Dziś czuję się spełniona....zmęczona po wszystkie mięśnie ale szczęśliwa.
Dorwałam się na parę popołudniowych godzin do szpadla i motyczki...

Nie wiedziałam w co najpierw ręce włożyć, wszystko ważne i ważniejsze...
Troszkę poszerzyłam grządkę pod siatką, niewiele ale zawsze to coś.Wsadziłam żurawki które ukorzeniały się w doniczkach, zrobiłam z nich obwódkę a do towarzystwa dostały czyśca wełnistego.
Za żurawkami posadziłam 5 kępek kostrzewy a za nimi hortensję limelight. będzie tam rosła jeszcze jedna hortensja ale to już na przyszły rok...
Z drugiej strony na grządce przy grillu pozbyłam się słoneczniczka szorstkiego i zrobiłam miejsce na miskanty...

Zdjęć już nie zdążyłam pstryknąć bo zrobiła się szarówka, z tym musimy poczekać do jutra.
Kurcze niby padało kilka dni ale jest nadal tak sucho. Szpadla nie dało się wbić w niektórych miejscach.
A dziś oglądałam pogodę 16 dniową i wrzesień ma być powtórką upałów sierpniowych... Temperatury 27-31 stopni, noce też ciepłe, czyli nadal podlewamy....
Aaaa.... jeszcze teściówna moja podpatrując mnie , nakupowała hortensję bukietową , rododendrona, żurawki i tworzyła dziś rabatę przy wejściu....
Nawet trawy kupiła i męczy mnie żeby jej wymyślić jakąś kompozycję. A ja nie mam kiedy...
Muszę ogarnąć swoje rabaty bo już jadą zamówione roślinki od Wioli -Wiolamanka...
Trzeba im zrobić miejscówki...
