Witam Was
Kolejny ranek obudził mnie bębnieniem o szyby i przypomniałam sobie piękny wiersz Leopolda Staffa
cyt. O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny
Dżdżu krople padają i tłuką w me okna
Jęk szklany... płacz szklany a szyby w mgle mokną.
I światła szarego blask sączy się senny
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny......
To jednak nie deszcz, nie jesienny, to po prostu letnia ulewa o charakterze tropikalnym wręcz.Już widzę oczami wyobraźni moje róże
Szok i niedowierzanie ,
najpierw koronawirus, susza a teraz podtopienia.Czy w tym roku czeka nas coś dobrego?
Mam wrażenie, że już pierwsze kwitnienie róże w większości mają za sobą
, teraz czekam tylko na te, które miały szczęście nie rozwinąć swoich pąków.
W ogrodzie po kilku dniach deszczu zrobiło się naprawdę soczyście zielono, trawa już pod nogami nie chrzęści. Moja mini "łączka kwiatowa" /to taki wąski pasek przy folii - mój skromny podarunek dla pszczół i innych owadów/wyłożyła się zupełnie a taka byłam z niej dumna, nawet nie zdążyłam się Wam pochwalić.
Irenko, dziękuję

, nie będę się rumienić, też tak uważam

. Co do pozostałych mam zupełnie inne zdanie. Tak się dzieje w ogrodzie jak człowiek za dużo chce na raz, do tego nie bardzo wie, jak mogą zaskoczyć swoimi rozmiarami rośliny.
Zrobiłam dużo błędów przy przysadzeniu róż i teraz zbieram efekty. Miłość potrafi przyćmić rozsądek

Okazuje się, że nie jest to dobre dla żadnej ze stron, ani dla mnie/czeka mnie wiele przesadzania/ i dla róż /pozbawione pokazania prawdziwych swoich możliwości/
dla mnie to grzech nr1 jaki popełniłam z chęci posiadania ukochanych krzaczków.
Czytam, że nie ja jedna go popełniłam

, u Ciebie przynajmniej wszystkie widać, u mnie już nie bardzo.
Queen of Sweden mam 2 krzaczki, oba po jednej z zim cięte prawie do ziemi.Wbrew obawą po tak drastycznym potraktowaniu odbiły wieloma nowymi pędami i pięknie się zagęściły. Jedna z moich faworyt
Terra Limburgia, jesienią przesadzona na nową rabatę zwaną "rabata Alicji" . Widać dobrze jej zrobiła zmiana miejsca, bo po raz pierwszy od 5 lat ładnie zakwitła. Krzaczek malutki, za to bardzo zgrabny. Zobaczymy co z niej będzie jak się zadomowi na dobre w nowym miejscu.
Kolor ma ładniejszy niż na zdjęciu, bardzo ładna róża o bardzo trwałych kwiatach.
Jadziu dziękuję

jedna warta drugiej, obie rozpychają się walcząc o najlepsze miejsce. Może Ty potrafisz odróżnić Tuscany od Doktorka, cały czas zastanawiam się która jest która i do tej pory nie wiem. Są dwie możliwości albo ze szkółki dostałam 4 jednakowe róże, albo są tak do siebie podobne, że nie sposób ich rozróżnić.
Variegata to ogromna róża, muszę nad nią koniecznie zapanować, albo znaleźć jej inne miejsce. Zupełnie przykryła Barock i Charlesa Austina.
Jadziu, wyobrażałam sobie eden jednak bardziej uporządkowany

Co do Elżbietki, jestem na 100% pewna, Bajazzo też w tym roku ma takie dziwne przebarwienia. Poczekamy na następny kwiat, wówczas się upewnimy.
Oj przykro mi, czyżby żadna moja podopieczna nie przeżyła

, nie martw się coś zaradzimy, patyczków będzie co niemiara po cięciu.
Z Twoich patyczków do dzisiaj dotrwały 3 szt, nie wiem tylko jakie, na razie ich nie przesadzam, siedzą pod foliaczkiem, może na jesień albo wiosną je zabiorę.
U mnie mrówki zniszczyły jedną Lawender Ice, za późno się zorientowałam. Na razie zostawiłam, może da się ją reanimować.
Na mrówki już posypałam. Gniazdo zlikwidowane. Czytałam Jadziu, że soda oczyszczona jest dobra na mrówki, to taki ekologiczny sposób, Wiem, że nie lubisz stosować chemii w ogrodzie, też nie przepadam, ale są sytuacje, że bez niej nie możesz się pozbyć pewnych zbyt uciążliwych mieszkańców, zwłaszcza w przypadku, gdy nie mają naturalnych wrogów w ogrodzie.
A propo's deszczu dzisiaj troszkę zapłakanych fotek, może być?
Na koniec mój słodziak
