Czy myślicie, że jak posadzę pestki z moreli to doczekam się drzewek? Pod moją brzoskwinią jest sporo małych brzoskwinek właśnie z pestek. Jesienią mam zamiar je posadzić w inne miejsce.
...sądze, że z powodzeniem doczekasz się swoich własnych morelek...ja z miesiac temu wysiałem mnóstwo pestek moreli brzoskwiń i nektaryn do korytka a teraz mają juz coraz grubsze łodygi i mają od 5 do kilkunastu cm wysokości...wsadzałem lekko przesuszone tzn. po zjedzeniu, jeden dzień pestka na słońcu i....mam drzewka....teraz we wrześniu do gruntu je dam ...a wczoraj zaeksperymentowałem i dałem kilka pestek bezpośrednio do gruntu ...i zobaczymy... ...pozdrawiam
...tak tak... sam byłem zaskoczony, myślałem że to jakaś wielka filozofia a tu się okazuje, że samo rosnie.. 8) ...i co najlepsze naokoło 80 pestek około skiełkowało 80 drzewek dobrze nie pamiętam ale myśle że skuteczność ok 99% hehe
Jesienią kupiłam drzewko moreli, posadziłam, zabezpieczyłam porządnie na zimę, ale niestety, ta pierwsza zima była dla niej ostatnia. Nic się nie działo. Wyschła, aż "strzelala" jak łamałam gałązkę. Teraz (dzisiaj) zauważyłam, że od korzenia wystrzelił pionowo porządny "badyl" z liśćmi. I co ja mam teraz zrobić? Zostawić czy wyrzucić? Proszę o radę, pozdrawiam.
Adresy do moich wątków Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Wyrzuć - niezależnie czy to siewka moreli czy ałycza nie będziesz miała z niej dużego pożytku. Lepiej posadzić wartościową odmianę.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję. Teraz z lekkim sercem wyrzucę, tym bardziej że dzisiaj otrzymałam zamówioną dwuodmianową sadzonkę: morelo-sliwomorela. Nie wiem czy dobrze zrobilam kupując to cudenko, ale nie umiałam się oprzeć pokusie (typowa Ewa w raju), co z tego wyniknie: pożyjemy - zobaczymy.
pozdrawiam ;:54
Adresy do moich wątków Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Już wyjaśniam o co chodzi . Mam w tunelu dwie nektaryny (siewki) i dwie morele , z których kwitła jedna (miała być Early Orange , ale nie była ) . Morele zapylałam pyłkiem nekaryny , po paru dniach opryskałam Gibrescolem . Owoców dorobiłam się całe dwie sztuki , z których wykształcony był jeden . Pestka dwunasienna , nasiona niewykształcone , galaretowate . Świeże włożyłam do przewiewnego podłoża w tunelu , gdzie leżakowały sobie w lekkiej wilgoci i upałach . Jesienią okazały się być w pełni wykształcone i zdolne do kiełkowania . Przed dużymi mrozami zabrałam do domu , do ciepełka . Jedno nasiono cosik użarło , drugie wykiełkowało i ... no właśnie . Największy liść przykrywa już całą dłoń i rośnie nadal , do moreli rodzicielki jakoś nie pasuje .