Oczywiście, że tak Tadeuszu.
Żyję tymi siewkami, sadzonkami. Krąże po kilka razy dziennie od parapetu do parapetu, sprawdzam, podlewam, przechylam w stronę słońca. Pełne ręce roboty. Jedna partia pomidorków już przepikowana. Na razie nie ma strat, wszystkie przeżyły. W pojemnikach na ciasto, po czterech dniach, w tempie błyskawicy pojawił się gęsty las. Teraz serce mi krwawi, bo muszę uśmiercić sporo roślinek, żeby reszta mogła swobodnie się rozwijać. W kolejnych pojemnikach też robi się ruch. Kolejne pomidorki, sałata, selerki. Zielono również w wielodoniczkach z porami. Martwię się tylko, bo przeczytałam, że porów nie można pikować, a mam ich prawdziwy gąszcz.
