Witam wszystkich przemiłych gości.
Zniknęłam na dłużej, niestety roboty w ogrodzie mam ogrom, po ostatnich deszczach nie mogę nadążyć z czyszczeniem rabat.
Jakby tego było mało czarna plamistość i mszyce nie dają za wygraną, jakiś obłęd co popryskam za parę dni pąki oblepione mszycami.
Najbardziej upodobały sobie historyczne ale innych też nie omijają.
W sobotę obrywałam jagodę kamczacką, bo szybko się osypuje nie zebrana w porę, wczoraj czyściłam wokół borówki amerykańskiej i wysypałam zrębkami, żeby później nie obtrącać owoców.
Leci ten czas niemiłosiernie szybko, dobrze, że dzień długi to prace mogę wykonywać do późnego wieczora inaczej nie dałabym rady wszystko ogarnąć.
Róże rosną jak szalone, na rabatach nie można przejść, co rusz któraś łapie za kieckę
i woła: ciasno mi, trochę więcej przestrzeni dla mnie albo: zabierz ze mnie te długaśne pędy, bo nie mogę pokazać się w pełnej krasie, a przecież jestem taka piękna.
I co mam zrobić, chodzę po rabatach i tej założę gorsecik, tamtą podepnę do jakiejś podpory ale to wszystko na nic, ot po prostu ściśnięte wszystkie jak sardynki w puszce
. Wiem, że czeka mnie kolejna przeprowadzka róż, tylko pytanie gdzie?
Z róż kupionych w tym roku najwcześniej zakwitła Darcey Bussell i The Poet's Wife oraz jedna bez etykietki ale nie mogę jej przypasować do żadnej z tych, które zamawiałam. Muszę poczekać aż rozkwitną wszystkie i wówczas zobaczę za którą przyjechała nieznajoma
Pozwólcie, że teraz odpowiem a wieczorem wstawię zdjęcia, jeszcze mam nie wgrane .
Ada Munstead trzyma raczej sztywno, chociaż zdarzają się jeszcze pędy wiotkie, musisz troszkę poczekać z czasem nabierze "ciałka" i pędy będą w stanie utrzymać ciężkie kwiaty. Dla Wollerton zostaw więcej miejsca i wsadź ją w tyle rabaty a najlepiej od razu postaw jej jakąś podporę. W katalogu Austina doczytałam, że dorasta do 3,75cm. Swojego posadziłam w środku rabaty, bez żadnej podpory,
Już w pierwszym roku wypuściła pędy po 2 metry i zajęła masę miejsca wokół. W tym przycięłam pędy ale widzę, że nadal pędzi do góry i trzeba będzie pomyśleć jak ją ujarzmić. Na razie kilka pędów przywiązałam do skleconego naprędce trejażu.
Hortensję kupiłam w Obi, oczywiście przy tzw.okazji

Jak usłyszałam cenę przy kasie to o mało nie zemdlałam, ale warto było. Kwiaty zupełnie jak nie hortensji, sztywne jak nawoskowane, stoi na razie na południowym tarasie i nawet raz nie przywiędła.
Aniu tak to hortensja ogrodowa, ale nie znam nazwy, zauroczona nawet nie spojrzałam na nazwę ani cenę tylko złapałam do koszyka i byłam najszczęśliwsza na świecie, że mi się takie cudo trafiło. Bukiecik faktycznie wyszedł fajnie, po prostu nie chciałam wyrzucić ściętych kwiatów. Muszę ścinać wcześniej bo już mam je w każdym zakątku. Aniu o roślinkach nie zapomniałam ale poczekam jak zrobi się troszkę chłodniej, co by nie padły po drodze.
Jadziu Harrison' Yellow piękny, ale i mooocno kolczasty, szkoda, że kwitnie tylko raz. Z ubiegłej jesieni przyjęło mi się kilka patyczków, ale jakie, dopiero będę wiedziała jak zakwitną
Dzisiaj jak szłam do pracy zobaczyłam, że i również patyczek z Twojej Pretty Sunrise się przyjął, chociaż nawet nie pamiętam, że go wsadzałam
Wieczorem wstawię zdjęcie krzaczka od Ciebie, już kwitnie
Irenko o hortensji pisałam wcześniej, jest naprawdę piękna, warta zachodu

. Przypuszczam, że tak, ale chyba było warto, ja patrzę na swoje i nie jestem zadowolona z obecnego ich wyglądu, wolę bardziej kompaktowe krzaczki. Drugie cięcie będzie zdecydowanie mocniejsze. Z moich tego-roczniaków najszybciej zakwitła Darcey Bussell i The Poet's Wife, no i chyba mam jedna pomyłkę, ale muszę poczekać jak pozostałe zakwitną, żeby wiedzieć jak złożyć reklamację.
Tak Nevada i M.Hilling to zdecydowanie udany duet, szkoda, że najpiękniejszy okres kwitnienia trafił akurat na opady, zdecydowanie dłużej cieszyłyby oczy.
Irenko niestety jest tak gorąco, że po czosnkach i łubinach zostały tylko zdjęcia i wspomnienia

.
Jagna, Jak dobrze znowu Cię czytać

. Dziękuję w imieniu Munstead, ale i Williama Shakespeare, bo obie panienki/ mówię o różach

/ zapałały do siebie w tym roku wielką miłością i padły sobie w objęcia, tworząc jeden wielki krzak

William dodatkowo przytula się do Geishy ale on od początku ją adoruje. Można by rzec pies na baby, jakby róża była rodzaju męskiego
Miło, że mnie odwiedziłaś
Jagna zdjęcia krzaczków Queen of Sweden wstawię specjalnie dla Ciebie wieczorem

.
Basiu, bukiecik orlików powstał spontanicznie, nawet nie myślałam, że taki będzie ładniutki, dziękuję

. Pąków rzeczywiście jest masę na różach szkoda, że mszyc niewiele mniej. Jakaś plaga w tym roku, najgorsze, że nic nie skutkuje. Mimo oprysków one nadal okupują róże. U Ciebie na pewno też już wszystko zakwitło, zaraz do Ciebie zajrzę.
Joasiu, problem w tym, że sama nie wiem, muszę spojrzeć, może na donicy coś znajdę, bo nie było żadnego opisu. Była za to taka piękna, że z daleka ją wypatrzyłam, podziałała jak magnes

. Już więcej nic nie było ważne ani cena ani nazwa, po prostu musiała być w ogrodzie. Rzeczywiście róże obsypane kwiatami od stóp do głów, jest na co popatrzyć.
Tereniu, faktycznie Austinki zaczynają jako jedne z pierwszych, kwitnienie również kończą jako jedne z ostatnich, więc można powiedzieć, że sezon wykorzystują optymalnie. Faktycznie mają w sobie coś, bo pomału i mnie do siebie przekonują. Mam ich w ogrodzie sporo i z każdym rokiem ich przybywa. Zaczynam rozumieć miłość Dorotki do nich.
Dla tego dueciku zostaw sporo miejsca, osiągają duże rozmiary.
Dorotko miło mi to słyszeć, zwłaszcza od Ciebie - różanej królowej

. Niestety, mszyce szaleją na całego, opryski nie skutkują, różane pąki oblepione tym paskudztwem aż przykro patrzyć. Najbardziej upodobały sobie Jenny Duval i historyczne.
U mnie dodatkowo czarna plamistość daje o sobie znać, to chyba przez ten gąszcz na rabatach. Konieczne będą kolejne przeprowadzki, pozostaje jeszcze pytanie gdzie?
To do wieczora
