[quote="dedert"]A co powiecie o takim kompostownik u obrotowym z beczki. Jest masa filmików na YouTube jak to tanim kosztem zrobić. Wydaje się wygodne, niektóre mają ponawiercane otwory, inne mają wprowadzone rury PCV z dziurkami dające powietrze, kolejne mają przegrody w środy (chyba na wstępnie przerobiony kompost i taki starszy). Nie trzeba przerzucać ręcznie, wystarczy raz ręcznie zakręcić.
U mnie ta beczka musiała by być taka "over 2k" i to co najmniej 2k.
Choć pomysł w sumie całkiem, całkiem. BTW - w temacie produkcji robaków dla wędkarzy the best.
Można użyć beczek 250 L (oczywiście wiadomo że cała przestrzeń nie będzie wykorzystana) i zrobić jeden nad drugim na wspólnym stelażu. Ten na dole na obrotowych rolkach a górny na rurce z PCV idącej osiowo. Jeśli obracanie znacznie przyspiesza kompostowanie to wydaje mi się że często można opróżniać taki gotowy kompost więc przestrzeń nie powinna tu odgrywać znacznej roli
Ja raczej zgadzam się z przedmówcami, ale może zrób sobie taki jeden lub kilka kompostowników i po paru sezonach użytkowania daj znać czy ten sposób jest godny polecenia.
Wracając jeszcze do samej konstrukcji tego rozwiązania to dużą wadą jest tutaj brak naturalnego "wejścia/wyjścia" dla dżdżownic i wody. Trzeba to będzie samemu regulować co wymaga więcej pracy niż przy standardowym praktycznie bezobsługowym kompostowniku (i.e. kompost się sam robi bez dotykania go tylko trzeba wtedy więcej czasu).
To jest wada? Ja mam swoje dżdżwonice kalifornijskie, które w kompostowniku stojącym na ziemi mogą zostać pożarte lub zwabione przez krety. Więc na mój rozum to raczej zaleta. Kolejna sprawa wody - beczka podziurkowana więc wszelki nadmiar wody będzie z niej uchodził, na dodatek czytałem że taki odciek z kompostu ma korzystne właściwości dla roślin więc pod beczką można umieścić jakąś rynienkę i ten odciek zbierać i podlewać rośliny. Czy to nie zaleta?
Dżdżownice to wystarczająco inteligentne zwierzęta by wiedzieć gdzie jest im dobrze a gdzie nie. Jeśli uciekają to znaczy, że warunki są dla nich mało odpowiednie (np. jest za mokro, za sucho, za dużo "zielonych" materiałów, nie ma jedzenia itp). U mnie dżdżownic w "aktywnym" kompostowniku są setki jeśli nie tysiące, a nigdy w życiu ich tam nie wsadzałem. Natomiast w kompoście rocznym, który niedługo będę przesiewał, nie ma praktycznie ani jednej dżdżownicy, więc zakładam, że tam już nie ma co jeść i się stamtąd wyniosły. I to jest właśnie kwestia tego naturalnego wejścia/wyjścia, bo jak wyciągniesz z tej beczki gotowy materiał bez dżdżownic? Jeśli chodzi o wodę to jak ją dostarczysz do beczki? Moim zdaniem zwykły kompostownik/pryzma nie ma tych problemów i właśnie dlatego te rozwiązania są tak popularne.
Jeśli chodzi o kreta to jest dużo rozwiązań (np siatka pod kompostownikiem lub tak jak u mnie absolutny zakaz wstępu na posesje dla kretów).
Dostarczyć wodę to chyba nie problem. Widziałem jeszcze rozwiązanie z przegrodą gdzie po jednej stronie byl świeży kompost a po drugiej bardziej przerobiony więc dżdżownicę mogą sobie migrować. Były też rozwiązania siatek bocznych którymi można od razu przesiać przerobiony kompost
Mam taki kompostownik jak na foto. Mimo wszystko jest w porządku jeśli chodzi o wytrzymałeś, przez rok stoi dalej
Zastanawia mnie czy klapa od góry powinna być otwarta by deszcz i słońce docierały do kompstu czy zamknięta ?
Gdyby miała być otwarta, to pewnie by jej nie było. Pojemnik jest ażurowy, więc klapa nie ma aż dużego znaczenia. Deszczowi i tak lepiej pomagać i polewać czasem kompost samemu, słońcu niekoniecznie ;-) - przepływ powietrza wystarczająco to już osuszy, gdyby miało się coś złego dziać
Ma jeśli się kompostuje resztki kuchenne i grasują różne zwierzaki ;)
W lato zdecydowanie szybciej przesycha jeśli się zostawi otwartą, a to wcale nie jest korzystne. Podczas deszczu blokuje też dużą część strumienia wody co zapobiega przelewaniu kompostu i wypłukiwaniu zmineralizowanych makro i mikroelementów.
Nieprecyzyjnie się wyraziłem w zacytowanym fragmencie ;) - uzupełniam: "...nie ma znaczenia w kontekście pytania". Ale widzę, że i tak radzimy podobnie: deszcz wcale nie jest taki fajny - zamiast deszczu lepsze jest kontrolowane polewanie, słońce to ryzyko przesuszenia - czyli klapa jest potrzebna i powinna być zamknięta. A brak zwierząt w bonusie ;-)
Ja swojego kompostu nie przykrywam. Kompost od dawien dawna zawsze był pod gołym niebem, bo kto by się bawił w daszek?
Tak zawsze ludzie tworzyli kompostowniki. Gdzieś w rogu ogrodu robili jakąś kupę ze zgrabionych liści, a na to wrzucali jeszcze jakieś organiczne odpady...
Deszcz jest potrzebny do nawadniania kompostu, w lata upalne to i 2 konewki wody dziennie to za mało bo przesycha z góry i po bokach. Ja sadzę albo nasturcje, albo kabaczki, albo dynię. Co mi się zachce. Rośliny mocno cieniują kompostownik ograniczając jego parowanie, a dodatkowo zachęcają do regularnego podlewania.Najlepszy efekt kompostowania uzyskujemy właśnie latem. Jesienią i zimą następuje rozkład termiczny sezonowego wkładu (trawy z kosiarki, liści i innych odpadów) a wiosną i latem organiczny.
Po porostu jak jest za dużo odpadów kuchennych i one gniją więc deszcz będzie to wszystko wypłukiwał, stąd zapewne kłopot. Więc dobrze mieć w takich wypadkach osłonięty od góry daszkiem i znaczną ilość dżdżownic kalifornijskich. Można wykorzystywać np. przeleżałą przez zimę słomę na pryzmach, którą rolnicy chętnie się pozbędą czy liście zgrabione przez sąsiadów. Zmniejszy to stosunek odpadów kuchennych a słoma i liście potrzebują do rozłożenia dużej ilości azotu zawartego w świeżych odpadach kuchennych.
Ja od spodu daję siatkę plastykową z małymi oczkami i zachęcam do porządnej, mocnej siatki bo gryzonie cieniutką spokojnie przegryzą a dziurami kret wejdzie. Dwie podstawowe zalety stosowania siatki: przepuszcza nadmiar wody oraz w czasie surowych zim dżdżownice schodzą pod kompostownik, wtedy nasz wkład izoluje od przemarzania ziemi pod kompostownikiem.
Dobrze jest nakładać siatkę na siebie tak na 30 cm i ją w kilku miejscach sznurkiem złapać.
"Tak zawsze ludzie tworzyli kompostownik" taki średni argument. Od zawsze ludzie chwastów na polu pozbywali się po prostu zostawiając odłogiem i wypalając trawę gdy była sucha.
Tak, pryzmę kompostową "od zawsze" tak się robiło od od zawsze czekało się dużo czasu na gotowy produkt. Jeśli to ma służyć tylko utylizacji odpadów organicznych to nie ma większego znaczenia jaką przyjmie formę. Jeśli nadrzędną zasadą jest by uzyskać jak najbardziej wartościowy produkt w jak najkrótszym czasie to akurat nie jest najefektywniejsze rozwiązanie. Zdecydowanie lepiej wypada wermikompost albo kompost gorący (też w plastikowych kompostownikach) i tutaj ma zdecydowanie większe znaczenie czy wilgotność jest optymalna, czy jest jej za mało czy jest jej za dużo. Kompost w kompostowniku jest też zdecydowanie mniej narażony na zarastanie chwastami. Po to te kompostowniki są, one mają funkcję i ją spełniają znakomicie.