Ja dwa lata temu siałam łubin trwały do pojemniczków w domu, zrobiłam to już w lutym, żeby mi zakwitł w tym samym roku - strasznie się z nim pieściłam, chuchałam na niego... Udało się, zakwitł, zresztą wciąż ma się dobrze (wczoraj widziałam, że już wyłazi z ziemi).
Tymczasem w ubiegłym roku w ramach lekcji ogrodnictwa dla najmłodszego synka pozwoliłam mu posiac kilka nasionek z tego samego (więc już lekko przeterminowanego) opakowania wprost do gruntu, w maju. Nikt na te roślinki nie chuchał, wszyscy o nich zapomnieliśmy - poza najmłodszym, który pewnego dnia zaprowadził mnie do kącika ogrodu i pokazał - jego łubin kwitł. Niczym się nie różnił od tamtego sianego i wycackanego w domu! Posiany w maju, w lipcu miał piękne kwiaty!
Z tego wniosek: nie ma sensu się z tym cackać na parapetach, jest mnóstwo innych roślin, które tego wymagają, a łubin nie wymaga, jak widać
