Nigdy nie sadziłam lilii w donicach. Hodowałam je w gruncie. I tyle. W tamtym roku zakupiłam na internetowych wyprzedażach pewną ilość pojedynczych cebul, które mają być zaczątkiem mojej kolekcji. Były one nie zaprzeczam w nie najlepszej kondycji, ale ponieważ jestem osobą zadufaną w sobie (odnośnie hodowli lilii) pomyślałam sobie nic nie szkodzi, odkarmię swoje pieszczoszki. W tamtym roku padły one ofiarą ptaków (długie, pokręcone kiełki wyglądały jak wypasione robale i jako takie zostały odpowiednio potraktowane - zdziobane) oraz ślimaków (kiedy wsadzałam palce w ziemię w miejscach, gdzie były kiełki moich lilii przestałam zwalczać ślimaki metodami ekologicznymi - ja w nocy spałam, one nie, więc rozsypałam wokół 24h chemiczną straż).
Dziś moje lilie (jak dotąd) pędzą w górę na wyścigi, mnożąc się w tak zwanym międzyczasie.
Mam tylko kilka problemów spędzających mi sen z powiek. Zastanawiam się czy czasami 5 z nich nie przywędrowało do mnie z wirusem. Rosną ładnie, ale zauważyłam, że ich liście mają jaśniejsze i ciemniejsze paski wzdłuż liści. Dotyczy to mieszańców orientalnych.
Mam teraz problem - charakterystyczne dla gatunku, czy chore?
Pozdrawiam