No ...nareszcie czułam dzisiaj prawdziwą wiosnę ...więc umyłam ostatnie okna ( drugi raz po zimie ) Potem grabiłam - w ogrodzie z oczkiem i rozsypałam na rabaty ziemię spod zeszłorocznych pelargonii . Czemu człowiek taki głupi , jak się wypuści , to robi jak szalony , a przecież jutro też jest dzień , dopiero teraz wróciłam z ogrodu do domu . Nie lubię zostawiać zaczętej , rozgrzebanej czynności , tylko muszę skończyć

. Powietrze mroźne , nie powiem , ale już nie wiało i

świeciło .
Józiu..tak się złożyło ,że wszystko , co sadziłam nie miało w nazwie tego przymiotnika i ...poszło w donice

.
Magnolia przeżyła ..nawet nie zbrązowiały jej pąki ...bo nie było mrozu poniżej -3*C i nie były rozchylone .
Kasiu...mojego drzewa sześciometrowego nie da się okryć agro ...chyba raczej spadochronem

.
Justysiu ...dobrze ,że szybko poszło i ...myślę ,że już to paskudztwo nie wróci . Chociaż prawdę mówiąc nie wierzę , by nie było powtórki z rozrywki . Ostatnie anomalie pogodowe są nie do przewidzenia . Spotkanie nader udane , fajowe , bezcenne

.
Jadzieńko ...no i jak , myślę , że strat nie było ...bo i krótkie opady , szybko topniejące

.
Aguś ...nie specjalnie się przygotowuję , bo w zasadzie to , co na każde święta . Z wypieków obowiązkowo mazurek kaimakowy i sernik , może skuszę się na kremówkę z ciasta francuskiego gotowego . Śledzie zielone w madze i majeranku - pychota , jajka nadziewane pastą jajeczno-szczypiorkowo-paprykową i pieczarkami . I dużo dobrego humoru i oczywiście ...jaj w każdej postaci .
Gosiu...ja na cmentarz dopiero powiozę ...bo kupiłam stroik wiosenno-letni , dam w sobotę , przy okazji święcenia święconki .