Opowiem wam historyjkę pewnej draceny.

Któregoś dnia pod nasza nieobecność w domu nasz pies rasy bokser ( potężnych rozmiarów ) z zemsty , ze zostawiliśmy go samego w domu zjadł nam całą dracenę. Zostały tylko dwa małe kikutki.
A że Pirat, bo tak się nazywał, był wielki i miał ostre zęby , więc rozprawił się z tym kwiatem bardzo szybko.
Płakać nam się za chciało na ten widok i postanowiliśmy wyrzucić dracene na śmietnik. Ale , że czas nas gonił , bo a to praca, a to jakieś domowe sprawy.... to odwlekliśmy w czasie to wyrzucanie.
I ku naszemu zadziwieniu kwiatuszek nagle zaczął rosnąć.
I tak się z tym rośnięciem rozpędził, że błyskawicznie urósł nam do ponad 180 cm wysokości.
Bohater tej opowieści poniżej.
