Lemeczko, tak już jest, że najlepiej zrobić wszystko samemu.
Ewuś, najgorsze jest to, że zabierają się do tego ludzie, którzy nie mają pojęcia. Podejrzewam, że ci moi pierwszy raz zakładali trawnik.

A szkoda, że Wam nie pokazałam jak mi wyprowadzili wodę do ogrodu. Kranik mam na wysokości ok 15cm nad ziemią, żadnego wiaderka nie mogę podstawić. Katastrofa. Już 3 rok jadą mi to porawić.
Zima, zima. Rano była 15 minutowa śnieżyca i się skończyła, ale mróz trzyma, ciągle -12.
Gosiu, nie polecę ich nikomu, choć może przez ten czas trochę się poduczyli. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Też kocham te widoki z lata.
Kasiu, ja nie pamiętam jak długo macie trawnik, ale to rochę trwa zanim trawa się dobrze nie rozrośnie i zakorzeni. Nasza w pierwszym, drugim roku też była rachityczna, ale była wciąż dosiewana. W tym roku M poszedł po bandzie i sypnął czystym azotem. Poprawa kondycji była niewiarygodna. Wcześniej stosowaliśmy nawozy typu osmocote, 100 dni itd. Ale po azocie jakoś to wyraźniej było widać, że rośnie i kolor soczysty. Trochę sypnęłam pod iglaki i dopiero zobaczyłam jak mogą urosnąć w jeden sezon.
Generalnie nie ma z nim dużo pracy. Wiosenna areacja, grabienie, to zajmuje dużo czasu i sił. Ale potem, to pryszcz. Godzina w tygodniu na koszenie i wszystko. Zbieranie szyszek doraźnie, jak spadną. Chwasty, wyrywane też z doskoku. Trochę problemów z mchem było, ale wspomniany azot go załatwił.
Podlewanie to podstawa. U nas bez automatycznego miałabym duży problem, choćby z tego powodu, że latem nie ma wody do zmierzchu. Musiałabym z wężem po nocy latać.

A tak to się samo nad ranem podlewa.
Oczywiście zapraszam Was serdecznie. Najlepiej na początku sierpnia, bo wtedy zjawiskowo kwitną orientalne. Będzie mi niezmiernie miło Was gościć.
