Witam po małej przerwie
Odpowiem może zbiorowo, bo pewnie sami nie pamiętacie o czym tu wcześniej rozmawialiśmy...
Najpierw kwestia orzecha - chyba jednak przemarzł. Ponieważ powoli się odbudowuje i starszyzna plemienia wypowiedziała się pozytywnie, wyrok odroczono (przynajmniej na jeden rok). Zobaczymy co będzie przyszłej wiosny, tymczasem rośliny obok korzystają z większej ilości słońca.
Teraz trochę samobiczowania - walczyłam jak lew, ale nie udało się. Tym sposobem, a raczej argumentem z góry "to ja już nie mam nic do powiedzenia?" musiałam posadzić tuje przy płocie

zupełnie nie moja estetyka, ale na kompromisy iść trzeba. Pociechą jest to, że nie poszliśmy po całości ogrodzenia, tylko ograniczyłam je do 8 sztuk, tam gdzie innego żywopłotu zrobić się nie bardzo da - za wąsko na szerokie krzewy i podsadzanie ich bylinami. Przynajmniej Mama zadowolona...
Co poza tym? Bałagan zarósł tak, że nawet nie chce mi się tam wchodzić - ostróżki i kosmosy poległy pod naporem deszczu i teraz leżą pokotem. Tak więc do momentu oplewienia i usunięcia poległych - zdjęć z rabaty nie będzie
Za to nieźle przyjęły się róże na skarpie - Nina Weibull i Westerland, na razie w towarzystwie szałwii, bazylii i tymianku. Jak rozmnożę lawendę to rabatka się bardziej wypełni. Niestety posadzony wśród nich seler się nie przyjął i chyba jest tam za sucho na elementy warzywne... ale spróbuję za rok z naciowym.
Excelsa i Flammentanz ładnie kwitną. Tę pierwszą potraktowałam na początku czerwca opryskiem z sody i dopiero parę dni temu zauważyłam pierwsze objawy mączniaka, chyba czas na powtórkę zanim mi się cała posypie. Podobnie z agrestem wrzątkowym - oprócz gorącej kąpieli na wiosnę, razem z Excelsą dostał trochę sody i ładnie wygląda. Dziś lub jutro zbiory, lekkie cięcie i do zobaczenia za rok.
Jeśli chodzi o warzywnik, w przeciwieństwie do rabat, wygrywamy walkę z chwastami. Zajadamy się już własnymi ogórkami, lada moment zbiorę bób i poczekam jeszcze trochę na pierwszą cukinię. Strzałem w dziesiątkę było posianie mieszanki sałat - faktycznie z jednego opakowania jest 4 czy 5 odmian w równej proporcji. To pierwsza mieszanka, z której jestem zadowolona.
Groszek cukrowy też się ładnie udał, jak na próbne pół rządka plon był niezły, coś tam udało się zamrozić. Psikusa za to zrobiła fasola "karłowa" - miejscami osiąga już 2 metry wysokości i jednak trzeba było ją otyczkować.
Parę zdjęć - jak zwykle zaległych, choć nie tak bardzo jak poprzednio. Czerwiec w bałaganie wyglądał tak:
Orzech w wersji ażurowej

Flammentanz, która przerosła nową podporę, trzeba będzie ją na boki rozłożyć, bo wiecheć się z niej zrobił

Omoshiro

Piwonie od Dziadków

Bodziszkowo-ogórecznikowo-kosmosowo

Sałaty pod dostatkiem

Wypasiony Włącznik
