Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
-
chudziak
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2567
- Od: 8 maja 2010, o 22:55
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: gm.Konopiska k/Częstochowy
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Trzymamy kciuki za wszystko

Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Trzymam. Siej i sadź wszystko to, co zaplanowałaś, tylko ziemniaki trochę głębiej
Nie będę kupować nowych roślin. Nie będę kupować nowych roślin. Nie będę kupować... akurat
10 minut
10 minut
- EwkaEs
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 9774
- Od: 9 lip 2008, o 20:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południe kraju
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Ałło-świetnie,że nie boli!Jak poród?
- Joanna_68
- 200p

- Posty: 278
- Od: 3 lip 2008, o 20:42
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk/Opolskie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Witaj Alu
Cieszę się, że Ci lepiej.
I jak kózka dała radę?
I jak kózka dała radę?
Pozdrawiam Aśka
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 42394
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu dobrze że się odezwałaś! czyli ja 1 kwietnia do domu, a Ty do szpitala. Będzie dobrze tylko nie możesz forsować się po operacji....pamiętaj !
Jak tam kózka
Pozdrawiam Cię serdecznie 
Jak tam kózka
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu, trzymam mocno kciuki! I pamiętaj, ze po operacji NAPRAWDĘ przez miesiąc nie wolno nic robić...no tyle przecież wytrzymasz...bedziesz sobie chodzić patrzeć, jak marchewka rośnie 
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu
,rozumiem Cię doskonale bo wiem co to ból kręgosłupa po nocy ,zamiast budzić się wypoczętym ,budzi Cie ból,no ale ja mogę się jedynie ratować rehabilitacją ,leków nie biorę no chyba ,że czasami ale tylko w sytuacjach wyjątkowych gdy boli bardzo to leki przeciw bólowe,opieka nad Anią wyklucza operację właśnie przez tę miesięczną rekonwalescencję pooperacyjną,
Alu ja juz posiałam wczesną marchewkę,pietruszkę ,posiałam groszek i cebulkę ,
Życzę zdrówka i dbaj o siebie kręgosłup to nasza podstawa,
co z kozowym wcześniakiem,ja myślę ,że wszystko ok
Alu
Alu ja juz posiałam wczesną marchewkę,pietruszkę ,posiałam groszek i cebulkę ,
Życzę zdrówka i dbaj o siebie kręgosłup to nasza podstawa,
co z kozowym wcześniakiem,ja myślę ,że wszystko ok
Alu
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 13362
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Marchew i bób już wysiałam, pietruszki nie bo nie mam nasion.
Spokojnie, ale na serio po operacji nie wolno Ci nic robić, bo może się okazać że poszła na marne....
Spokojnie, ale na serio po operacji nie wolno Ci nic robić, bo może się okazać że poszła na marne....
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
No to, pierwszy poród w tym roku, mamy już za sobą 
Kiedy przyleciałam do obórki M. już stał przy boksie i wrzeszczał na całą wieś, że jedno chyba nie żyje, miał purpurowe plamy na twarzy, wybałuszone oczy i jakieś histeryczne tiki, powiedziałam żeby wziął się w garść bo jak dalej będzie tak przeżywał, to dostanie zawału lub wylewu i wtedy dopiero będzie ciekawie!
Zajrzałam do środka, na ściółce leżało dwa mokre i całe we krwi, robaczki, były bardzo maleńkie a na pewno dużo mniejsze od tych co rodziły się w normalnych terminach. Jednego mamusia zaczęła nieśmiało wylizywać, przecież rodzi pierwszy raz, była oszołomiona ale kierowała się instynktem. Mąż zaczął jęczeć, że dopóki ona wyliże jednego, ten drugi może zamarznąć, zesztywnieć i umrzeć. Musiałam użyć wszystkich możliwych i nie możliwych argumentów, żeby najpierw jego uspokoić, wytłumaczyć, że tylko jej przeszkadza tym, że stoi tuż nad boksem i biadoli. Powiedziałam, żeby zostawił to wszystko w rękach natury i Boga i z dużym oporem ale jakoś się udało, zaprowadziłam mojego sentymentalnego małżonka do domu.
Po pól godzinie, sama nie wytrzymałam
cichutko wyśliznęłam się z domu i poszłam sprawdzić, co tam się dzieje. Dobrze, że to zrobiłam bo M. poniekąd miał racje! Koza ? mama nadal wylizywała to samo małe a drugie leżało w rogu nie tknięte, było ledwo ciepłe i wcale się nie ruszało.
Musiałam błyskawicznie przypomnieć co wyczytałam w swojej mądrej książce o kozach, wzięłam w garść świeżego siana i zaczęłam delikatnie wycierać sierść koźlątka (to jest imitacja lizania mamy) zaczął poruszać nóżkami, wtedy zauważyłam, że cała mordka jest owinięta plewą, to tak jakby komuś nałożyć worek foliowy na głowę! Zdjęłam plewę palcami, pogłaskałam sianem po pysku i dopiero wtedy koźlątko zaczęło mocno się szarpać, jakby chciało stanąć na nóżki. Przeniosłam i położyłam go pod sam pysk mamusi ? i dzięki Bogu, zaczęła go lizać! Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą, bo to oznaczało, że matka jego nie odrzuci a my nie będziemy musieli co dwie godziny latać z butelką i jego karmić.
W tym czasie M. odkrył moja nieobecność w domu i oczywiście od razu przybiegł do obórki ? fuuch ? dobrze, że nie wcześniej, bo nie wiem kogo najpierw musiała bym reanimować, a eMowi głaskanie siankiem, podejrzewam, ze by nie pomogło
Był też problem z łożyskiem, długo nie chciało wyjść, napoiliśmy ją ciepłą wodą, podstawiłam małe do strzyków, żeby napiły się siary, daliśmy jej zboża ? zazwyczaj po tym wszystkim łożysko już wychodzi a tu nic, wtedy pomasowałam jej wymię, po naciskałam strzyki tak jak do dojenia, po tych zabiegach kózka tak, jakby się napięła i pokazał się kawałek łożyska, ale dalej nic, wtedy wzięłam w obie ręce po strzępku siana, ścisnęłam nim ten kawałeczek łożyska który był już na zewnątrz i powoli zaczęłam wyjmować, trwało to jakiś czas ale się udało.
Kiedy było już po wszystkim i zbieraliśmy się do wyjścia, zdarzyło się coś, co już przeżywałam ale za każdym razem się wzruszam. Koza podeszła do mnie, lekko szturchnęła rogami w moje nogi a kiedy kucnęłam żeby ją pogłaskać zaczęła lizać mi ręce i twarz ? tak samo dziękowała koza, którą uwolniliśmy z łańcuchów, wszy i robaków.
Dzisiaj maluszki nadal trochę za słabe, koźlęta które rodzą się w normalnym terminie , na drugi dzień już kicają po całym boksie, ale chodzimy co jakiś czas i podstawiamy ich pod dójeczki mamusi, tak, że myślę/mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.

Kiedy przyleciałam do obórki M. już stał przy boksie i wrzeszczał na całą wieś, że jedno chyba nie żyje, miał purpurowe plamy na twarzy, wybałuszone oczy i jakieś histeryczne tiki, powiedziałam żeby wziął się w garść bo jak dalej będzie tak przeżywał, to dostanie zawału lub wylewu i wtedy dopiero będzie ciekawie!
Zajrzałam do środka, na ściółce leżało dwa mokre i całe we krwi, robaczki, były bardzo maleńkie a na pewno dużo mniejsze od tych co rodziły się w normalnych terminach. Jednego mamusia zaczęła nieśmiało wylizywać, przecież rodzi pierwszy raz, była oszołomiona ale kierowała się instynktem. Mąż zaczął jęczeć, że dopóki ona wyliże jednego, ten drugi może zamarznąć, zesztywnieć i umrzeć. Musiałam użyć wszystkich możliwych i nie możliwych argumentów, żeby najpierw jego uspokoić, wytłumaczyć, że tylko jej przeszkadza tym, że stoi tuż nad boksem i biadoli. Powiedziałam, żeby zostawił to wszystko w rękach natury i Boga i z dużym oporem ale jakoś się udało, zaprowadziłam mojego sentymentalnego małżonka do domu.
Po pól godzinie, sama nie wytrzymałam
Musiałam błyskawicznie przypomnieć co wyczytałam w swojej mądrej książce o kozach, wzięłam w garść świeżego siana i zaczęłam delikatnie wycierać sierść koźlątka (to jest imitacja lizania mamy) zaczął poruszać nóżkami, wtedy zauważyłam, że cała mordka jest owinięta plewą, to tak jakby komuś nałożyć worek foliowy na głowę! Zdjęłam plewę palcami, pogłaskałam sianem po pysku i dopiero wtedy koźlątko zaczęło mocno się szarpać, jakby chciało stanąć na nóżki. Przeniosłam i położyłam go pod sam pysk mamusi ? i dzięki Bogu, zaczęła go lizać! Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą, bo to oznaczało, że matka jego nie odrzuci a my nie będziemy musieli co dwie godziny latać z butelką i jego karmić.
W tym czasie M. odkrył moja nieobecność w domu i oczywiście od razu przybiegł do obórki ? fuuch ? dobrze, że nie wcześniej, bo nie wiem kogo najpierw musiała bym reanimować, a eMowi głaskanie siankiem, podejrzewam, ze by nie pomogło
Był też problem z łożyskiem, długo nie chciało wyjść, napoiliśmy ją ciepłą wodą, podstawiłam małe do strzyków, żeby napiły się siary, daliśmy jej zboża ? zazwyczaj po tym wszystkim łożysko już wychodzi a tu nic, wtedy pomasowałam jej wymię, po naciskałam strzyki tak jak do dojenia, po tych zabiegach kózka tak, jakby się napięła i pokazał się kawałek łożyska, ale dalej nic, wtedy wzięłam w obie ręce po strzępku siana, ścisnęłam nim ten kawałeczek łożyska który był już na zewnątrz i powoli zaczęłam wyjmować, trwało to jakiś czas ale się udało.
Kiedy było już po wszystkim i zbieraliśmy się do wyjścia, zdarzyło się coś, co już przeżywałam ale za każdym razem się wzruszam. Koza podeszła do mnie, lekko szturchnęła rogami w moje nogi a kiedy kucnęłam żeby ją pogłaskać zaczęła lizać mi ręce i twarz ? tak samo dziękowała koza, którą uwolniliśmy z łańcuchów, wszy i robaków.
Dzisiaj maluszki nadal trochę za słabe, koźlęta które rodzą się w normalnym terminie , na drugi dzień już kicają po całym boksie, ale chodzimy co jakiś czas i podstawiamy ich pod dójeczki mamusi, tak, że myślę/mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.

- nena08
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2648
- Od: 8 lut 2012, o 10:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Jak wczoraj napisałaś, że zmykasz do rodzącej kozy to pomyślałam, że będą dwa..... i są
Śliczne.
Śliczne.
- zuzanna2418
- 1000p

- Posty: 1525
- Od: 15 maja 2013, o 09:59
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa ale i trochę lubelskie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Uwielbiam, jak zwierzaki przychodzą na świat. Wprawdzie z opóźnieniem, ale zrobiłaś, co należało. Gratulacje!
Zuzanna Ten, kto się śmieje, ten ma nadzieję
Nie porzucaj, nie rozmnażaj - sterylizuj
moje wątki miastowe i wiejskie
moje wątki miastowe i wiejskie
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Alu dzielna kobieta z Ciebie
cudne koźlątka 
- romaszka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1410
- Od: 31 gru 2010, o 23:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie. Wola Uhruska
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Och, dzięki!
Zuza Czyli co? Następnym razem jak będą się rodzić małe, to mam od razu ingerować?!! Bo wiesz, mamy jeną kozę - seniorkę, zawsze rodzi dwójkę i zawsze jedno odrzuca, kopie jego, gryzie i wcale nie dopuszcza do strzyków. Myślałam, że może to dla tego, że prawie od razu dotykamy małe
ale teraz widzę, że nie ma to nic wspólnego, przecież tego koźlątka też całego powycierałam, podotykałam a mamusia jego przyjęła 
Zuza Czyli co? Następnym razem jak będą się rodzić małe, to mam od razu ingerować?!! Bo wiesz, mamy jeną kozę - seniorkę, zawsze rodzi dwójkę i zawsze jedno odrzuca, kopie jego, gryzie i wcale nie dopuszcza do strzyków. Myślałam, że może to dla tego, że prawie od razu dotykamy małe
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
Ale z Ciebie fachowa kozia akuszerka! Podziwiam za opanowanie i że wiedziałaś co robić...masz dar boży do zwierząt 
Re: Wiocha, tu się narodziłam na nowo!
u nas kozy zawsze rodziły same, mieliśmy raz jedną co miała co roku 3 młode, na zdjęciach młode wyglądają super w ogóle nie widać że to wcześniaki. Aktualnie poszukuje kozy w promieniu 150-200 km od Katowic.? może ktoś wie gdzie można nabyć mleczną koze chodzi nam żeby dawała 2 litry mleka w sezonie.
pozdrawiam Tomasz
Domowo- czyli mój kawałek zieleni
Domowo- czyli mój kawałek zieleni




