Witam po weekendzie

. Opowiem Wam pokrótce jaki miałam przedweeekend i sam weekend. Miesiąc temu zamówiłam w LM wełnę. Umawiałam termin dostawy na 15. Taki długi okres oczekiwania był z ich winy. Kilkakrotnie dopytywałam, czy na pewno 15 będzie dostawa. Tak. No ok, wzięliśmy wolne, zamówiliśmy dostawę płyt. W czwartek dostaję smsa że dostawa będzie 18.

. Emocji nie było końca. Smsa dostałam wieczorem więc już z żadną infolinią się nie połączyłam. Firma kurierska zgodziła się dostarczyć mi paczkę w sobotę ale jeśli LM dopłaci ponad 500 zł. Zrobiłam aferę i dopłacili. Kurier przyjechał w sobotę. Ale co ja się w czwartek i piątek nerw najadłam to moje. Ja wiem, że też jestem pracownikiem jakiejś tam firmy, wiem że też mogę się pomylić. Ale jeśli ktoś ustawia termin z miesięcznym wyprzedzeniem i kilkakrotnie dopytuje to chyba żenadą jest niedotrzymac warunków... Zwłaszcza że podkreślałam że tam działkuję w inny dzień dostawa nie wchodzi w ogóle w rachubę.
No więc rabaty nie popielone. Syf jak 150 wszędzie ale wełna zrobiona. W piątek powsadzałam co miałam powsadzać do ziemi. I tak do godziny 23 pracowaliśmy od rana i cięliśmy płyty. Na koniec pomalowaliśmy ściany i uszczelniliśmy podłogę. W sobotę dalej docinaliśmy płyty - na dach. Włożyliśmy wełnę na dach i ściany, pomalowaliśmy podłogę i pracowaliśmy do 3 w nocy. W niedzielę zrobiliśmy trójkąty z płyt na boki u góry i włożyliśmy wełnę. W międzyczasie umyłam szafki kuchenne i komody, wstawiłam kilka pralek, pozmywałam garki, szklanki po zimie. Niestety bajzel dalej jest i jeszcze w ten weekend nie będziemy spać u siebie. Niby mały domek a wcale tak szybko nie można go posprzątać.
Położyliśmy sobie jeszcze płytki na ścianie gdzie mamy kuchnie. Została nam z remontu sypialni biała kostka więc obłożymy sobie może następnym razem futrynę od drzwi od strony wewnętrznej. No i zostało całe wykończenie. Czyli podokręcanie i przycinanie listewek maskujących łączenia płyt, posprzątanie, pranie itd.
Ostatnio zrozumiałam, że ciągle brakuje mi jednego dnia. Brak na dokończenie domku, posadzenie czegoś, wypielenie. Co tydzień potrzebuję jeden dzień więcej. Tydzień powinien mieć 8 dni. W tym weekend powinien trwać piątek, sobota, niedziela, poniedzela.
Dobra wiadomość jest taka, że cały weekend miało lać włącznie z piątkiem a tu padało tylko w sobotę delikatnie. I chwała Bogu, bo jakby lało to nic byśmy nie zrobili.
Dorotko niech sobie leje od poniedziałku do czwartku. Byle weekendy były ładne.
Pierwsze pąki
Susan

Marlenko no jak uważasz. Obyś miała zdrową ładną sadzonkę. Moja właśnie zrobiła się sucha. Jak ją przycinałam to żyła a teraz kaput. Pewnie odbije od ziemi.
Rogów

Osiu nie wiem kiedy weźmiemy się za kamienie na dole studni. Wiem że to strasznie szpeci. Ale ciągle brak nam czasu. Może przy końcu maja albo w czerwcu coś się uda zrobić. Też mi się to nie podoba i razi mnie po oczach za każdym razem jak tam tylko przechodzę. Dzięki za tyle komplementów.
Dorfi w ogóle się jeszcze nad tym nie zastanawiałam. Wsadziłam ją koło kosodrzewiny. No nie tak bliziutko. Odstęp jest spory. Chciałabym stworzyć tam taki klimat... niska kosodrzewina, bonsaiowa glicynia, jakieś trawy no i coś szczepionego na pniu. Nie rabata, taki kącik. Chyba na razie nie będę jej niczym obsadzać.
Czereśnia
Burlat
Ania las Aprilkowy to dopiero plany na hohoho lat. Za jakiś czas. Zanim weźmiemy się za porządki w lesie to wiesz.. sporo czasu minie. Myślałam że będzie to wszystko szybciej szło ale idzie jak po grudzie.
U mnie na szczęście nie padało. Tzn. popadywało w sobotę koło 19-22 ale to taki lekki dReszczyk. Z tą Bobo się właśnie zastanawiam.. że trochę niska.
Vienna
Berry Smoothie
Jolu od działki mam do Warszawy jedyne 50km. Ale jakoś nigdy nie mam czasu. Ostatni raz byłam w lipcu w zeszłym roku. Jak Tata żył to jeszcze się do rodziny jeździło. A teraz jakoś tak niemrawo bez Niego. No szkoda że te przesyłki są właśnie takie niebezpieczne. U mnie jakaś parodia jest z tymi sklepami z roślinami. Czekam na Tracza, może tam coś będzie. Ale to jeszcze z dwa tygodnie do otwarcia sezonowego punktu.
Sweet Tea

Beauty Color
Grażynko no właśnie podobają mi się od dawna. Ale zobacz ile miałam odmian co roku sadzonych a ile zostało. W gruncie jedna, reszta w donicach. OOO .. przepraszam. W gruncie trzy. Miskant, Red Baron i czarna trawa. Ta ostatnia w ogóle nie wiem czy zimę przetrwała. Próbuję dalej. Może znajdę wreszcie coś, co się u mnie utrzyma i będzie pięknie rosło. Nigdy nie sądziłam, że z trawami będzie taki problem . Raczej bym się spodziewała że róże będą większym problemem.
Berry Marmolade
Zuza no pewnie i to się bardziej opłaca itd. Ale ja do prowadzenia na pniu zwykłych roślin nie mam głowy. Wisterii się boję. O uprawie hortensji też nie wiele wiem. Także nie biorę się nawet za coś takiego. Jak kupię to gotowca. Tylko ciekawe czy gdzieś znajdę. Ale ogólnie masz rację. Ci którzy wiedzą jak temat ugryźć to najlepsze mają rozwiązanie.

Tabliczka ciągle spadała, więc musiała zostać potraktowana wkrętem. Kiepsko wygląda, ale zamaluję go w wolnej chwili na biało i może nie będzie się rzucał w oczy.
A teraz co w trawie piszczy gdy mnie nie ma... czyli mieszkańcy Rancza.
Zaciążona smoczyca
I dziki lokator niepłacący czynszu.

Ja wiem, że sama zaprosiłam ptaki do ogrodu. Toleruję je naprawdę prawie wszędzie. Ale nie po to im tyle budek zainstalowałam żeby mi na tarasie siedziały. Są coraz śmielsze. Jak nie w altanie to teraz na tarasie. Dobrze że mi jeszcze przez okno do domu nie wlatują.