I na razie bedzie lekki stop z zakupami hojowymi, bo po pierwsze fundusze nie sa z gumy, po drugie mam w planie (tez forumowe) zakupki hibiskusowe, a na to potrzeba i srodkow i miejsca w zlobku.
Wczoraj zapodalam sobie na parapet duze, plastikowe pudlo - cale z bialawego, przezroczystego plastiku, celowo szukalam zeby pokrywa tez byla taka - i do niego wstawilam czesc hibkow i hoje w keramzycie. Hojkom zrobi sie wilgotny mikroklimat, a hibiskusom tez powinno byc lepiej. Mysle, ze do ukorzeniania roznosci to bedzie idealne, choc... troche jednak male, ale dluzsze sa od razu i szersze i za bardzo by wisialy z parapetu.
Odpadl mi otwierajacy sie paczek malutkiego hibiskusa. Moja wina, potracilam go. Wiem jednak, ze to musi byc jeden z hibkow od
doromichu bo zdazyl pokazac kolor - jest podobny nieco do Normy, pomaranczowy. Skoro pozbyl sie kwiatu, przesadzilam go do wiekszego kubasa, bo siedzial w filizance i to nie byly rozwojowe warunki. Ciesze sie jak glupek, bo to oznacza wieksza szanse, ze wsrod padnietych byly moje sadzonki. Kolejna od Doroty jest na pewno zywa.

Mam tez nieodparte wrazenie, ze wiosna sluzy wqrwimuszkom - lata tego dziadostwa zdecydowanie wiecej niz latalo, reczne katrupienie chyba im nie wystarcza. Zamowilam zolte lepy.

A! Wczoraj wywalilam na pole fuksje. Nie wszystkie przezimowaly niestety. Jedna skrzynka (3 rosliny) padla zupelnie, bo kotecki urzadzily sobie w niej zapasowa kuwete. Dranie... Widze tez straty wsrod mlodziezy. Trudno, przechowalnia w tym roku nie byla komfortowa. Calej bandzie musze zapodac chemie, bo widze mszyce w ziemi...