Jestem pewna. I jestem też pewna, ze te śliwy, które rosną teraz to odrosty. Zrobiłam wywiad po rodzinie

Przecież niemożliwe jest, żeby "śliwa matka" żyła powyżej 100 lat. To muszą być odrosty. Nikt tam nie szczepił drzew, a już na pewno nie przez ostatnie 30 - 40 lat. Wcześniej tak. Pamiętam stareńką jabłoń, która rodziła z jednej strony jabłuszka zielone, z drugiej czerwone. Fascynowała mnie jak byłam dzieckiem.
Dowiedziałam się jeszcze, że te odrosty, nie wszystkie są tak samo smaczne. Tzn. rośnie tam drzewko o owocach podobno mniej słodkich. Ale ponoć pobierane od tych smacznych powtarzają cechy. Osobiście jadłam i zbierałam z obu i uważam, że obie są tak samo smaczne i słodkie.
Śliwka zagadka ponadto w zasadzie nie choruje i nie robaczywieje. A niezebrane owoce ponoć wiszą na niej niemalże do mrozów, robiąc się niemożliwie słodkie. Obsychają tylko. Choć pewnie u mnie, gdy już zaowocuje, robaki się pojawią. W cuda nie wierzę.
Czy tak będzie, przekonam się za jakiś czas. Na razie martwię się, czy mi te moje sadzonki przezimowały. Jakby co to na wiosnę jadę tam z łopatą i kopię...Może i tak pojadę, nakopię więcej i popróbuję z tym szczepieniem? Poczytam, może mi się uda? Mam czas do lata - potem żegnaj dzieciństwa kraino...
Jaka to odmiana - nikt nie wie. Z pewnością jakowaś węgierka.