Zaliczyłam piękny słoneczny dzień na działce. Było naprawdę cieplutko.
Oczywiście poza domem spędzam tę najcieplejszą część dnia, bo też nie muszę marznąć, korzystam z dobrodziejstwa emeryckiego.

W domu też jest co robić o tej porze roku. Przetwory.
Dorotko 71 - mam nadzieję, że aura pozwoliła Ci na wykonanie zaplanowanego sadzenia.
U mnie, jak u wszystkich, kolorów coraz mniej, a właściwie coraz rzadziej.
Trzeba się dobrze nachodzić, by pojedyncze kwiaty wyłuskać.
Krysiu [christinkrysia] - niezły pomysł z tym kontrolowanym przypalaniem jabłek. Zgapię, oczywiście.
Choroba kwiatowa jest bardziej zaraźliwa niż grypa. Przynajmniej ja tak mam. Na grypę jeszcze nie chorowałam, na chcicę choruję non-stop.
Irenko [adamiec] - spokojnie, ja poczekam.
Domyślam się, że pytasz o marynowane buraczki.
Podczas przerywania buraczków zawsze zostawiam ze dwie redlinki nieprzerwane, dzięki czemu jesienią mam malutkie, niewyrośnięte owocki.
Myję te maleństwa, gotuję w łupinkach, studzę i obieram.
Układam je ciasno w słoikach i zalewam gorącą zalewą, którą przygotowuję następująco:
do 1 litra wody dodaję 0,5 szklanki octu 10%, 1 łyżeczkę cukru i 0,5 łyżeczki soli, zagotowuję i zalewam buraczki.
Można do każdego słoika wrzucić 2-3 ząbki czosnku, ale nie jest to konieczne, zależy
co kto lubi.
Następnie pasteryzuję je przez 20 minut.
Zalewa jest idealna do zrobienia czerwonego barszczyku, a buraczki świetne do mięs.
Ewelinko - o, tak! Teraz wszystko co kwitnie, jest na wagę złota. Ważne by było na czym oko zawiesić.
Mam nadzieję, że pogoda pozwoliła Ci na prace ogrodowe.

U mnie było pięknie.
Aniu [anabuko] - tak, pod gazanią jest dalia. Sadzone z karpy jeszcze kwitną.
Jeszcze jest trochę kolorów, fakt, ale coraz mniej i to też fakt.
Kasiu [kania] - cieszmy się jesiennymi dniami i słoneczkiem, które jeszcze potrafi przygrzać. Niestety, grzeje głównie w godzinach okołopołudniowych, rano i po południu robi się szybko dość zimno.
Jasne że po powrocie z pracy nie jest już ciepło, a i dnia malutko zostaje.
Słyszałam, że weekend ma być cieplutki. To niech taki będzie.
Zuziu - o, już nie jest kwieciście.

Ale cóż, jesień i jak na tę porę roku i tak nie jest najgorzej.
Jeszcze nie rozmnażałam bielunia z własnych nasion, ale w tym roku pilnuję, by je zebrać i mieć własne do wysiewu.
Moje szkarłatki rosną w
symbiozie z innymi roślinami i nie widzę uszczerbku na ich rozwoju.
Rozchodniki bardzo lubię. Są nie tylko ładne, ale też bezproblemowe.
