Hmmm, a ja powiem, że z tym przemarzaniem ogników chyba wcale nie jest tak, jak piszą w ksiażkach...moje miasto jest nimi obsadzone, rosną na wysepkach, w miejscach wietrznych i zimnych i z roku na rok cieszą oczy owockami.
"Dużo ludzi nie wie, co robić z czasem. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu. " (Magdalena Samozwaniec) Moje linki- i aktualny Wizytówka
Ja ukorzeniam ogniki prawie przez cały rok - tak już mam, ze przy przycinaniu krzewu czy "odmładzaniu" go - żal mi wyrzucać te wszystkie odcięte pędy. Już z mojej rośliny obsadziłam kilka innych działek. Najłatwiej przysypać pęd, który zamierzamy usunąć ziemią, dajmy na to wiosną, na jesień bez problemu zdąży wykształcić korzenie. Czasem obok ognika wkopuje doniczki z ziemia, odginam pęd, przygniatam kamieniem, obsypuję ziemią i czekam do kolejnej wiosny. Wtedy szybkie ciachnięcie i mamy kolejna roślinkę. Czasem, już z lenistwa - po prostu wtykam w glebę pędy i zostawiam samopas. Część - i to spora - zaczyna zyć swoim życiem. Na wiosnę będę mieć kilka sadzonek, więc jeśli byłby chętny - proszę śmiało pisać.
Nie ma potrzeby ukorzeniania ognika, gdyż sam się bardzo skutecznie ukorzenia. Ogniki, nie tylko rosną wysoko do góry ale również mocno się rozkrzewiając, gałązki płoza się po ziemi i samoistnie się ukorzeniają. Problem jest tylko w znalezieniu tych ukorzenionych gałązek i odłączenie ich od rośliny matecznej. Na przeszkodzie stoją bardzo kłujące pędy rośliny i by znaleźć ukorzenione sadzonki trzeba trochę krwi utracić. Sam się o tym przekonałem jesienią gdy na zamówienie Forumowiczki poszukiwałem ukorzenionych gałązek ( a jest ich wiele, w każdym z moich trzech ogników).
Moje ogniki muszę solidnie podpierać na zimę, uginają się pod ciężarem owoców i żeby cięzki śnieg nie powalił ich do samej ziemi (pierwszej zimy po posadzeniu to mi się właśnie przytrafiło). Rosną jak na drożdżach, a tak kwitną. W zimie wysypuję pod krzewy popiół z kominka i wczesną wiosną zasilam raz w sezonie nawozem naturalnym.