostu zaczęła rosnąć stanowczo za wcześnie i dlatego eM przywiózł ją do domu, co było robić
Na balkon nie mogłam jej wystawić, bo było stanowczo zbyt zimno i dlatego przez jakieś dwa, może trzy tygodnie rosła na parapecie. Pozostałe posadziłam do donic dopiero pod koniec marca i w domu były tylko do pierwszych oznak budzącego się w nich życia. Potem od razu trafiły na balkon, a w razie zapowiadanych przymrozków dostawały cienką kołderkę. Wszystkie pozostałe rosną w normalnym tempie, tylko ta się tak wyrywa. A odmiany niestety nie znam
Ma ogromne, fioletowe kwiaty, uwielbiam ją i kilka lat temu dostałam ją od teścia. Zastanawiam się czy nie zostawić jej już w tym wiadrze na cały sezon, troszkę się jednak obawiam, że mogłaby ucierpieć podczas przesadzania. Na razie nie jest taka mocna jak zwykle, może jednak ma zbyt mało ziemi, poczekam, zobaczę jak będzie wyglądała w maju. Tyle jeszcze wytrzyma


Martuś, to też nie jest mój pierwszy irys bucharski, kiedyś już go miałam, ale wtedy rósł słabo, aż w końcu zniknął. Ten ma się dużo lepiej, chociaż też jeszcze nie jest u mnie tak długo, ale z roku na rok tworzy coraz większą kępkę
Szkoda tylko, że jest tak krótko, a potem ginie. Zresztą ja mam kłopot że wszystkimi roślinami niknącymi po kwitnieniu. Niby mam zaznaczone, że coś tu jest, ale potem dosadzam tam jednoroczne, żeby nie zostawały puste plamy, a potem to już bywa różnie. Wiadomo, że znacznik jest obok rośliny, a nie dokładnie w punkt i na wiosnę okazuje się, że znowu posadziłam coś piętrowo i muszę przesadzać
Z kosmosa chyba nic nie będzie, tak samo zresztą jak z tojeści purpurowej. Gapię się i gapię, a tam ani dygnie. Ciągle mam nadzieję, ale już chyba coraz mniejszą. Obu mi żal, ale nic na siłę. Nie, to nie
Co pójdzie w miejsce jabłonki jeszcze nie wiem, Jabłonka ozdobna to rajska? Zwykłe jabłka przerobiłabym na szarlotkę, ale z takimi nie mam co zrobić. Wiem, że dziewczyny coś robią, ale u mnie słodkie przetwory po prostu nie idą. Muszę w końcu na coś się zdecydować, a jakoś nie mogę się do tego zabrać. Na razie brak mi weny do takich zajęć, ale w końcu coś tam posadzimy
Powiem Ci na uszko, że sąsiedzi sprzątnęli bałagan tuż za moją siatką i to bez mojej interwencji. Machiną napędzającą była sąsiadka, sama wzięła się za robotę, tak więc sąsiadowi nie pozostało nic innego, jak jej pomóc. Przyklasnęłam pomysłowi
, a ostatnio pochwaliłam. W najbliższym czasie cyknę fotkę


Aniu, w tym roku wyjątkowo szybko uporządkowałam działkę, zazwyczaj potrzebuję na to zdecydowanie więcej czasu. W tym roku poszło mi to migusiem, sama jestem zaskoczona
I ja co roku obrażam się, głównie na tulipany, ale w tym roku wyjątkowo mają sporo pąków. Kilka mnie zawiodło, ale ogólnie nie jest źle. Jesienią już nie pamiętam o fochu i zawsze kila cebulek dokupię.
Widziałam Twoje pomidorki, moje przy nich to karzełki


Wiolu, właściwie to już wszystkie moje dalie powyłaziły w donicach, tylko jedna, najpóźniej wsadzana jeszcze nie daje znaku życia. Od kilku już lat tak robię i wtedy wcześniej mogę się cieszyć ich kwiatami. Chociaż to nie zawsze tak działa, w ubiegłym roku, mimo wczesnego wysadzenia do doniczek wcale się tak nie spieszyły i kwitły różnie.
A z tulipanów jestem całkiem zadowolona, dziękuję
Na razie tylko botaniczne kwitną, a niektóre nawet już przekwitły. Te duże jeszcze w pąkach, jeszcze wszystko przed nami. Nie mam ich zbyt dużo, miejsce mocno mam ograniczone i nie mogę zaszaleć. Może dlatego w ubiegłym roku postawiłam głównie na botaniczne, bo te szybciej gdzieś wcisnę. Część posadziłam między różami i nie jestem pewna czy to był dobry pomysł. Ale przynajmniej w tej chwili nie zarastają chwastami, jak mi się spodoba, to mam tam jeszcze trochę miejsca. Chociaż chyba jednak nie, bo w kartonie mam jeszcze 18 lilii do posadzenia, to pewnie to jednak one zajmą te miejscówki


Danusiu, o zdjęciach już sobie pogadałyśmy na pw.
Bucharski może tak ma, że nie zawsze jest skłonny do współpracy. Mój poprzedni też tak się zachował, natomiast obecny radzi sobie całkiem dobrze.
O, widzisz....nie minęła nawet chwila, a Ty już sobie z tym poradziłaś
Widzisz jaka jesteś sprytna? Cieszę się, że mogłam pomóc
Widziałam już, że poradziłaś sobie doskonale


Lucynko, to chyba niekoniecznie odbywa się tak, jak piszesz. Część nadziemna jest już ogromną, a gdybym wykopała bulwę w tej chwili, to okazałoby się, że wcale nie jest taka wielka. Zresztą ta akurat dalia nie tworzy jakiś ogromnych karp, a przynajmniej do tej pory tak było
Piątek prawie w całości przespałam. Rano wróciłam tak zmęczona z pracy, że o działkowaniu nie było nawet mowy, grzecznie położyłam się do łóżeczka i cięgiem przespałam ponad pięć godzin. Jak nigdy
Dzięki temu jestem obecnie w całkiem niezłym stanie, a zazwyczaj snuję się smętnie do wieczora i razem z kurami kładę się spać.
Dziękuję
Te czosneczki chyba urosły z nasion. Kilka lat temu rosły w tym miejscu, ale przesadziłam je, bo były zbyt blisko ścieżki i nie miały tam łatwego życia. Chyba, że to jakieś maleńkie cebulki się oderwały? Jak by nie było, to cieszę się, że mam ich więcej. W tym roku jeszcze zostawię je w spokoju, ale za rok przesadzę


Lodziu, czytałam, że sadzą i w większych, ale o tej właśnie pojemności cieszą się dużym powodzeniem. Będą nam rosły pomidorki, aż miło
Zagęszczona jest i owszem, ale jeszcze bardzo delikatna. Musi się wzmocnić
Dostała żarełka, bo przy tej wielkości, na pewno już wszystko z ziemi wyciągnęła. Niech sobie rośnie na zdrowie i ku mojej uciesze


Wyjazd na działkę mi dzisiaj nie wyszedł, dzień przespany, a jutro znowu idę do pracy. Wszystkie weekendy w tym miesiącu, oprócz tego na urlopie miała pracujące. I w maju niestety nie będzie lepiej
Pozdrawiam
Pierwiosnków nie mam zbyt dużo, ale przynajmniej trzy nadają się do rozsadzenia. Mam je na oku i jak tylko warunki na to pozwolą, to się za nie zabiorę
Byłam w środę na działce i było już cieplutko. Szkoda, że nie miałam więcej wolnego, z przyjemnością spędziłabym czas na zielonych ogrodach, a nie w pracy. Chociaż w dzisiejszych czasach, zależy oczywiście z której strony na to patrzeć, możliwość pracy jest na wagę złota. Ale moja waga, jest strasznie ciężka i chyba nikt nie chciałby się ze mną zamienić. A jeszcze jak czytam co rząd chce nam zaserwować, to robi mi się zimno.Teraz przydałyby się częstsze pobyty na działce, roślinom potrzebna jest woda, a na pewno nie dostają jej tyle ile by chciały. Za chwilę będę miała jeszcze mniej czasu, bo od początku maja zaczniemy chyba pracować i w drugiej pracy. Już nawet nie pamiętałam jak to jest mieć tyle czasu wolnego, przypomniałam sobie- jest to bardzo przyjemne

Ze zdrowiem na szczęście nie mam problemów, jak na razie dopisuje, ale wiadomo jak to z nim jest. Dlatego przygarniam i dziękuję

To już chyba trójkąt



Florku, gdybym dysponowała ogrodem przy domu, a nie balkonem, to też nie bawiłabym się w donice
Ale tak, to strach je zostawić na działce na niepewny los. Tym bardziej, taką wielką. W tej chwili musiałabym chyba przykryć ją namiotem, w ochronie przed chłodem
Nawet sobie nie wyobrażam jaką pracę musiałeś wykonać, żeby posadzić wszystkie swoje dalie, nie lubię tego. Ale same dalie, bardzo 

Soniu, w narcyzach mam bardzo dużo pomyłek, czasami wszystkie są zupełnie inne, niż mówi etykieta, a czasami tylko kilka. Ale muszę im przyznać, że jakie by nie były, to są piękne
Nawet te wydawałoby się zwykłe żółte, mają wielkie kwiaty. Jednak mimo swoich rozmiarów, trafiły się wyjątkowo wstydliwe i odwracają się ode mnie w stronę siatki i ciężko im się dobrze przyjrzeć, inne nie mają takich oporów Urlopu nigdy nie jest za dużo, zawsze wydaje mi się, że dopiero co wyszłam z pracy i znowu trzeba do niej wracać
EM nie jest taki święty, o nie. Dalię przesadził dzień wcześniej i nie miał się do czego tak spieszyć. Na działce robi tylko tyle, ile musi i od razu ucieka

Pszczoły ziemne ( albo osy, bo już tak dokładnie nie pamiętam) spotkałam kiedyś w lesie. Ale tam było duże gniazdo i pszczół bez liku. Nie chciałabym mieć takich w ogrodzie. Moje murarki są bardzo sympatyczne, kudłate, takie do zagłaskania. A bujanki szybkie jak błyskawica, nie jest łatwo za nimi nadążyć

Dzisiaj miałam jechać na działkę, ale rano zeszłam tak zmęczona po dyżurze, że w końcu wróciłam do domu. W takim stanie niewiele byłoby tam że mnie pożytku, a sama wróciłabym jeszcze bardziej zmęczona. Nie umiem tam spać, czasami uda mi się zmrużyć oczy na chwilę i już jest po spaniu.
Zdrowie dopisuje, dziękuję



Wandziu, dalii raczej nie podpędzam w domu, no może tylko odrobinę
Ta po prostu zaczęła rosnąć stanowczo za wcześnie i dlatego eM przywiózł ją do domu, co było robić
Na balkon nie mogłam jej wystawić, bo było stanowczo zbyt zimno i dlatego przez jakieś dwa, może trzy tygodnie rosła na parapecie. Pozostałe posadziłam do donic dopiero pod koniec marca i w domu były tylko do pierwszych oznak budzącego się w nich życia. Potem od razu trafiły na balkon, a w razie zapowiadanych przymrozków dostawały cienką kołderkę. Wszystkie pozostałe rosną w normalnym tempie, tylko ta się tak wyrywa. A odmiany niestety nie znam
Ma ogromne, fioletowe kwiaty, uwielbiam ją i kilka lat temu dostałam ją od teścia. Zastanawiam się czy nie zostawić jej już w tym wiadrze na cały sezon, troszkę się jednak obawiam, że mogłaby ucierpieć podczas przesadzania. Na razie nie jest taka mocna jak zwykle, może jednak ma zbyt mało ziemi, poczekam, zobaczę jak będzie wyglądała w maju. Tyle jeszcze wytrzyma 

Martuś, to też nie jest mój pierwszy irys bucharski, kiedyś już go miałam, ale wtedy rósł słabo, aż w końcu zniknął. Ten ma się dużo lepiej, chociaż też jeszcze nie jest u mnie tak długo, ale z roku na rok tworzy coraz większą kępkę
Szkoda tylko, że jest tak krótko, a potem ginie. Zresztą ja mam kłopot że wszystkimi roślinami niknącymi po kwitnieniu. Niby mam zaznaczone, że coś tu jest, ale potem dosadzam tam jednoroczne, żeby nie zostawały puste plamy, a potem to już bywa różnie. Wiadomo, że znacznik jest obok rośliny, a nie dokładnie w punkt i na wiosnę okazuje się, że znowu posadziłam coś piętrowo i muszę przesadzać Z kosmosa chyba nic nie będzie, tak samo zresztą jak z tojeści purpurowej. Gapię się i gapię, a tam ani dygnie. Ciągle mam nadzieję, ale już chyba coraz mniejszą. Obu mi żal, ale nic na siłę. Nie, to nie

Co pójdzie w miejsce jabłonki jeszcze nie wiem, Jabłonka ozdobna to rajska? Zwykłe jabłka przerobiłabym na szarlotkę, ale z takimi nie mam co zrobić. Wiem, że dziewczyny coś robią, ale u mnie słodkie przetwory po prostu nie idą. Muszę w końcu na coś się zdecydować, a jakoś nie mogę się do tego zabrać. Na razie brak mi weny do takich zajęć, ale w końcu coś tam posadzimy
Powiem Ci na uszko, że sąsiedzi sprzątnęli bałagan tuż za moją siatką i to bez mojej interwencji. Machiną napędzającą była sąsiadka, sama wzięła się za robotę, tak więc sąsiadowi nie pozostało nic innego, jak jej pomóc. Przyklasnęłam pomysłowi
, a ostatnio pochwaliłam. W najbliższym czasie cyknę fotkę 

Aniu, w tym roku wyjątkowo szybko uporządkowałam działkę, zazwyczaj potrzebuję na to zdecydowanie więcej czasu. W tym roku poszło mi to migusiem, sama jestem zaskoczona
I ja co roku obrażam się, głównie na tulipany, ale w tym roku wyjątkowo mają sporo pąków. Kilka mnie zawiodło, ale ogólnie nie jest źle. Jesienią już nie pamiętam o fochu i zawsze kila cebulek dokupię.Widziałam Twoje pomidorki, moje przy nich to karzełki


Wiolu, właściwie to już wszystkie moje dalie powyłaziły w donicach, tylko jedna, najpóźniej wsadzana jeszcze nie daje znaku życia. Od kilku już lat tak robię i wtedy wcześniej mogę się cieszyć ich kwiatami. Chociaż to nie zawsze tak działa, w ubiegłym roku, mimo wczesnego wysadzenia do doniczek wcale się tak nie spieszyły i kwitły różnie.
A z tulipanów jestem całkiem zadowolona, dziękuję
Na razie tylko botaniczne kwitną, a niektóre nawet już przekwitły. Te duże jeszcze w pąkach, jeszcze wszystko przed nami. Nie mam ich zbyt dużo, miejsce mocno mam ograniczone i nie mogę zaszaleć. Może dlatego w ubiegłym roku postawiłam głównie na botaniczne, bo te szybciej gdzieś wcisnę. Część posadziłam między różami i nie jestem pewna czy to był dobry pomysł. Ale przynajmniej w tej chwili nie zarastają chwastami, jak mi się spodoba, to mam tam jeszcze trochę miejsca. Chociaż chyba jednak nie, bo w kartonie mam jeszcze 18 lilii do posadzenia, to pewnie to jednak one zajmą te miejscówki


Danusiu, o zdjęciach już sobie pogadałyśmy na pw.
Bucharski może tak ma, że nie zawsze jest skłonny do współpracy. Mój poprzedni też tak się zachował, natomiast obecny radzi sobie całkiem dobrze.
O, widzisz....nie minęła nawet chwila, a Ty już sobie z tym poradziłaś
Widzisz jaka jesteś sprytna? Cieszę się, że mogłam pomóc 

Lucynko, to chyba niekoniecznie odbywa się tak, jak piszesz. Część nadziemna jest już ogromną, a gdybym wykopała bulwę w tej chwili, to okazałoby się, że wcale nie jest taka wielka. Zresztą ta akurat dalia nie tworzy jakiś ogromnych karp, a przynajmniej do tej pory tak było
Piątek prawie w całości przespałam. Rano wróciłam tak zmęczona z pracy, że o działkowaniu nie było nawet mowy, grzecznie położyłam się do łóżeczka i cięgiem przespałam ponad pięć godzin. Jak nigdy
Dzięki temu jestem obecnie w całkiem niezłym stanie, a zazwyczaj snuję się smętnie do wieczora i razem z kurami kładę się spać.Dziękuję
Te czosneczki chyba urosły z nasion. Kilka lat temu rosły w tym miejscu, ale przesadziłam je, bo były zbyt blisko ścieżki i nie miały tam łatwego życia. Chyba, że to jakieś maleńkie cebulki się oderwały? Jak by nie było, to cieszę się, że mam ich więcej. W tym roku jeszcze zostawię je w spokoju, ale za rok przesadzę


Lodziu, czytałam, że sadzą i w większych, ale o tej właśnie pojemności cieszą się dużym powodzeniem. Będą nam rosły pomidorki, aż miło
Zagęszczona jest i owszem, ale jeszcze bardzo delikatna. Musi się wzmocnić


Wyjazd na działkę mi dzisiaj nie wyszedł, dzień przespany, a jutro znowu idę do pracy. Wszystkie weekendy w tym miesiącu, oprócz tego na urlopie miała pracujące. I w maju niestety nie będzie lepiej
Pozdrawiam
- Florian Silesia
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2758
- Od: 3 lip 2016, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Pierwsze koty za płoty V
Piękne tulipany botaniczne! Masz ich naprawdę sporo. To moje ulubione tulipany. Nie przekombinowane.
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42395
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko przypomniałaś mi, że i ja miałam kiedyś posadzonego irysa bucharskiego i niestety nie zadomowił się, ale skoro za kolejnym razem zostaje to może jeszcze raz zaproszę. Niestety z tulipanami przecież nie bujam, nawet zajrzałam do zdjęć z poprzedniej wiosny i wierzyć mi się nie chce, a rosły tam ze 3 wiosny
Ale nic to mam już plan nasadzeń na jesień. Nie ma to jak co jakiś czas urządzać od nowa grządki.
Czy w poprzednim poście masz hiacynta pełnego? bo dzisiaj w R.wO. pokazywali takowego i spodobał mi się ...dopiszę do jesiennego planu
Miłej i mokrej wiosny i tylko takich problemów jak z szalejącą dalią życzę
Czy w poprzednim poście masz hiacynta pełnego? bo dzisiaj w R.wO. pokazywali takowego i spodobał mi się ...dopiszę do jesiennego planu
Miłej i mokrej wiosny i tylko takich problemów jak z szalejącą dalią życzę
- marpa
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 11716
- Od: 2 sty 2009, o 13:13
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: płd.wsch.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Bucharskiego nigdy nie miałam ale wczesny Ci on i uroczy wielce bo wczesnowiosenny!
Dzięki Twoim fotkom pocieszyłam swoje zmysły!

Dzięki Twoim fotkom pocieszyłam swoje zmysły!
-
plocczanka
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, widzę, że masz bardzo dużo odmian tulipanów botanicznych, a co jeden to ładniejszy.
Tym razem urzekł mnie 'Heart's Delight' swoim słodziutkim kolorkiem.
Pozdrawiam i dobrego tygodnia życzę.
Tym razem urzekł mnie 'Heart's Delight' swoim słodziutkim kolorkiem.
Pozdrawiam i dobrego tygodnia życzę.
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 12202
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko czosnek karatawski z poprzedniego miejsca wykopuję trzeci rok.
Aktualnie kolejny liść tam widzę.
Chyba bardzo małe cebulki zostają i potem, jak nabiorą masy dopiero je widzimy.
Zdjęcia cudne,

Zdjęcia cudne,
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Czosnek karatawski w tym wydaniu wygląda zjawiskowo a zarazem tajemniczo https://images90.fotosik.pl/353/316370aac9b57735.jpg .Pogoda sie poprawia a Ty calutkimi dniami z pewnością w pracy
Dzisiaj wnuk zrobił mi niby pergole dla Doktorka już nie mogę doczekać sie na kwitnący efekt. Nie ma tam wielkiego pola do popisu więc trzeba improwizować .Cudne tulipanowe kwitnienia u mnie tylko parę takich niedobitków się pojawiło ,a sadzone jesienią wszystkie wymarzły
Będę sie powtarzać,ze fotki cudne

- marta64
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3243
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, u mnie czosnek karatawski rósł na brzegu rabaty, a teraz dziwnym trafem znalazł się metr od niego i widzę go tylko wiosną
Siewki z nasion posianych są, ale samosiejek nie widzę
Piękne tulipanki botaniczne
Trzeba jesienią rozejrzeć się za nowymi odmianami. Nie znasz nazwy tych czerwonych? Kiedyś wiedziałam jak się nazywają, ale przez kilka lat pokazywały tylko liście i zapomniałam
Ciekawe czy trójkącik zaowocuje większą ilością kokonów
Deszczu, jak jesteś w pracy, a słoneczka w wolnym czasie
Piękne tulipanki botaniczne
Ciekawe czy trójkącik zaowocuje większą ilością kokonów
Deszczu, jak jesteś w pracy, a słoneczka w wolnym czasie
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
-
Iwonka1
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Florku, jest nadzieja, że przynajmniej jeszcze jeden maluszek zakwitnie. Temu to idzie jakoś najbardziej powoli, bo ledwo pączki widać wychodzące prawie ziemi. One rzeczywiście są słodkie


Marysiu, mój poprzedni irys bucharski nawet nie osiągnął takiego rozmiaru jak ten i zginął. A rósł u mnie przez podobny czas. Irysek niestety już przekwitł, jego sezon tym razem trwał niezwykle krótko. Być może przyczynił się do tego brak wody, a może on tak po prostu ma
Tulipanów w tym roku nie będę kupować. Jak na swoje niewielkie rozmiary (oczywiście nie moje, tylko działki
), to mam ich już całkiem sporą gromadkę i w tym roku większość z nich będzie kwitła. Jest kilka niedobitków, ale i tym dam szansę i zostawię na następny rok. Dostały jedzonka, to mam nadzieję, że darmo jeść nie będą.
Pełnego hiacynta mam już chyba trzeci sezon i mimo iż nie kwitnie jakoś spektakularnie, to jednak stanowi pewną odmianę. Do tej pory rósł w złym miejscu, został przesadzony i teraz ma nie tylko więcej miejsca, ale i jest lepiej widoczny. Zobaczymy czy się odwdzięczy za zmianę warunków, czy też pozostanie obojętny wobec moich zabiegów względem niego.
Dalia przesadzona do wiadra nabrała wigoru, zmężniała i w tej chwili prezentuje się bardzo dobrze
Ale następnym razem chyba udam, że nie zauważam jej chęci do wcześniejszego startu, bo targanie jej na i z balkonu nie jest takie łatwe. Na szczęście już coraz rzadziej zdarza się noc z przymrozkiem, to jakoś nie nadszarpnęło to moich sił, ale lepiej niech sobie rosną wszystkie razem. Niemniej jednak oczywiście, że życzyłabym sobie tylko takich problemów, dlatego też z przyjemnością przygarniam życzenia


Maryniu, bucharski już niestety przekwitł, ale to rzeczywiście fajny maluszek. Szybko zakwita, nie zbiera się z tym jak do wylotu za morze, tylko "bach" i już.
Dziękuję


Lucynko, większość moich tulipanów botanicznych, to ubiegłoroczne zakupy i ciekawa jestem jak będą kwitły w następnym sezonie. O tej porze cieszą oczy kolorkami, szczególnie u mnie, kiedy ogród mam jeszcze taki pusty. Ich czas już mija, ale za chwilkę będą kwitły inne tulipany, tak więc mam nadzieję, że będzie co oglądać
Tydzień był całkiem przyzwoity. Dwa dni udało spędzić mi się na działce, to już jest dobrze. Niestety mój wolny czas od poniedziałku gwałtownie się skurczy, bo już wracamy do dodatkowej pracy. Nie narzekam jednak, w końcu sama sobie tak wybrałam, a poza tym dodatkowy grosz zawsze się przyda, a ja jak zwykle pogodzę jedno z drugim
Za życzenia


Soniu, w tej chwili czosnków karatawskich mam już przynajmniej kilkanaście, ich liście są nie do pomylenia z innymi. W jednym miejscu mogą to być rzeczywiście jakieś pozostałe cebulki przybyszowe, ale w innych to już raczej siewki, bo tam nigdy nie rosły. To są chyba pierwsze czosnki jakie się u mnie pojawiły i ogromnie je lubię, tak więc nie stanowi to dla mnie problemu, przynajmniej na razie. Nadmiar zawsze znajdzie odbiorców, w pracy ciągle słyszę zapewnienia, że wezmą wszystko
Piórek mi przybywa za takie pochwały, dziękuję


Jadziu, karatawski to mój ulubieniec, chociaż mizernego wzrostu
Drugim z kolei czosnkowym ulubieńcem jest czosnek olbrzymi, ponownie więc widać, że to nie zawsze rozmiar ma znaczenie
Pergolę widziałam, brawa dla wnuka
Teraz Doktorek będzie mógł rozwinąć skrzydła
Tulipany dopiero zaczynają. Całe szczęście, że nie kwitną wszystkie na raz, to jeszcze przez jakiś czas będę mogła się nimi cieszyć. Tym bardziej, że po tulipanach wszystko będzie rosło tylko w zielone, koloru będzie niewiele. Jakoś nie potrafię zapełnić tej pustki, a poza tym nie mam już miejsca na nowe nasadzenia.
Pochwały sprawiają, że pęcznieję z dumy, a to niebezpieczne. Oby tylko woda sodowa nie uderzyła mi do głowy....Dziękuję


Martuś, tym razem znacznik przy czerwonych tulipanach był, ale tak zatarty, że nie nie mogłam nic odczytać. Jakieś pojedyncze litery, na początku "v", potem długo nic i na końcu prawie cały człon. Wpisałam, co wiedziałam i wyobraź sobie, że znalazłam
To "Van tubergen's variety". Kolorem tak daje po oczach, że nie sposób go nie zauważyć. Botaniczne tulipanki to w większości młodziki, ale bardzo na nie liczę i w przyszłym sezonie. Tej jesieni tulipanów nie będę kupować, coraz trudniej cokolwiek mi wcisnąć. Już mi cierpnie skóra, na samą myśl, że czeka na mnie jeszcze 18 liliowych cebul
Wydaje mi się, że karatawski częściowo na pewno wyrasta z samosiewek, bo wyrasta w miejscach odległych od roślin matecznych. W tej chwili widzę go już przynajmniej w czterech miejscach. Czosnków nigdy nie siałam i jeszcze do niedawna same też się nie siały. A teraz widzę tyle różnych wyrastających siewek, że strach się bać. Niby od przybytku głowa nie boli, ale raczej zacznę ciut wcześniej wycinać przekwitnięte kule, żeby uniknąć lasu cieniusieńkich szczypiorków.
Murarki jak widać mają teraz gorący czas, najpierw swawole, ale za to potem czeka je ciężka praca. Będą musiały się uwijać, bo niestety ich żywot krótki.
Żeby to się tak dało sterować pogodą, to każdy chciałby skorzystać i wtedy kłótnie gotowe. Każdy chciałby pogodę w innym terminie i jak tu wszystkim dogodzić. Niemniej, dziękuję
i mam nadzieję, że chociaż czasami warunki podpasują się do mojego grafiku.

Po brzydkim wyglądzie pierwiosnków nie ma już śladu

W tym tygodniu udało mi się dwa dni spędzić na działce
Mam nadzieję na więcej, ale końcówkę tygodnia zapowiadają deszczową, to pewnie z moich planów nic nie wyjdzie. Jednak susza już tak się daje we znaki, że tym razem mogę odpuścić. Oby tylko rzeczywiście popadało, a nie jak to było wczoraj, deszczu parę kropel, a za to zimno jak w lutym.
W poniedziałek pojechałam na działkę po nocy, chociaż nie bezpośrednio, jak to mam w zwyczaju. W rowerowych torbach miałam 50 wiejskich, grzechoczących jajeczek, a to zbyt niebezpieczny ładunek, żeby go przewozić 20 kilometrów takim środkiem transportu, jakim dysponuję. Dlatego też najpierw wróciłam do domu, odkryłam balkonowy foliaczek i wystawiłam na zewnątrz pomidorki. Jeszcze przygotowałam sobie śniadanko na działkę i miałam jechać, ale pogoda była w w dalszym ciągu mało zachęcająca. Jakoś zimno i wietrznie, na termometrze zaledwie cztery stopnie, zimno
To w takim razie postanowiłam jeszcze wypić w domu kawusię, coby nie zasnąć po drodze
Na działkę dotarłam dopiero przed dziesiątą. Kanapkę zjadłam już w biegu i wzięłam się do roboty, bo temperatura nie pozwalała na siedzenie ani w domku, ani na zewnątrz. Mimo słońca, trzeba było się nieźle ruszać, żeby nie że sztywnieć z zimna. No to się ruszałam. Nastawiłam podlewanie z dwóch węży, a sama wzięłam się za pielenie po kącikach. Przy okazji pielenia wykopałam kilka lilii, bo jakoś tak dziwnie wystawy ponad ziemię, mały kieł, a obok kłąb korzeni, że wyglądało to trochę dziwnie, a poza tym nie wiedziałam jak do nich podejść. Po wykopaniu okazało się, że to pozostałości po wcześniejszych cebulach i mogłam je spokojnie usunąć bez wykopywania całości. Ale człowiek uczy się na błędach, teraz już będę wiedziała. Tak potraktowałam trzy lilie, wszystkie drzewiaste i teraz nie wiem jak mi się odpłacą za takie traktowanie. Zrobiłam to szybciutko, to mam nadzieję, że nawet tego nie zauważyły. Cebule mateczne mają ogromne i zrobiły na mnie równie ogromne wrażenie


Działkę podlałam porządnie, musiałam wykorzystać fakt, że z powodu chłodu niewielu było sąsiadów i woda lała się z kranów ochoczym strumieniem. Przed piętnastą osłabłam, chciałam chwilę odpocząć i zbierać się do domu. Domek był przeraźliwie wyziębiony, i o tej godzinie nie chciało już mi się palić w kominku, bo sporo z tym zachodu, a przecież za chwilę miałam jechać. Okutałam się więc kocem i na chwilę siadłam na leżaku przed domkiem, chociaż tam było niewiele ciepłej. Jak usiadłam, tak nie mogłam już wstać, w jednej chwili odcięło mi prąd
Zaczęłam przemyśliwać drogę powrotną do domu i jak bym nie patrzyła, to wychodziło mi, że sama się nie dowlokę. W normalnych warunkach, w takich sytuacjach podjeżdżam rowerem tylko na pętlę autobusową, wysiadam na osiedlu i już ten pozostały do przejechania kilometr pokonuję bez trudu. Jednak teraz komunikacją miejską nie jeżdżę, póki nie muszę. Zadzwoniłam więc w ostatniej chwili po eMa i zagroziłam, że jak po mnie nie przyjedzie, to nocuję na działce. Zdawałam sobie sprawę, że troszkę krzyżuję mu plany, ale przecież musiałam spróbować. Oddzwonił za dziesięć minut, że wszystko zorganizował i przyjedzie po mnie. Dobrze, że ostatnio zamontował bagażnik rowerowy na dachu, bo inaczej rower musiałby pozostać na działce, a ja następnego dnia na działkę musiałabym dojść piechotą
Oczywiście po drodze musiałam się na słuchać, "że przecież mi mówił, żebym nie przesadzała, że znowu wyszło na jego, że po co tyle robię, a co było gdyby nie mógł po mnie przyjechać", ale odbierałam to już tylko jako mruczenie w tle i zupełnie nie brałam do głowy
Do wieczora przeleżałam trochę przysypiając, trochę zerkając w telewizor, a jak tylko przyszła pora na kury, to razem z nimi powędrowałam spać.

Rano obudziłam się pełna sił witalnych, wspomnienie zmęczenia tylko gdzieś mi się tliło w tyle głowy. Wypiłam kawę, spakowałam torby i już sporo wcześniej pojechałam na działkę. Tego dnia już jednak tak nie szalałam. Miałam do posadzenia kilka roślin, kilka rozdzieliłam, kilka przesadziłam i tak leniwie minął mi dzionek. Tym razem nie mogłam sobie nawet pozwolić na zbyt intensywną pracę, bo leczyłam kontuzję ręki z dnia poprzedniego. Początkowo wydawało się, że nic wielkiego się nie stało. Pieliłam pod Bajazzo, to duża róża że sporymi kolcami. Tak niefortunnie szarpnęłam ręką, że jeden z kolców wbił mi się w kostkę na grzbiecie dłoni. Ból był piekielny, ale kolec wyciągnęłam i myślałam, że wszystko będzie ok. Wieczorem miałam obrzękniętą połowę dłoni i bolało mnie przy najmniejszym ruchu. Rano było niewiele lepiej, tyle tylko, że już nie bolało tak okropnie. Na szczęście z upływem dnia ręka przyzwyczaiła się do ruchu, boląc tylko przy bezpośrednim dotyku, tak więc dałam radę pracować. Dzisiaj nareszcie już prawie nie boli, a zaczerwienie i obrzęk zeszły już prawie zupełnie. Podejrzewam, że czubek kolca pozostał w dłoni i stąd te wszystkie dolegliwości, ale grzebanie igłą nic nie dało i maleńki, ciemny punkcik wciąż jest widoczny. Gdybym nie trafiła prosto w kość, to prawdopodobnie nic by mi nie było, bo to przecież nie mój pierwszy i na pewno nie ostatni kolec.
Jeszcze musicie wytrzymać kilka zdjęć, ale to już taka pora, że zdjęć coraz więcej i szkoda ich nie pokazać. Za chwilę przecież wszystko się zmieni, będą inne obiekty moich westchnień








A dzisiaj na obiad będą rekinki




Marysiu, mój poprzedni irys bucharski nawet nie osiągnął takiego rozmiaru jak ten i zginął. A rósł u mnie przez podobny czas. Irysek niestety już przekwitł, jego sezon tym razem trwał niezwykle krótko. Być może przyczynił się do tego brak wody, a może on tak po prostu ma

Tulipanów w tym roku nie będę kupować. Jak na swoje niewielkie rozmiary (oczywiście nie moje, tylko działki
), to mam ich już całkiem sporą gromadkę i w tym roku większość z nich będzie kwitła. Jest kilka niedobitków, ale i tym dam szansę i zostawię na następny rok. Dostały jedzonka, to mam nadzieję, że darmo jeść nie będą.Pełnego hiacynta mam już chyba trzeci sezon i mimo iż nie kwitnie jakoś spektakularnie, to jednak stanowi pewną odmianę. Do tej pory rósł w złym miejscu, został przesadzony i teraz ma nie tylko więcej miejsca, ale i jest lepiej widoczny. Zobaczymy czy się odwdzięczy za zmianę warunków, czy też pozostanie obojętny wobec moich zabiegów względem niego.
Dalia przesadzona do wiadra nabrała wigoru, zmężniała i w tej chwili prezentuje się bardzo dobrze
Ale następnym razem chyba udam, że nie zauważam jej chęci do wcześniejszego startu, bo targanie jej na i z balkonu nie jest takie łatwe. Na szczęście już coraz rzadziej zdarza się noc z przymrozkiem, to jakoś nie nadszarpnęło to moich sił, ale lepiej niech sobie rosną wszystkie razem. Niemniej jednak oczywiście, że życzyłabym sobie tylko takich problemów, dlatego też z przyjemnością przygarniam życzenia


Maryniu, bucharski już niestety przekwitł, ale to rzeczywiście fajny maluszek. Szybko zakwita, nie zbiera się z tym jak do wylotu za morze, tylko "bach" i już.
Dziękuję



Lucynko, większość moich tulipanów botanicznych, to ubiegłoroczne zakupy i ciekawa jestem jak będą kwitły w następnym sezonie. O tej porze cieszą oczy kolorkami, szczególnie u mnie, kiedy ogród mam jeszcze taki pusty. Ich czas już mija, ale za chwilkę będą kwitły inne tulipany, tak więc mam nadzieję, że będzie co oglądać
Tydzień był całkiem przyzwoity. Dwa dni udało spędzić mi się na działce, to już jest dobrze. Niestety mój wolny czas od poniedziałku gwałtownie się skurczy, bo już wracamy do dodatkowej pracy. Nie narzekam jednak, w końcu sama sobie tak wybrałam, a poza tym dodatkowy grosz zawsze się przyda, a ja jak zwykle pogodzę jedno z drugim
Za życzenia



Soniu, w tej chwili czosnków karatawskich mam już przynajmniej kilkanaście, ich liście są nie do pomylenia z innymi. W jednym miejscu mogą to być rzeczywiście jakieś pozostałe cebulki przybyszowe, ale w innych to już raczej siewki, bo tam nigdy nie rosły. To są chyba pierwsze czosnki jakie się u mnie pojawiły i ogromnie je lubię, tak więc nie stanowi to dla mnie problemu, przynajmniej na razie. Nadmiar zawsze znajdzie odbiorców, w pracy ciągle słyszę zapewnienia, że wezmą wszystko
Piórek mi przybywa za takie pochwały, dziękuję



Jadziu, karatawski to mój ulubieniec, chociaż mizernego wzrostu

Pergolę widziałam, brawa dla wnuka
Teraz Doktorek będzie mógł rozwinąć skrzydła Tulipany dopiero zaczynają. Całe szczęście, że nie kwitną wszystkie na raz, to jeszcze przez jakiś czas będę mogła się nimi cieszyć. Tym bardziej, że po tulipanach wszystko będzie rosło tylko w zielone, koloru będzie niewiele. Jakoś nie potrafię zapełnić tej pustki, a poza tym nie mam już miejsca na nowe nasadzenia.
Pochwały sprawiają, że pęcznieję z dumy, a to niebezpieczne. Oby tylko woda sodowa nie uderzyła mi do głowy....Dziękuję



Martuś, tym razem znacznik przy czerwonych tulipanach był, ale tak zatarty, że nie nie mogłam nic odczytać. Jakieś pojedyncze litery, na początku "v", potem długo nic i na końcu prawie cały człon. Wpisałam, co wiedziałam i wyobraź sobie, że znalazłam

Wydaje mi się, że karatawski częściowo na pewno wyrasta z samosiewek, bo wyrasta w miejscach odległych od roślin matecznych. W tej chwili widzę go już przynajmniej w czterech miejscach. Czosnków nigdy nie siałam i jeszcze do niedawna same też się nie siały. A teraz widzę tyle różnych wyrastających siewek, że strach się bać. Niby od przybytku głowa nie boli, ale raczej zacznę ciut wcześniej wycinać przekwitnięte kule, żeby uniknąć lasu cieniusieńkich szczypiorków.
Murarki jak widać mają teraz gorący czas, najpierw swawole, ale za to potem czeka je ciężka praca. Będą musiały się uwijać, bo niestety ich żywot krótki.
Żeby to się tak dało sterować pogodą, to każdy chciałby skorzystać i wtedy kłótnie gotowe. Każdy chciałby pogodę w innym terminie i jak tu wszystkim dogodzić. Niemniej, dziękuję
i mam nadzieję, że chociaż czasami warunki podpasują się do mojego grafiku.
Po brzydkim wyglądzie pierwiosnków nie ma już śladu

W tym tygodniu udało mi się dwa dni spędzić na działce
W poniedziałek pojechałam na działkę po nocy, chociaż nie bezpośrednio, jak to mam w zwyczaju. W rowerowych torbach miałam 50 wiejskich, grzechoczących jajeczek, a to zbyt niebezpieczny ładunek, żeby go przewozić 20 kilometrów takim środkiem transportu, jakim dysponuję. Dlatego też najpierw wróciłam do domu, odkryłam balkonowy foliaczek i wystawiłam na zewnątrz pomidorki. Jeszcze przygotowałam sobie śniadanko na działkę i miałam jechać, ale pogoda była w w dalszym ciągu mało zachęcająca. Jakoś zimno i wietrznie, na termometrze zaledwie cztery stopnie, zimno
To w takim razie postanowiłam jeszcze wypić w domu kawusię, coby nie zasnąć po drodze 


Działkę podlałam porządnie, musiałam wykorzystać fakt, że z powodu chłodu niewielu było sąsiadów i woda lała się z kranów ochoczym strumieniem. Przed piętnastą osłabłam, chciałam chwilę odpocząć i zbierać się do domu. Domek był przeraźliwie wyziębiony, i o tej godzinie nie chciało już mi się palić w kominku, bo sporo z tym zachodu, a przecież za chwilę miałam jechać. Okutałam się więc kocem i na chwilę siadłam na leżaku przed domkiem, chociaż tam było niewiele ciepłej. Jak usiadłam, tak nie mogłam już wstać, w jednej chwili odcięło mi prąd
Zaczęłam przemyśliwać drogę powrotną do domu i jak bym nie patrzyła, to wychodziło mi, że sama się nie dowlokę. W normalnych warunkach, w takich sytuacjach podjeżdżam rowerem tylko na pętlę autobusową, wysiadam na osiedlu i już ten pozostały do przejechania kilometr pokonuję bez trudu. Jednak teraz komunikacją miejską nie jeżdżę, póki nie muszę. Zadzwoniłam więc w ostatniej chwili po eMa i zagroziłam, że jak po mnie nie przyjedzie, to nocuję na działce. Zdawałam sobie sprawę, że troszkę krzyżuję mu plany, ale przecież musiałam spróbować. Oddzwonił za dziesięć minut, że wszystko zorganizował i przyjedzie po mnie. Dobrze, że ostatnio zamontował bagażnik rowerowy na dachu, bo inaczej rower musiałby pozostać na działce, a ja następnego dnia na działkę musiałabym dojść piechotą
Do wieczora przeleżałam trochę przysypiając, trochę zerkając w telewizor, a jak tylko przyszła pora na kury, to razem z nimi powędrowałam spać. 
Rano obudziłam się pełna sił witalnych, wspomnienie zmęczenia tylko gdzieś mi się tliło w tyle głowy. Wypiłam kawę, spakowałam torby i już sporo wcześniej pojechałam na działkę. Tego dnia już jednak tak nie szalałam. Miałam do posadzenia kilka roślin, kilka rozdzieliłam, kilka przesadziłam i tak leniwie minął mi dzionek. Tym razem nie mogłam sobie nawet pozwolić na zbyt intensywną pracę, bo leczyłam kontuzję ręki z dnia poprzedniego. Początkowo wydawało się, że nic wielkiego się nie stało. Pieliłam pod Bajazzo, to duża róża że sporymi kolcami. Tak niefortunnie szarpnęłam ręką, że jeden z kolców wbił mi się w kostkę na grzbiecie dłoni. Ból był piekielny, ale kolec wyciągnęłam i myślałam, że wszystko będzie ok. Wieczorem miałam obrzękniętą połowę dłoni i bolało mnie przy najmniejszym ruchu. Rano było niewiele lepiej, tyle tylko, że już nie bolało tak okropnie. Na szczęście z upływem dnia ręka przyzwyczaiła się do ruchu, boląc tylko przy bezpośrednim dotyku, tak więc dałam radę pracować. Dzisiaj nareszcie już prawie nie boli, a zaczerwienie i obrzęk zeszły już prawie zupełnie. Podejrzewam, że czubek kolca pozostał w dłoni i stąd te wszystkie dolegliwości, ale grzebanie igłą nic nie dało i maleńki, ciemny punkcik wciąż jest widoczny. Gdybym nie trafiła prosto w kość, to prawdopodobnie nic by mi nie było, bo to przecież nie mój pierwszy i na pewno nie ostatni kolec.
Jeszcze musicie wytrzymać kilka zdjęć, ale to już taka pora, że zdjęć coraz więcej i szkoda ich nie pokazać. Za chwilę przecież wszystko się zmieni, będą inne obiekty moich westchnień








A dzisiaj na obiad będą rekinki

Re: Pierwsze koty za płoty V
Matko,gdzie Ty nałapałaś tyle rekinów?Jeszcze nie widziałam takich ryb.
Kwiatki piękne.Pierwiosnki pełne cudowne.Czerwone bliżniaczki fotogeniczne.
Też chodzę z poklejonymi rękami.Nie wiem gdzie ja je kaleczę.?
Kwiatki piękne.Pierwiosnki pełne cudowne.Czerwone bliżniaczki fotogeniczne.
Też chodzę z poklejonymi rękami.Nie wiem gdzie ja je kaleczę.?
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko zdjęcia, opisy jak zawsze rewelacyjne. W ogóle nie widać po roślinkach, że mają sucho, takie dorodne dają po oczach pięknymi kolorkami.
Co to za odmiana wilczomlecza https://images92.fotosik.pl/356/9bc42b1d8431d46c.jpg
Masz niektóre roślinki mi zupełnie obce, widzę je po raz pierwszy to samo z nazwa do tej pory nigdy nie spotkałam.
Jak to dobrze mieć fajnych M, zawsze można w potrzebie na nich liczyć.
Co to za odmiana wilczomlecza https://images92.fotosik.pl/356/9bc42b1d8431d46c.jpg
Masz niektóre roślinki mi zupełnie obce, widzę je po raz pierwszy to samo z nazwa do tej pory nigdy nie spotkałam.
Jak to dobrze mieć fajnych M, zawsze można w potrzebie na nich liczyć.


