Niedziela początkowo zrobiła się słoneczna, ale potem niebo się zachmurzyło i tylko czasami były jakieś przebłyski słońca.
Nawet ciepło, jak na jesienne standardy, tylko czasem zimny wiatr. Ogólnie całkiem fajnie mogłoby być, ale...
...glina zrobiła się cała mokra i
mlaskata. Próbowałam sadzić dalej na nowym rozsadniku przygotowanym ostatnio przez M, ale wysadziłam tylko część z tego, co zaplanowane. Mimo rękawic, ręce miałam lodowate i mokre. Stopy w kaloszach tak samo. Glina kleiła się do narzędzi. Próba
przysypania ziemią nowo posadzonej rośliny kończyła się za każdym razem tym, że musiałam ściągać przyklejoną maź z łopatki i próbowałam ją przykleić przy korzeniach, ale połowa zostawała mi na palcach. No, zabawa na całego...

Jako, że katarek i kaszelek nadal się mnie trzymają, to zarządziłam wcześniejszy niż zwykle wyjazd do domu. Miałam dość.
Mam nadzieję, że może jutro będzie choć trochę lepiej, że ziemia trochę przeschnie. Bo M z okazji prognozowanych błysków słońca obiecał wyjazd popołudniowy. A sadzenia dużo.
Gryzonie są wyjątkowo aktywne przed zimą, słyszę jak popiskują do siebie w trawie czy między naszymi roślinami. Dziś widziałam, jak coś próbowało wciągnąć do nory źdźbło trawy z kłosem. Gromadzą w pośpiechu zapasy. Pod nowy rozsadnikiem już dążyły zrobić korytarzyk.
Dziś zostawiam tylko astry, one wyglądają chyba najlepiej, chociaż sporo wyłożyło się od deszczu. A, no i jeszcze ostatki z łączki kwietnej.
Grażynko, dzięki.
Nie jestem pewna o który krzaczek Ci chodzi, czy o ten berberys? On wraz z paroma kompanami przyjechał do nas z likwidowanego ogródka znajomej w innej miejscowości.
A może chodziło Ci o to:
To powyżej jest penstemon naparstnicowy Husker's Red.
A jeśli jeszcze coś innego, to najlepiej kliknij na wybrane zdjęcie prawym przyciskiem i skopiuj adres obrazka, wklej mi go, to będę wtedy mogła zidentyfikować.
Kasiu, dzięki wielkie

za podpowiedź - wygląda na to, że mam rzeczywiście tę peperoncino Lombardo.
Sposób, który podałaś - na zimowanie karp dalii, wydaje się bardzo fajny. Ja bym je jeszcze dała do jakiegoś pudełka z małymi otworkami, żeby mi tam nornice nie weszły i nie podżerały.
Co do naszej Vanilki - bo już jedna z forumek mi kiedyś napisała, że jej się tak nie przebarwia, jak nasza - to ja mogę tylko oddać, że jak ją sadziłam, to naszą glinę wymieszałam jej z podłożem ogrodowym z worka. A rośnie w cieniu sosen sąsiada, jest wyściółkowana korą. Nie nawożę jej, ani nie podlewam. Wcześniej czy później dojdzie do takiego bardziej ceglastego odcienia czerwieni, ale na razie jest jeszcze ładna.