handlowymi bo tradycja powoli zanika.

bardzo nieprzyjazna i niewiele mająca wspólnego z naturą. Czyżbyśmy stali się Homus betonus?
Buziaczki

Krysieńko, w Polsce na pewno nie brak takich świątecznych ryneczków, może skromniejszych ale za to bardziej tradycyjnych
na których mozna dostać jeszcze lepsze smakołyki. Choć może aż tylu serów to nie ma, ale podłoże na pewno lepszy niż tutejszy.
Uściski

Izuś, u nas też jest ta tendencja do zaniku małych rynków. Może nie zamykają ich na siłę, ale one pustoszeją coraz bardziej bo
nie wytrzymują konkurencji hypermarketów i ich niskich cen. Coraz rzadziej widzi się Francuza z kobiałką w sobotni albo niedzielny
ranek zasuwającego na tradycyjny rynek. Szkoda że tradycje zanikają.

Trudno jest dobrać rośliny na takie trudne miejsce, ale niektóre bardzo dobrze znoszą bardzo suchą i przepuszczalną ziemię a
nawet takiej potrzebują i im akurat na Twojej północnej i wschodniej stronie bedzie pasowało. Spróbuj bodziszka korzeniastego
on jest nie do zdarcia nawet w suszy i mocnym cieniu. U mnie rośnie pod tują od północnej strony i nigdy nie widzi promienia
słonecznego a świetnie rośnie i nawet kwitnie co roku. Druga taka nie do zdarcia to jest bergenia. Ona też nie jest wybredna
co do warunków i na wszystko sie zgodzi.
Milutkiego wieczoru

Loki, Dzięki za odpowiedż dla Izy, ja tam wolę te polskie rynki bo chociaż mniej jest na nich do kupienia ale atmosfera inna.
One są mniej komercjalne a bardziej tradycyjne i autentyczne

jutro dobrą ślizgawkę

Pozdrowionka

Daluś, lubię wypatrywać takie zielone elementy na tej miejskiej pustyni, świadczy to o tym że natura jeszcze nie zginęła
i się nie poddała. A już najbardziej jak jakieś drzewo z ziarenka przyniesionego przez ptaki zaczyna rosnąć w zakamarku
muru. te wrocławskie świąteczne stragany muszą też pieknie wygladać. U nas najbardziej znane są te alzackie, w Strasburgu
Metz albo w Colmarze. Trzeba by się kiedyś tam wybrać ale jak nie będzie takiego bałaganu na drogach z powodu opadów
śniegu.

wszędzie słychać tylko 'We wish you a Merry Christmas'... to jednak nie to samo. Choć na ryneczku sprzedają też prowansalskie
figurynki do żłobków. We Francji jest zwyczaj zakładania żłobków również w katolickich domach a nie tylko w kościołach.
Na rynku jest nawet taki kramik gdzie można dostać to co do potrzeba do ubrania takiego miniaturowego domowego żłobka.
Są takie bardziej strojne ale i też takie proste wypalane z gliny, co kto lubi. Tylko słomki brak



Udanego wieczoru
