Chodzi też o skalę tego. To nie jest parę gałązek, to są rozrzucone co krok wysypiska na kt?re praktycznie codziennie ktoś przychodzi i dorzuca śmieci - a to resztki z obiadu, a to farfocle z ogródka. Przy okazji plastik, metal, sznurki,worki, taśmy, nawet parę lat temu były sfermentowane przetwory zamknięte w słoikach poustawianych pod drzewami.
Nie robiłam zdjęć tym świeżym stertom, bo to wygląda niesmacznie, uwierzcie. Te gnijące resztki leżą tam tygodniami i cuchną, spacer leśną drogą jest jak spacer po wysypisku, a zwierzętom,kt?re z tego mają korzystać szczerze wsp?łczuję.
Og?lnie wsp?łczuję im, że muszą mieszkać obok takiego bydła.
Wolę z lasu przynosić inne fotki. O np takie :
https://images90.fotosik.pl/219/ccba6360709d6acemed.jpg
( uwaga, robal!)

Czy takie - dwa ptaki drapieżne kołujące codziennie rano nad naszą doliną. Lepsze zbliżenie mam na aparacie.

Miejmy nadzieję, że tych dzikich spotkań i widoków nigdy nie stracę. Obserwowanie ogródka przestałoby mnie cieszyć gdyby zabrakło wkolo mnie fauny, choćby nie wiem jak był wypieszczony i idealny.
A wracają do tematu ogrodu...
Słoneczko piękne dziś i super pogoda. Wczoraj znów musiałam podlać, bo grządki zaschły na kamień. Na szczęście baniaczek elegancko się napełnił. Szukamy drugiego, bo jak się okazuje ten jeden to za mało. Nie spodziewałam się, ze 1000l może zejść w kilka sekudn.
Ale za to kwiaty rosną swietnie.
Z nowych sadzonek chyba wszystko się przyjęło. Włożyłam do ziemi i doniczek masę poodcinaych fragmentów i liczę,ze mi się ładnie rozmnożą. Rozbiłam trochę za gęste nasadzenia wypełniając pustki po cebulowych, zaczęłam też zbi?r nasion na AWN - orliki w r?żnych kolorach, naparstnica rózowa ciemna ,jasna i biała i firletki.
Trochę też spoglądam na grządkę z myślą o jej kolejnych nasadzeniach i planach na dalsze zbiory nasionek ( na pewno maciejka, kosmosy i wszystko co się uda zebrac ze składu obecnego).
Ślazik mnie dalej oszałamia. Z podnieceniem patrzę na jego wyższe partie na których pąków kwiatowych jest cała masa.
Zwariuję z zachwytu jak cały rozkwitnie.


Pszczoły dalej wytrwale pracują.


Cynie już prawie prawie...

Coś też w groszku się pojawia,ale jeszcze na kwiaty trzeba poczekać.
Waldemarek już pozbył się kołnierza i śmiga bez.

W związku z tym, że się zrobił ' węższy' o całą szerokość klosza odkrył nowe sposoby na przejście do jagód i przeganianie ptaków. Musiałam więc wzmocnić barykady żeby dać tym maluchom szansę. Pojawia się dużo młodych i niedoswiadczonych ptaków, obserwuję je i naprawdę są niemądre. Dla tych jagód zaryzykują życiem , wlatują do srodka pomimo naszej obecności i wcale się nie płoszą.

Miejmy nadzieję, że żaden już nie ucierpi . Niestety mam smutne wieści - ptaszek, kt?rego zaniosłam do weterynarza zmarł, miał zbyt ciężkie obrażenia wewnętrzne, ewidentnie uderzył w coś głową z rozpędu. Może jednak nieslusznie osądziłam Waldka, bo ptak zewnętrznie nie był nawet draśnięty.
Ale Wald swoje za uszami też ma. Obecnie się przerzucił na tropienie kota, który po lesnych spacerkach tak się rozkrecił, że zaczął sam z własnej woli wychodzić do ogrodu.
Z Emi jednak sobie nie pohula i skończył ze szramą na nosie, bo to nie kot co sobie da w kaszę dmuchać.
Wymiana czułych spojrzeń

"Znikaj paskudny! Nie podsiądziesz mnie, fotel jest m?j. "

' no i sobie nie posiedzę'.

Pozdrawiamy !
