Narine, na moich targach wybór jeżówek był ogromny, gdybym miała ich mniej, to na pewno miałabym z czego wybierać. Musiałam jednak się ograniczać, bo mam ich już sporą kolekcję, a i na przyszłość chcę sobie zostawić otwartą furtkę

W internecie znajdziesz mnóstwo odmian, ale faktycznie lepiej ich zakup zostawić na wiosnę. Wtedy sadzonki łatwiej znoszą podróż w kartonie, bo są gabarytowo niewielkie.
Moje dalie zakwitły wszystkie, ale mam ich tylko kilka, to mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze ich podpędzenie w doniczkach. Robię tak już od kilku lat i trzymam na balkonie. Może nie maja tam ciepło, ale już są w ziemi i mają czas na ukorzenianie. Jak je sadzę w maju, to większość ma już listki. Chociaż oczywiście i tutaj są mniej i bardziej wyrywne odmiany

Pewex? Rany, kiedy to było....
Anido, suszone pomidory robię już od kilku lat, smak takich własnych jest zupełnie inny niż tych ze sklepowej półki. Po wysuszeniu zalewam je zwykłym olejem i jeszcze dodaję czosneczek
Jadziu, ciepełko nie do wszystkich przyszło sprawiedliwie. Na działkę udało mi sie pojechać jedynie w niedzielę. W poniedziałek, z zaplanowanej wycieczki nic nie wyszło, bo było okropnie zimno. Niby na termometrze 12*, ale było pochmurno i wiał taki lodowaty wiatr, że nawet do głowy mi nie przyszły żadne eskapady

A co do cebulek, to chyba za wcześnie się pochwaliłam... Ostatnio w pracy miałam maleńką lukę i niestety wlazłam na stronkę z tulipanami, no i chyba już wiesz jak to się skończyło

Już z tymi miałam kłopot, gdzie je posadzić, teraz będę musiała bardziej się wysilić, ale coś na pewno znajdę. Najwyżej na wiosnę się okaże, że jak zwykle posadziłam jedne na drugich
Maryniu, biedronka Ci się nie spodobała? To chyba była jakaś azjatka, ale według mnie, wyjątkowo ładna

Kiedyś się pokusiłam o samodzielne zrobienie suszonych pomidorów i tak już mi zostało. Może nieskromnie przyznam, że takich jak moje, to w sklepie nie ma
Lucynko, a co ja miałabym robić całymi dniami, gdybym nie robiła tego, co robię? Zanudziłabym się w domu, ile można sprzątać, czytać, czy też siedzieć przed komputerem ? Musiałam sobie znaleźć jakieś zajęcia. Z przetworami nie przesadzam, robię tylko, to co chętnie zjadamy. Ale keczup musi być obowiązkowo
Już pisałam Jadzi, co sobie sama zgotowałam z cebulkami

Zamówiłam około 150 cebulek, niby nie kosmos, ale znowu będę latać jak kot z pęcherzem w poszukiwaniu dla nich miejsca

W ogródku zaaplikowałaś sobie terapię wstrząsową, ale najważniejsze, że zadziałało
Dorotko, niestety moje cebulki w niezrozumiały dla mnie sposób rozmnożyły się. Sama nie wiem, jak to się stało, ale już za chwilę znowu będę miała co sadzić

I zawsze mam taki sam problem co i Ty, że tam gdzie zaczynam kopać, tam już coś rośnie. Ostatnio miałam farta, bo tylko w jednym miejscu natknęłam się na jakieś cebulki.
Majesty jest cudną trawą, aż szkoda, że trzeba się o nią starać co roku. Nasionka dla Ciebie oczywiście się znajdą, powinno mi wystarczyć tych, co już mam. Bardzo wcześnie trzeba ją siać i trzymać w cieple, bo nie znosi zimna. Ale jest warta tych zachodów

W tym roku bardzo marnie mi wschodziła i chyba dlatego nie jest taka piękna jak zwykle.
Sklepowe suszone pomidory, a domowe, to zupełnie inna bajka
Marysiu, dobrze wysuszyć pomidory, wcale nie jest tak łatwo. Co roku mam z tym problem, ale jakoś zawsze utrafię w tzw. punkt. Jedynie w ubiegłym roku, niestety zupełnie świadomie, zdecydowanie je przesuszyłam. Chciałam sprawdzić, czy może będą wtedy smaczniejsze? Niestety nie były

I zamiast tak potraktować tylko ich część, to zmarnowałam wszystkie. Może nie do końca, bo jednak je zużywałam, ale to już nie było to. Przyprawami za to sypnęłam szczodrze, ale na szczęście tylko pierwszą partię. Potem już się zorientowałam, że przesadziłam i reszta jest doprawiona umiarkowanie.
Nie bardzo mi się chce wierzyć, że nie chce Ci się działać w ogrodzie. Co odwiedzę Twój wątek, to wychodzę zmęczona czytając o Twoich poczynaniach i wstyd mi sama przed sobą, że sama robię dużo mniej

Szmaciak, to inaczej Siedziuń sosnowy. Do 2014 roku był objęty częściową ochroną, a teraz można go już zbierać. Jest przepyszny i
nie ma zmiłuj,jak go znajdę musi być mój.
Tyle się już nanarzekałam na brzydką jesień, że nie wiem, czy jeszcze mi wypada? Jak na razie nie ma nic wspólnego ze "złotą", jest właśnie taka jak piszesz, szarobura i mokra.
Za życzenia bardzo dziękuję, ale spokojne dyżury zdarzają się niezwykle rzadko
Danusiu, dwa dni i u mnie były przyzwoite, ale niestety w całości spędziłam je w pracy. Nie mogłam skorzystać z dobrodziejstwa pogody, a teraz znowu zapowiadają deszcze. Ta trawa, to Rozplenica Majesty. Niestety jednoroczna, ale czego się nie robi, żeby nasze ogrody wyglądały piękniej?
Dynie musiałam już ściąć, z liści właściwie już nic nie zostało, tak były zaatakowane mączniakiem. A, że nie miałam ich gdzie ułożyć, bo działkowy domek nie jest zbyt duży i wszędzie mi przeszkadzały, to zrobiłam wystawkę na schodach na pięterko. Tam tylko wchodzę, jak sięgam po kosiarkę, to mogą tam sobie czekać na spożycie
Aniu, wcale nie tak dużo

Jedynie pomidory we wszelkich postaciach i trochę sałatek. Co jakiś czas robię dżemy, czy też galaretki, ale dopiero wtedy, jak zjemy zapasy. I jeszcze żurawinę, eM dodaje ją do herbaty, a ja zużywam do dressingów sałatkowych, albo zjadam łyżeczką.
Oj tak, jak tylko słońce przedrze się przez chmury, od razu robi się cieplej i człowiekowi chce się żyć. Nie lubię takich szaroburych dni
Soniu, pełne zimowity ładnie mi się rozmnożyły

Z trzech zakupionych cebulek, po trzech latach mam kilkanaście i chyba na wiosnę je rozdzielę, żeby ozdabiały i inne rabaty. W jednym miejscu zostały pożarte przez nagie ślimaki, dlatego tym pod borówkami sypnęłam pod nóżki odrobinę niebieskich granulek. Korzystam z nich tylko w ostateczności i tym razem właśnie tak było.
Niestety moja Majesty w tym roku mało okazała i nie ma ani jednego nasionka, dlatego musiałam się na nią zaczaić w parku Na szczęście już koniec sezonu i za chwilę trafi na miejski kompost. Pierwszy raz widziałam ją na miejskim klombie i muszę przyznać, że prezentowała się cudnie. Musiała mieć dobre warunki, bo była dorodna, a kłosy wręcz obsypane nasionami. Szkoda, żeby tyle dobra się zmarnowało

Słońca mi bardzo brakuje, może Twoje życzenia się spełnią? Dziękuję
Pogoda zupełnie sobie ze mnie kpi. Jest ładnie, kiedy jestem w pracy, a jak mam wolne i mogłabym pojechać na działkę, to jest zimno, jak diabli

Wczoraj było przecudnie, co prawda nie od samego rana, a dopiero od dziesiątej, ale co z tego, kiedy akurat wczoraj byłam nieprzytomna ze zmęczenia po dyżurze. Latem pojechałabym na działkę i tak, ale teraz jest już zbyt chłodno, na spanie w domku. Niestety wróciłam do domu i tam rzuciłam się do łóżka. Na szczęście nie był to całkiem zmarnowany dzień, bo wreszcie zapasteryzowałam keczup i suszone pomidory.
Za to dzisiaj, kiedy mogłabym pojechać od samego rana, to oczywiście było przeraźliwie zimno. Ranek wstał mglisty, mgła była tak gęsta, że nie było widać parkingu, który mam tuż po drugiej stronie ulicy

, a na termometrze zaledwie 8*. Nie ma mowy, żebym w taki ziąb jechała na działkę. Taki wyjazd ma być przyjemnością, a na pewno dzisiaj mi to nie groziło. Na spokojnie więc zrobiłam sobie kawusię i rozsiadłam się z książką. Po dziesiątej zrobiło się jakby odrobinę cieplej, mgła opadła, albo jak kto woli, podniosła się, ale w dalszym ciągu było pochmurno. Zaczęłam jednak słyszeć jakieś głosy (czy to czasami nie świadczy o jakiejś chorobie

?), które szeptały mi do ucha słodkie słówka namawiające mnie do wyjazdu. Chyba jestem bardzo podatna na wpływy, bo szybciutko spakowałam torby i pognałam ile sił w nogach. Nie powiem, żeby było mi jakoś szczególnie ciepło, wiatr wdzierał mi się pod bluzę, ale skoro już ruszyłam, to i dojechałam. Na szczęście na działce mam się w co ubrać, zamieniłam więc cienką bluzę na zdecydowanie grubszą i ruszyłam do roboty. Bynajmniej nie szalałam, ale wycięłam jakieś suche badyle i przekwitnięte kwiaty. Pozbyłam się też sterczących z ziemi grubaśnych łodyg lilii, bo do tej pory chyba już zgromadziły zapasy na przyszły rok. Powinnam jeszcze kilka lilii przesadzić, ale szczerze mówiąc zupełnie wyleciało mi to z głowy

Jeśli jeszcze zdążę, to przesadzę je następnym razem, a jak nie, to najwyżej kolejny rok będą rosły tam, gdzie nie powinny.... Tak się zapamiętałam w tym cięciu, że zepsułam sekator
Na szczęście sekatorów mi nie brakuje, to mogłam dokończyć, to co zaczęłam. Szybko się z tym uporałam, bo w końcu ile może być przekwitniętych kwiatów pod koniec września? Niestety jesień zadomowiła się już na dobre. Nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby było chociaż odrobinę cieplej i żeby słońce częściej przebijało się przez chmury

Ciągle coś kwitnie, ale są to już jednak pojedyncze kwitnienia, dużo skromniejsze niż jeszcze chwilę temu. Liście opadają, nawet nie przebarwiają się zbyt ładnie, jakoś żaden nie wpadł mi w oko. Dębolistna zbrązowiała, tylko pojedyncze liście są odrobinę ogniste, wcale nie wygląda ładnie. Ale żeby nie było, że tylko narzekam, to pokażę Wam, co jeszcze można wydobyć ładnego, jeśli się tylko chce.
Na koniec wypieliłam jeszcze dwa niewielkie zagonki, które były potwornie zachwaszczone i o piętnastej zebrałam się do domu. Może i posiedziałabym dłużej, bo w końcu czemu nie?, ale ciągle nad głową wisiały mi ciężkie chmury i miałam obawy, że w końcu spadnie z nich zapowiadany na dzisiaj deszcz. Tak się oczywiście nie stało, ale wolałam wracać, bo przy takiej temperaturze, jazda rowerem w deszczu nie należy do przyjemności.
To już chyba ostania, tak obfita porcja zdjęć. Na działkę jeżdżę już sporadycznie, obiektów coraz mniej, za chwilę przyjdzie pora na zawieszeni na furtce kłódeczki, ale tylko tej ogrodowej

Jeszcze tylko posadzę zamówione cebulki i wykopane pustynniki, wykopię dalie i będzie po sezonie. Jeszcze muszę dokończyć zbieranie nasion. Część już zebrałam, ale jeszcze nie wszystkie, jeszcze zostały mi aksamitki, cynie i dalie dla Marysi. Trawy jak zwykle wysieją się same i jak zwykle w zbyt dużej ilości
Pozdrawiam
