Niezbyt mam możliwość podkarmiać pelargonie, bo ziemia w skrzynce wolno przesycha( tak jakby korzenie nie pobierały wody), choć jest to stanowisko centralnie południowe, na parapecie.Nie wiem dlaczego, ale tylko w czasie umiarkowanych temperatur wiosennych/wczesnoletnich pelargonie dobrze tam rosną i kwitną, ziemia jak należy przesycha, co świadczy o zdrowiu korzeni i pobieraniu wody i składników pokarmowych.Gdy nastają upały korzenie jakby 'gotują się' w wilgotnej ziemi i nagrzanej skrzynce, zresztą dotyczy to również innych roślin na bardzo słonecznych stanowiskach.Odżywają dopiero (jak przeżyją upały) w drugiej połowie września i w październiku.Posadziłam je w ziemi do pelargonii z nawilżaczem Kronen.Nie wiem co to za wynalazek ten nawilżacz, ale chyba lepsza jest jakaś najzwyklejsza z dodatkiem piasku.Kiedyś tak sadziłam i pelargonie lepiej mi rosły, ale nie wiem czy to też nie jest kwestia odmian.
Generalnie na tym stanowisku nic dobrze mi nie rośnie i kwitnie. Gdy nastaje pełnia lata robi się 'bida z nędzą'

.Dobrze czuje się tylko szary plektrantus za którym nie przepadam.
Już myślę o nasadzeniach jesiennych, z których część zostaje na zimę.Corocznym 'żelaznym', ulubionym moim zestawem jest wrzos, calocephalus i gaulteria z czerwonymi koralami.Gdy zmarzną zdobię krzaczek sztucznymi
