
Marysiu - tak, takie ładny kształty i kolory dyń to bardzo przyjemny widok jesienią. A deski ja też wolę zdecydowanie od plastiku.

Mariolu, ja byłam zachwycona zdrowymi liśćmi irysów u mamy! Ptaszki fajne są, ale w ogóle nie radzą sobie z inwazyjnym chrząszczem: popilią japońską, która niszczy dużo roślin ogrodowych (jak nasza ogrodnica niszczylistka).
Ewelinko, Asiu: tak - ja też bardzo lubię różne kształty i kolory dyń, to samo dotyczy pomidorów.



Chyba zaczyna mi się to podobać, bo aż się dziwnie czułam patrząc na uporządkowane, mocno wyściółkowane przedogródki w Stanach, gdzie nie było widać żadnych chwastów. Jakieś takie zbyt sterylne to dla mnie zaczęło być.

Martuś dziękuję za pozdrowienia i pochwały dla M.

Wrzucę partiami trochę zdjęć z całego września. Jak pisałam, w dniu przylotu pojechaliśmy na działkę, bo nie mogłam się już doczekać widoku moich roślin.
Wszystko totalnie zapuszczone, chociaż M niby coś tam pielił i walczył razem z kolegą podwiązując wszystkie pomidory i usuwając im wilki. Nawet oczyścił jeden kawałek rabaty - zrobił zdjęcie na dowód, teraz ten kawałek pokryty jest dokładnie żółtlicą.

Generalnie przez cały wrzesień prawie wyłącznie M kosił i razem grabiliśmy siano, żeby zdążyć je wysuszyć i wykorzystać w tym celu ostatnie słoneczne dni.
Przy czym słowo "grabienie" należy chyba zastąpić "wydzieraniem" różnej długości ździebeł z naszego łąkowego trawska. Używaliśmy trzech rodzajów grabi, żeby zrobić to w miarę porządnie.
Siano jest naszym ogólnodostępnym materiałem ściółkującym. (Gryzonie też je bardzo lubią, ale trudno.) Ze zrębków na razie nici. Za drogi interes.
Po przylocie zobaczyłam, że sąsiedzi ocieplili i wytynkowali sobie wreszcie dom - od razu jest przyjemniej, już nie straszą pustaki haszowe.

A poza tym - uwaga, uwaga - wylali nam asfalt na drodze


Musimy szybko kupować podsypkę na zjazd bo zahaczamy trochę zadkiem samochodu o krawędź.







Kukurydzę nawet jakąś tam mieliśmy, ale jak na całą paczkę wysianych nasion, wcześniej kilka dni namaczanych - to baaardzo kiepski plon.


Dyniowisko jak wielka ośmiornica... i jedna z jej macek.



Cyklantera jest najsmaczniejsza malutka, na surowo, nie dawaliśmy rady jej przejeść, bo i innych warzyw było sporo.
Dynia Winter Luxury - dojrzał tylko jeden owoc.
Ale - sukces - dojrzał nam w polu JEDEN butternut, po raz pierwszy, jakoś nigdy im się to nie udawało przed zbiorem.
Dalie - najmocniejsze okazały się te, których nie podpędzałam w donicach na balkonie, tylko od razu posadziłam do gruntu po 15 maja. Juz w ciągu pierwszego miesiąca prawie dogoniły te pędzone, a były o wiele gęstsze, zwarte i ładniejsze.




