Dobry wieczór moi mili Goście
Wiecie co, mam już serdecznie dość tej pogody - zimno, pada, zimno, pada i tak cały czas. Dziś od rana też durś pada, a chwilami wręcz leje się z nieba. I do tego w dzień tylko 9 st. C.
Po pracy miałam jechać na działkę, bo już nie byłam od soboty, no ale się zwyczajnie nie dało. A że ze mnie łamaga życiowa, to do tego od wczoraj wieczora kuśtykam, bo się uparłam małym palcem u stopy przestawić rogówkę w pokoju - nie muszę chyba opisywać kto to starcie wygrał

Tak więc pokonywanie odległości zajmuje mi teraz nieporównywalnie więcej czasu, co by się też wiązało z tym, że zanim bym doszła na działkę, to już bym była przemoczona do suchej nitki. Aż tak nie będę narażać zdrowia.
Ale nawet nie chcę myśleć jakie używanie mają teraz te wstrętne ślimory bez jakiegokolwiek nadzoru przez tyle dni
Miałam jeszcze na dziś zaplanowane kilka rzeczy, ale niestety awaria kończyny mnie skutecznie uziemiła. Mam tylko nadzieję, że za kilka dni samo przejdzie i obędzie się bez interwencji ortopedy.
Martusiu - oj i ja już mam serdecznie dość tej mokrej zimnicy. Też jeszcze troszkę (w porównaniu do Ciebie to wręcz odrobinkę) mam siania i może jeszcze kilka rozsad pomidorków bym dokupiła i posadziła, ale sie zwyczajnie nie da w tę okropną pogodę. Wszystko już, już by chciało startować tylko ewidentnie potrzebuje trochę słoneczka i nieco więcej ciepełka.
Ale jak tak dalej pójdzie, to zamiast kwitnień będzie gnicie.
Gratuluję jeszcze raz udanego forumowego spotkania.
Dziękuję za miłe słowa, pochwały i pozdrowienia.
Również pozdrawiam i słoneczka życzę
Jadziu i u mnie wszystko wypatruje słoneczka jak nie przymierzając kania dżdżu. Dziś od rana leje i leje, diabli człowieka już biorą, bo jak udało się, że w tym roku nie wymroziło nam roślinek, to jak tak dalej pójdzie, to nam one wygniją.
Za życzenia udanego dnia dziękuję bardzo, wczorajszy był bardzo udany - po południu były moje dwa wnusie i się razem bawiliśmy. Szkoda tylko, że wieczorem postanowiłam nogą przestawiać rogówkę
Zaglądam co chwilę do Twojego cudnego ogródeczka i też czekam na kwitnienia, bo zapowiadają się super.
Współczuję tylko ślimorów, bo widzę, że w tym roku obrodziły u Ciebie jak przysłowiowe grzyby po deszczu. A na marginesie, to może od teraz będziemy mówić: jak ślimaki po deszczu
Ja nie byłam u siebie na działce od soboty i aż się boję pomyśleć, co one tam wyprawiają
Jadzinko słoneczka i ciepełka życzę nam obu
Andrzejku bardzo dziękuję za miłe słowa i pochwały pod adresem ogrodu. Jednak część z tego należy się poprzednim właścicielom, dzięki którym mam tak dorodne iglaki oraz że idę trochę na skróty kupując zwykle rośliny w donicach. Jednak rozmnażanie z nasionek, czy patyczków wymaga więcej czasu, a ja jestem niecierpliwa

Nie mniej bardzo się cieszę, że chociaż może po części ogród sprawia takie wrażenie - bo ja bardzo lubię takie "dojrzałe" ogrody.
No mam nadzieję, że po tych deszczach wszystko ruszy, a przede wszystkim przyjdzie trochę słoneczka, bo jak tak dalej pójdzie to zaczną roślinki wygniwać.
"...Kto z Jadzią przestaje, takim się staje..." - oj tak, tak - ale jest to wyłącznie pozytywne przestawanie, które obfituje w wiedzę nie tylko z zakresu flory ale i fauny, szczególnie tej ogrodowej - za co Jej serdecznie dziękuję i składam
Oj życzenia poprawy pogody przyjmuję z wielką chęcią, a i nie mam nic przeciwko radowaniu się swoim ogrodem, niech tylko przestanie padać.
Tobie również dobrej pogody i ciepełka
Marysiu w takim razie gdyby jakaś roślinka między czasie wpadła Ci w oko... to Wiesz co robić

.
Z chęcią bym się pocieszyła swoim ogrodem, ale niestety pogoda na to skutecznie nie pozwala. Leje i leje - już mam ten ogród nie tylko ochlany (jak to fajnie określiłaś u Martusi), ale i opity i zalany w sztok.
No nic, może jutro coś się chociaż trochę poprawi. Nie wiem też, jak tam sobie poczynają te wstrętne ślimory bez jakiegokolwiek nadzoru.
Jak na razie to odstawiłam tabletki i obserwuję, co też będzie. Czuję się odrobinę gorzej, ale może to tylko takie psychiczne złudzenie. Z tą solą to może być dobry trop nawet, jeżeli nie pomoże w zwalczaniu alergii, to ogólnie jej ograniczenie jest korzystne. Ale związek soli z alergią ciekawy temat, muszę poczytać. A skoro mówisz, że eMowi pomogło, to już jeden przykład na plus mamy.
Również odwzajemniam życzenia zdrowia i dobrej pogody, abyśmy w pełni mogły się cieszyć naszymi ogrodami
Lucynko w takim razie życzę przede wszystkim zdrówka. U mnie też zimnica i dziś cały czas leje. Na działkę nie było sensu jechać tym bardziej, że kuśtykam powoli - to tylko bym przemokła do suchej nitki.
Najbardziej obawiam się o zniszczenia poczynione przez ślimory. Od soboty nie wiem, co się tam dzieje. Może jutro mi się uda zajechać po pracy.
Wszystko już tylko, tylko brakuje, żeby kwitło, ale potrzebuje chociaż trochę słoneczka i więcej ciepełka.
Bardzo się cieszę, że u Ciebie podlewa działkę wedle życzenia - bo moja działka już nie tylko ochlana ale i zalana w sztok.
Ten tulipan to
Marilyn
Dobrego czwartku życzę
Aniu bardzo się cieszę, że w końcu i u Ciebie roślinki dostały porcję wody z nieba. Życzę, aby zostały napojone do syta.
U mnie natomiast deszczu jak na razie dość i mogłoby przestać padać przez najbliższy czas.
Też zimnica, jak na maj oczywiście, w dzień było tylko 9 st.C.
Z wizyty na działce dzisiaj były nici, może jutro się uda o ile nie będę musiała się dokuśtykać do ortopedy - no mam nadzieję, że jednak nie.
Z tymi przeprowadzkami i spełnionymi marzeniami to różnie bywa. Sąsiedzi mojej znajomej całe życie marzyli o tym, aby się wyprowadzić z miasta, z bloku na wieś, do własnego domku. Ale przez całe aktywne zawodowe życie nie było takiej sposobności - bo praca, bo dzieci, bo to, bo tamto... Dopiero, jak osiągnęli wiek emerytalny postanowili zrealizować swoje życiowe marzenie. Jak powiedzieli, tak zrobili. Jednak ich radość nie trwała długo. Przeprowadzajac się Pani cieszyła się umiarkowanym zdrowiem, Pan ogólnie był zdrowy, miał prawo jazdy i jak trzeba było, to wsiadał za kierownicę i jechali. Niestety w niedługim czasie przeszedł incydent chorobowy, który nie pozwalał mu dalej jeździć autem. Dom na wsi, do najbliższych sąsiadów kawał drogi, oni sami w tym domu (nie pamiętam dokładnie co z tymi ich dziećmi, ale jakoś tak, że nie były na
podorędziu), małżonka bez prawa jazdy, a tu trzeba do lekarzy, na badania, na zakupy .... a i w domu i w koło niego trzeba zrobić... I tak oto ich życiowe marzenie zmieniło się w ich życiowy koszmar (to ze słów mojej koleżanki).
Dla mnie morał z tego jest taki, że trzeba uważać na niektóre marzenia - bo mogą się spełnić.
Oczywiście absolutnie nie namawiam na zmianę planów, tylko tak w związku z Twoim postem mi się ta historia przypomniała.
Mój dom rodzinny był/jest właśnie w pobliżu lasu i jest to coś wspaniałego. Co prawda od tamtego czasu (mojego dzieciństwa) przybyło domów w około, ale mimo to las uwielbiam. Podobnie z resztą jak góry.
Aniu przesyłam serdeczności i życzenia pogody wedle potrzeby
Na zakończenie wyjaśniam Wszystkim zainteresowanym, cóż to za cudaczny dziwaczek u mnie wyrósł:
A mianowicie jest to liść liliowca, który zamiast pionowo do góry postanowił rosnąć spiralnie i w poziomie, a do tego jeszcze jakiś taki szeroki
Niestety aktualnych zdjęć dalej brak...
Dobrego czwartku 