Witam
Cieszę się niezmiernie, że nie jestem jedyną osobą wysiewającą swoje adenia jesienią
W tej chwili moje maluszki mają już 2,5 tygodnia i całkiem ładnie brązowieją. Zdjęcie, które tu zamieszczę to adenia z 12 września ( wtedy jeszcze nie wszystkie chciały się pokazać...leniwce jedne)
Na 50 nasionek wzeszły mi 44. Jedne są większe, inne mniejsze, a jeszcze inne postanowiły się ze mną podroczyć.

Przepraszam za jakość zdjęcia.
Na temat wysiewu napisano tu wiele z tego co zauważyłam, więc nie będę się powtarzać.
Chciałabym się jednak podzielić ciekawym spostrzeżeniem. W moich nasionkach jak już wyżej pisałam pojawiły się "dzieci z fochem" ( te droczące się)
Wypuściły mini korzonek, zakotwiczyły się, pokazały zielony brzuszek okryty niemal całkowicie płaszczykiem łupinki....i stanęły.
Wkurzyło mnie to szczerze mówiąc, więc wywlokłam maruderów z ziemi i wrzuciłam do kieliszka wyłożonego namoczoną watą.
Po paru dniach udało mi się delikatnie wykałaczką podważyć płaszczyk łupinki i zdjąć go....a potem wsadzić roślinkę po raz drugi do ziemi. Żyją, zaokrąglają im się brzuszki.

Może w końcu wezmą się za siebie. Zatem należy próbować do skutku, nawet jeśli coś na pierwszy rzut oka skazane jest na zagładę.
A poniżej większa panienka

Pozdrawiam cieplutko wszystkich "adeniowców"