Ach... nie będę się wdawać w szczegóły... bo tajemnica służbowa, wiecie

ale ludzie z kwestii mniej znaczącej niż moje skromne koło, potrafią zrobić szum...
Marta... gąszczu to ja nawet nie pokazałam

ale są miejsca, gdzie mam... "bardziej"...
Mały metraż... po paru sezonach nałogowego dosadzania (bo łyso) zaczyna pokazywać swoje... zalety
Ale... ja lubię busz... byle w odpowiednim momencie zachować odpowiednią proporcję nasadzeń planowanych do niepożądanych (zwanych przez niektórych niechętnie chwastami

)...
Potem już luzik... żaden taki sie tam nie zaplącze... a nawet jakby - polegnie w walce o przetrwanie...
Taką mam nadzieję
Dalu... pamiętam doskonale "oba-dwa" Twoje kąciki wypoczynkowe...
A Twój ogród pozostaje w naszych wspomnieniach jako niedościgniony ideał...
Wiem... czaaas... duuuużo czasu...
W kole pasowałyby mebelki... które stanąć tam raczej nie mogą, bo stałyby się pokusą...
O ile ławkę jeszcze można zakotwiczyć w podłożu... z drobnymi mebelkami, w założeniu mobilnymi, byłoby nieco trudniej...
Na razie... w ramach wiary w człowieka, M nie umocował stołu i ławy... jakby co, następne już będzie musiał

Donice są z... LM

a jednocześnie z betonu

wyprzedażowe zdobycze za parę złotych...
Nie obłażą, w przeciwieństwie do "terrakotowej"...
Siberio... krwawnik i mnie zaskoczył w tym roku...
Zakupiony ubiegłej wiosny w jednym ze sklepów internetowych dla mnie i dla Iwony z Nowego Lasu

tam rósł imponująco, u mnie zaś wyjrzał z ziemi kilkoma badylkami i tak tkwił w stagnacji do końca sezonu...
Niedawno ze zdumieniem wygrzebałam spod niego parę roślin rosnacych obok i spętałam, na co przystał niechętnie...
Ewo... kamienie być muszą! Podziwiam samozaparcie... i nośność plecaka

W przypadku donic wystarczy konewka, ale na moim piachu inne roślinki zaczynają pożądliwie łypać na każdą kroplę... i kończy się na wężu...
Pielęgnacja ogrodu... hmmm... przy pracy zawodowej, prowadzeniu (nawet wspólnym) domu i dzieciach (czytaj: zajęcia szkolne i inne) pozostaje mi na to niewiele czasu...
W ciągu tygodnia udaje mi się wygospodarować dwie-trzy godziny... zwykle przedwieczorne lub wręcz wieczorne... to tak licząc łącznie w całym tygodniu... nie codziennie...
W weekend - staram się jedno popołudnie poświęcić na bieżące prace...
Grubsze roboty wymagają wkomponowania w grafik... mężowski
Dorota... kawy nie pijam (i nie wypominajcie mi, czego jeszcze nie robię

) ale w sprzyjających okolicznościach... zielona herbatka jaśminowa... wypita u stóp jaśminowca... marzenie... tylko czy starczy mi czasu, nim jaśminowiec przekwitnie?
Leszku... jak mi się łańcuchami do koła przykujesz, to ja może wtedy te mebelki do Ciebie przymocuję?
Zapraszam kiedyś na osobisty ogląd
Dobra... już nie zanudzam Was moimi wywodami... tak jakoś się dziś rozpisałam...
The Red Fairy
Czerwony maczek spod Westerplatte... hi hi... uśmieszki mi ograniczają, więc tak wyrażę swoje emocje...
Czerwona nieznajoma poopryskowo łaciata...
Penstemon bazarkowy ubiegłoroczny, odsieczą wyzwolony spod rdestu...
I Sympatia z Westerlandem w tle
A dla niechętnych czerwieni - Westerland na tle Sympatii...
