Pewnie czytałyście już u Lucynki co się u nas wyprawiało.
Do dzisiaj mam problem z netem.
Zatem korzystam póki jest.
Karolu, deszczu mam już dość. Pada codziennie od tygodnia. Nie mówiąc o nawałnicy, która przeszła w środę.
Jeszcze nie posprzątałam jej skutków.
Uwielbiam rośliny jednoroczne, które same się wysiewają.
Dzięki temu mam wypełnione wszystkie puste miejsca. Chociaż ostatnio stwierdziłam, ze mam już za gęsto i musze trochę poprzesadzać.
Całe szczęście zwolniło się miejsce.
Marysiu, u mnie na północnej stronie tarasu rośnie jeszcze wiciokrzew.
Co prawda ma zachodnie światło, ale tylko częściowo. Może on by dał radę?
Nie dosyć, że zasłoni, to jeszcze przepięknie pachnie.
Ewelinko, mój trawnik też bez nawadniania. Polegam tylko na podlewaczkach i na deszczu.
Co prawda jak było już tak bardzo sucho, wyglądał gorzej, bo podlewaczki nie nadążały. Nie podlewam codziennie całego trawnika, tak samo jak rabat.
Rośliny musza się hartować.
W środę mieliśmy pogodowy armagedon. Zdążyłam wrócić z wyjazdu. Byłam parę dni na Lubelszczyźnie. Odwiedziłam kilka ogrodów i zrobiłam zakupy roslinne.
Kupiłam między innymi klony.
Miałam zamiar posadzić je w miejscu umierających jałowców w rogu działki, ale miało to nastąpić dopiero jak przekonam mojego m. do ich wycinki.
Na drugi dzień po przejściu wichury okazało się, że jałowce prawie leżą na siatce.
Oczywiście są już 2 wycięte do połowy,/ Trzeci czeka, bo piła się zepsuła. Jeszcze tylko trzeba pozbyć sie korzeni.
Ja się cieszę, ale wokół nie było tak wesoło.
Całe miasto zawalone powalonymi drzewami. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. Ale kilkadziesiąt samochodów jest uszkodzonych.
Codziennie pada. Podobno jutro ostatni dzień.
Także, przez moją nieobecność i deszcze nie miałam kiedy popracować w ogrodzie, i wygląda nieciekawie,
Nawet nie mam zdjęć z ostatnich dni.
Nie dosyć, że lipcowy ogród mało ciekawy, bo jedno przekwitło, a drugie jeszcze nie zaczęło, ale coś tam kwitnie. W sumie nie jeste zadowolona z lipcowej odsłony.
Zatem zdjęcia z czerwca
