Większość roślin krzewiastych i drzewiastych , czyli tych ze zdrewniałymi tkankami,
osiąga największą odporność fizjologiczną w styczniu.
Mrozy są stałe, słońca niewiele, a soki już pochowane w korzeniach.
Problem zaczyna się, gdy pod koniec stycznia i później,
zaczyna się huśtawka pogody - raz słońce i odwilż, raz mróz.
Wtedy pobudzone ciepłem rośliny, zaczynają się rozhartowywać,
wysyłać soki z korzeni do uśpionych gałązek,
a tam, wieczorny mróz z wody w komórkach robi lód, który rozsadza tkanki
( jak woda w zamkniętej butelce, którą ją rozsadza).
I niezabezpieczone przed tymi wahaniami rośliny, zaczynają ginąć.
Dlatego:
- mróz hartuje ale także zabija
- zabezpieczamy słomą/ włókniną/ gałązkami iglaków, workami jutowymi, nawet starą poszwą,
byle materiał przepuszczał powietrze dopiero wtedy ,
gdy utrzymuje się na dworze stała temperatura -5 C
- otulamy tylko bezlistne krzewy, żeby nie magazynować grzybów na liściach
- nigdy nie przycinamy przed zimą - całe łodygi mają lepszą obronę przez zakażeniem grzybami, niż pokaleczone cięciem
- najdelikatniejsza część róży szlachetnej, to szyjka - czyli miejsce założenia implantu,
z całkiem innej odmiany, niż korzeń!!! i to miejsce MUSI być min. 5 cm pod ziemią!
- kopczyk na 30 cm usypany u nasady, pozwala implantowi odtworzyć koronę ze śpiących pąków pędowych, gdy góra przemarznie na amen
- wiosna, lepiej ciąć później, niż za wcześnie, bo majowe przymrozki, potrafią wykosić połowę krzewu, rozsadzając pełne soków, tkanki
i tyle mi przyszło do głowy
