

A ślimaczki polegały na tym, że do środka skorupek była napakowana jakaś zmielona masa "czegoś"

Smacznego.
P.S. Oczywiście z talerza zniknęły wszystkie ślimaczki.
P.S.2. my z M, uszczknęliśmy symbolicznie, żeby nie było, że to my zeżarliśmy.... Choć mój M jest znanym kulinarnym degustatorem i nic co ...jakieś tam.... nie jest mu obce.
P.S.3. Po degustacji wszyscy przeżyli i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń.
Ach, zapomniałabym o najważniejszym



