Pieknidła, własnie wróciłam ze spacerku, gile wiszą mi do pasa,
na dworze wilgotno i mroźnie, teraz stałe -5C i księżyc w lisiej czapie :P
Wszystkie doniczkowe już wkopane, zapatulone w kompostowniku,
lub przeniesione do piwnicy.
Teraz tylko zostaje wyłączenie fontanny, gdy przyjdą mrozo-śniegi.
Mam nadzieję, że jak najpóźniej

.
Magiczna, fotki mają to do siebie, że można wklejać tylko te najciekawsze.
Co nieniejszym uczyniłam

.
Smoczku, polecam, polecam raczej Krzywaczkowe dania, niż 12 zł za ruskie w Bidzie.
Choć klimat tam miły, chleb- przedni, a i kominek wędrowaca ciepłęm otuli.
Jednak adreanalina - tylko w Myślenicach lub Krzywaczce.
Izulko/ chatte, to wszystko dzisiejsze, południowe i rozgrzane słonkiem.
Ta kula biała za kunighamią, to niedoróbka
Styropianowe kule, które się powleka farbą i nakłada na bambusy wspornikowe, żeby sobie nie wydłubać oka, przy sadzeniu/ pieleniu/ nachylaniu.
Jakoś nie mam od 2 lat natchnienia, by je wykończyć i tak sobie stoją
" nadziewane bambusowo"

Po zdjeciowaniu i sadzeniu - Kochanie gorącą kąpiel zrobiło,
więc nie narzekam, az w szpiku cieplej, Kochanie :P
Izuś, czerwone pazury, jak u grzebiącej kury, hihihihii
Jeszcze tylko brakuje mi czerwonych korali, bym była kogutem
A pazury, to jedyny element kobiecości, który się ostał w kufajach,
buciorach pancernych i swetrzyskach - ciepłych ( a nie kobiecych).
Powojnik Matka Siedliska, to taka clemtisowa New Dawn.
Jej nie da się zarżnąć i nawet po położeniu przez halny, częściowym połamaniu,
od zawietrznej - wypuszcza kwiatki.
Brzydkie, zielonkawe ale rozumiem, że przemarznięte do kości
W teorii, to ona ma 2 rzuty, pełnokwiatowy na dwuletnich pędach
i pusty, na rocznych przyrostach ale u mnie tylko jeden długi rzut kwiatów
i na dodatek, raczej późny.
Tę domiane mogę spokojnie polecic na ekstremalne stanowiska
( pod okapem, na przeciągu i w nieosłonietym miejscu, radzi sobie nieokrywana).
Halinko, dziękuję za dobre słowo.
Dominującym elementem w chusteczkowym są sztachety i pręgierze !

I kompostowniki, hihihihihii
Grażynku, już nastawiam teleporter na odbiór i łapię Cię w ramiona !
Aśku, po kolei proszę, byście się nie zmaterializowały, jako bliźniaczki zrośnięte bioderem :230
Choć przy joggistycznych umiejętnościach Grażynki i z tym, by sobie poradziła!
A to śmieszna historia cyprysika.
Wymarzł zeszłej zimy i jakoś niczego nie wypuścił przez pół roku.
Więc dziś miał wyprowadzkę na kompostowonik.
Złapałam za te brązowe pypcie, ciągnę , ciągnę i diabeł go chyba trzyma!
Okazuje się, że korzenie zdrowe, białe, silne, wrośnięte mocno, że hej!...
Tylko góra nie wytrzymuje tutejszego klimatu.
Tylko, kurczę, co mi po pięknej bryle korzeniowej bez góry?
No, same zobaczcie to DZIWO.
i plan główny, czyli wszechobecne SZTACHETY.
