Taki widok jest dostępny dla mnie sporadycznie.
Maki,chabry i kąkole to moje miłe wspomnienia z dzieciństwa.
Ja zrywałam je krocząc dumnie pośród łanów zboża by wyplatać wianki a mój wujek się wściekał,
po pierwsze dlatego,że rosną w tym zbożu a po drugie,że łażę i 'wygniatam' zboże .
Nie raz słyszałam wykłady na ten temat ale to są naprawdę przemiłe wspomnienia...

Jadziu moje pienne róże rosną przy metalowych rurach.
Są to podpory dobre, mocne i niezawodne,wbite głęboko są nie do ruszenia nawet przez szalejące ostatnio wiatry.
Ale są niedobrym dodatkiem na okres zimowy tym bardziej,że miejsce szczepienia róż dotyka tejże rury.
Nie mam dużo takich podpórek więc stać mnie by zadbać o właściwe zabezpieczenie tego miejsca.
Czyli owijam je grubym papierem lub złożonym w kilka warstw pasem tkaniny .
U tej białej jest to trudniejsze z powodu jej zagęszczenia i kolców więc owijam po prostu rurę na jej styku z różą.
Całość owijam włókniną.
Dół kopczykuję jak u innych róż. Samej 'nogi' nie zabezpieczam niczym.
Kiedy krzewy były młode owijałam całe papierem falistym. To dobre zabezpieczenie
Wystarczające nawet na siarczyste mrozy.
W ubiegłym roku opracowałam 'doskonałą' metodę ocieplenia wielkiej rury,zabetonowanej w ziemi na potrzeby glicynii.

Zanim ją zabetonowałam ociepliłam ją na całej długości na stałe wiążąc supły z bawełnianego grubego sznura,,miejsce przy miejscu.Fajne to i praktyczne...polecam metalowe podpórki do krzewów.
Miewałam i mam nadal bambusowe ale to prowizorka,nietrwałe
Pozdrawiam Jadziu

