Basiu, nie ma za co.

Trzymam kciuki, aby Twój fikus dał sobie radę mimo tak niesprzyjającej pory!
Iwono, zapraszam Cię bardzo gorąco, zaglądaj jak tylko będziesz mieć czas.
A ja nie mam czasu na nic. Absolutnie na nic. Nawet nie bardzo wiem, co się w ogródku dzieje, a wrzosy, które kupiłam dwa tygodnie temu nadal czekają na posadzenie. Przynajmniej podlewać nie muszę, bo deszczowa pogoda... Ledwo wyrwałam godzinkę, aby pochować fikusy do domu. Pewnie jeszcze by postały, ale pada od kilku dni z niewielkimi przerwami i stwierdziłam, że przy tych niskich temperaturach tyle wilgoci raczej nie będzie im sprzyjać. Także w czwartek wszystkie fikusy przeprowadziły się na zimę do domu. I to... koniec właściwie. Nie mam już ani skrawka parapetu, a zostały azalie i kamelie.

Cytrusy, eukaliptusy, granatowce i "coś tam jeszcze" też nie wiem jak się zmieszczą na poddaszu, bo rozrosły się całkiem sporo od zeszłego roku. Ale tu pewnie mam jeszcze z miesiąc na zamartwianie się w tej kwestii.
Zwykle na koniec sezonu robiłam zdjęcia całej ferajnie, żeby mieć do porównania, ale na to też nie mam czasu. Może w przyszłym tygodniu, choć wątpię.
Płomień Afryki się pozbierał, nowy liść, który pojawił się już po powrocie do domu ma ponad 50 cm długości. I szykuje się następny. Wybaczcie jakość zdjęć, ale przy tej pogodzie "się nie da".
Gardenia w domu też kwitnie. I ma sporo nowych pąków.
Crassula też się przymierza do zakwitnięcia.
