Pati gasteria ma koło trzech, a aloes ościsty około dwóch lat.
Basiu nie wiem czy to jest odpowiedni sposób na obchodzenie się z cyklamenami, ale ja robię to tak. Z końcem maja wyniosłam je do ogródka w miejsce półcieniste i podlewałam niezbyt obficie, ale tak, aby nie więdły. Gdy zaczęły zamierać im liście, po jakimś miesiącu, schowałam je pod schody, gdzie miały cień i nadal podłewałam, bardzo słabo, ale regularnie. Po około 2 - 3 miesiącach,gdy zaczęły wypuszczać listki, zabrałam je do domu i podlewałam bardziej obficie co jakiś czas nawożąc Florovitem. Wydaje mi się, że właściwe podlewanie jest najważniejsze w uprawie cyklamenów. Trzeba to robić regularnie, nie dopuszczając do zwiędnięcia liści, bo wówczas roślina doznaje szoku i zaczynają jej zamierać pączki kwiatów i liści, ale też nie wolno jej przelać. Podlewam oczywiście tylko na podstawkę. W czasie kwitnienia nawożę co 1 - 2 tygodnie. W teorii wydaje się to proste, ale mi też "udało się" zasuszyć jednego czerwonego cyklamena.
Natomiast roślinki kupowane w kwiaciarni, choć piękniej kwitną zaraz po zakupie, to są znacznie bardzie delikatne, a wszystko to spowodowane stresem jaki muszą przejść nim do nas trafią. Najpierw rosną sobie w ciepłej szklarni, gdzie mają idealne warunki. Pierwszy szok to transport do sklepu, zwłaszcza teraz zimą w niskich temperaturach, i dodatkowo liczne wstrząsy. Później trafiają na sklepowe półki, gdzie nie zawsze zajmują się nimi ludzie posiadający odpowiednią wiedzę. Dodatkowo owinięte są często folią, która nie przepuszcza powietrza i nie ułatwia właściwego podlewania. Jeśli już kupimy roślinkę, to znów musimy ją przetransportować. I na końcu taką wymęczoną stawiamy w suchym, ciepłym pomieszczeniu, gdzie też nie czuje się zbyt dobrze. W całym tym szoku roślina "myśli" aby tylko przeżyć, więc zrzuca kwiaty, które wymagają sporo "energii".
Nie myślcie sobie, że jestem jakimś fanatykiem, ale nie raz widziałam jak podlewa się kwiaty w supermarketach, a i nie jeden kwiatek z kwiaciarni padł mi po kilku dniach na chorobę grzybową, zwłaszcza begonie wielkokwiatowe i gerbery w doniczkach. Sama też kupiłam sobie na święta białego grudnika. Dwugodzinny transport komunikacją miejską (i podmiejską) w kilkunasto stopniowym mrozie pozbawił go wszystkich pączków w przeciągu tygodnia. Roślinka na szczęście ma się dobrze więc jest nadzieja, że na kolejne zakwitnie.
Na zakończenie mojego dzisiejszego wypracowania

wklejam zdjęcia przekwitającego
i rozkwitającego cyklamena
oraz jego liczne pączki,
a także siewki mimozy i liczi.
