Witam.
Po dziesięciodniowej nieobecności, dziś ujrzałam moje skarby- pod opieką męża....Miał się nimi odpowiednio zając, niestety firma w której pracuje przyjęła pilny kontrakt i "zajmowanie się pomidorami" ograniczyło się do podlewania

. Trzy kaszaki miały ewidentne oznaki zarazy ziemniaczanej. Zerwałam co mogłam a krzaków się pozbyłam. Część liści była dość uschnięta, pożółkła...Wszystko co miało oznaki choroby, dużego niedoboru lub było "martwe" zostało usunięte. Nie wiem ile te krzaczki jeszcze pociągną...Może wieczorkiem zrobię im zdjęcia.... I jestem pewna, że muszę je prysnąć którymś ze środków na zarazę ale czy na coś jeszcze....??? Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że oprócz zarazy, niedoboru magnezu i alternariozy może być coś jeszcze. Proszę Wasze wprawne oczki o przyjrzenie się zdjęciom. Ufam, że jeśli coś jeszcze jest nie tak- na pewno to zauważycie

. Z góry dziękuje za odpowiedzi
Mam tez takie pytanko...Skoro pojawiła się na pomidorkach alternarioza i zaraza, to chyba nie powinnam z nich zbierać nasion?? Czy też jest jakiś sposób "potraktowania" ziarenek, który je uzdrowi?
Ok. Mam zdjęcia:
1. Italian gigant w szklarni. Pierwsze liście- te starsze na dole są zielone do II grona. Potem zaczynają blednąć a im wyżej, tym gorzej. Ma 9 zawiązanych gron, na każdym pomidorki. Ogłowiony tydzień temu. Ze wszystkich pomidorków w tym pięciu tej odmiany, tylko ten krzak tak ma...



2. A takie plamy były na ogromnej ilości liści. Najgorsze były dolne, im wyżej, tym mniej. Krzaki już prawie oberwałam z takich gałązek, ale jeszcze gdzie nie gdzie coś zostało, bo musiała bym je za bardzo ogołocić i teraz nie wiem- obrywać wszystko??? To akurat jest Yellow Brandywine


I Orange Strawberry, zdjęcie liści dolnych. Wyższe wyglądają na zdrowe. Trudno zrobić zdjęcie krzakowi, ponieważ rośnie w kącie szklarni. To zdjęcie akurat robione jest przez szybę a te brązowe plamy, to jakiś odblask, chyba mojej bluzki

