Witajcie Noworoczniaki!
Jakoś tak się dziwnie porobiło, że w Nowy Rok nie weszłam raźnym krokiem
. Od kiedy świat skuty lodem zastygł w kompletnym bezruchu, mam wrażenie, że ja też
. Zahibernowany jest nawet słonecznik w karmnikach, a ptaków jak na lekarstwo.
I z planami ogrodowymi też cieniutko
, ciągle widzę przez okna puste miejsca po skasowanych latem przez suszę roślinach, w tyle głowy zaś następne puste placki, które powstaną po bezśnieżnych mrozach. Tak więc, mimo słonecznej pogody, widzę ciemność
.
A do wiosny jeszcze kawał drogi...
Pozostaje nadzieja, że to Wy, moi kochani,swoim optymizmem i entuzjazmem w oczekiwaniu na odrodzenie się naszych ogrodów, pomożecie mi wypełznąć z tej zatoczki zimowej apatii
.
Ale się naczekaliście na odpowiedzi...
. Wybaczcie, już odpowiadam.
Sławku, mój Kolego Kibicu, że też nie kopnąłeś mnie w kostkę wcześniej, żebym sobie
Eleven sprawiła...
Dzięki, że wpadłeś.
Avalona kup sobie koniecznie, będę ciekawa jak się u Ciebie spisze. Faktycznie, na
rozy narzekać nie mogę, dzielnie walczyły z minionym latem. Ale nawet nie chce mi się myśleć o nowych różanych zakupach. Widzisz, co się porobiło?
Margo, teraz akurat trochę Twojego (nawet przesadzonego) optymizmu bardzo by mi się przydało, bo mój gdzieś leży zamarznięty...
Też trochę cebulek posadziłam kiedy glebę lekko skuł mróz. Ciekawe, czy przeżyją

.
Natomiast dla róż nazbierałam trochę krowich placków i końskiego g... Dostaną "schabowego" wiosną. Gorzej może być z wodą, ale może niebo będzie w tym sezonie łaskawsze...
Muszę przyznać, że młodziutkie róże (w tym
Celebrating Life) spisały się całkiem całkiem. Twoja też się obudzi i zachwyci.
Cześć, Yoll!
Przeceniasz mnie, Koleżanko, oj, przeceniasz..., ale dzięki

.
Słowa, to też i mój żywioł, o czymkolwiek pomyślę, zaraz jakiś cytat mi się przypomina...
Minervę oczywiście nabyłam dla jej niesamowitego koloru. Siedzi od jesieni na rabacie blisko
Lavender Ice. Zobaczymy, czy faktycznie wywoła zachwyt. Na razie boleśnie rozczarował mnie tylko
La Roche Guyon Guillota, który zamiast liliowego cuda okazał się czerwonym cudakiem

.
Tych cebulek w grudniu kupiłam co kot napłakał. Na efekt zbliżony do Twojego,
Elwi czy
Wandeczki raczej nie mam co liczyć. Od czasu pamiętnej zimy, która skasowała mi wszystkie cebule (o dziwo, nie tknąwszy róż

) trochę się na nie nabzdyczyłam. Pewnie patrząc na Wasze wiosenne ogrody będę tego gorzko żałować...
Sabinko 
, nad
Lavender Ice nawet nie ma się co zastanawiać, trzeba brać! Zniosła ekstremalne warunki, spędzając lato w donicy na gorącym tarasie, jak ta literacka kotka na gorącym blaszanym dachu

. Kwitła bez przerwy kwiatkami przecudnej urody i niezwykłej trwałości. Tylko pytanie o zapach jest dla mnie nieco kłopotliwe, bo jako palacz

nie bardzo go czuję. I nieszczególnie mi na nim zależy... Obecna zima będzie dla tej róży pierwsza. Dostała, tak jak inne, mały kopczyk z kory kiedy zaczęły się mrozy, ale ja z zimowaniem róż nigdy nie miałam problemów. Moim raczej grozi susza fizjologiczna. A
Lavender Ice to
Niemkini, więc zapewne twarda sztuka

.
Marysiu Masko 
, Twoje koty w sznurkach i kartonikach - urocze! Zostaw mi je.
Ibrakadabra aktualnie łazi mi przed nosem po klawiaturze

. A tak w ogóle, to moje koty też jakieś niemrawe, nie przymierzając jak ja

.
O, mamuńciu,
Keetee 
!
Jak mi brak Twojej wesołej obecności i optymizmu życiowego, nie masz pojęcia!
Fajnie, że się pojawiłaś. Mam nadzieję, że to nie ostatni raz... Czy mam Cię nęcić różami? Mogę..., tylko wpadaj...,a na razie kocie łapy i buziaki

.
Elwi, no właśnie mnie nie za bardzo udało się wykrzesać świąteczny nastrój, mimo bardzo miłego towarzystwa, Nowy Rok też przywitałam obojętnie (mimo równie miłego towarzystwa), jakoś ogólnie mi nie do śmiechu...
Ismenek w donicy możesz posadzić ile się zmieści, wszak to cebule. U mnie były cztery, ale teraz jest ich chyba ze czternaście

.
Krótka przerwa na karmienie kocich paszcz, bo żyć i pisać nie dają...