Jutro jadąc do pracy spojrzę w pewien wąwóz, może mignie mi przed oczami tęczowy fragment gadatliwej Tkaniny
Ogród nad Oranią
- Och- westchnęła rozglądając się Plastikowa, którą przed chwilą przyprowadzono do Ogrodu i postawiono koło Zydelka.
- Dzień dobry - odparł Zydelek nieco zdziwiony. Patrzył na Plastikową i im dłużej patrzył na nią, jego zdumienie rosło.
- Przecież w Ogrodzie nie ma być plastiku - w myślach weryfikował to co wiedział z tym, co widział.
- Ostatnia jakaś tam skrzynka, którą zrzucono z parapetu przy napadzie na Chatę potłukła się. Przecież przed Oknem ma stać Drewniana - wspomniał Zydel.
Patrzył na Plastikową i nie mógł oderwać od niej oczu.
- Dziwny ma kolor, ceglany.
A tymczasem Plastikową napełniono ziemią, wetknięto w nią Pelargonie Pelargonium L'Her i postawiono przed Oknem.

- Och!- westchnęła zachwycona swoją nową ukwieconą fryzurą.
- Hmm, jak jej powiedzieć, że w Ogrodzie nie ma być plastiku?- Zydel wyraźnie przejął się tą sytuacją.
- Plastikowa, spójrz przez Okno do środka Chaty i powiedz co widzisz?
- Ooo?

- Wiesz, że to są drewniane - mocno zakakcentował ostatnie słowo - drewniane nogi przyszłego Rodzinnego Stołu. - w głosie Zydelka wyczuło się szacunek.
- W Ogrodzie meble będą drewniane a nie plastikowe, tak zarządziła Orania - podparł się autorytetem i dorzucił odważnie
- Nie ma miejsca na plastiki!
Nogi przyszłego Rodzinnego Stołu zostały znalezione w lesie, porzucone, przemarznięte, porośnięte mchem i namokłe. Zostały przewiezione i ustawione w kącie Chaty, by przez wiosnę wydobrzały. By godnie czynić honory Rodzinnego Stołu musiały doprowadzić się do porządku, wyszlifować stare zadry z przeszłości, powyciągać tkwiące w pamięci ostre gwoździe i tak przygotowane, pomazane czarnym mazidłem określiły swoją przynależność do Ogrodu.

Plastikowa zamrugała oczyma, bo i tak z tego co mówił Zydelek nic nie rozumiała.
Patrzyła zachwycona na Ogród i od tego patrzenia robiła się coraz piękniejsza. Czasami słychać było westchnienia podziwu, których Zydelek nie rozumiał.

A ona wpatrywała się w głąb Ogrodu i wchłaniała go całym swoim jescestwem.

Zydelek nie rozumiał, bo nie patrzył na Ogród jak Plastikowa i nie czuł Ogrodu jak Plastikowa. Był Zydelkiem, który patrzył na Ogród swoimi oczyma.
Ogród nad Oranią
Z miłością do Ogrodu - Orania
Z miłością do Ogrodu - Orania
fantastyczny klimat panuje w Twoim ogrodzie, można powiedzieć sielski...spokojny, swojski...gratuluje pomysłów:)
pozdrawiam
Urszula B - http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=19821
pozdrawiam
Urszula B - http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=19821
"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie."
Wszystkim Gościom Ogrodu pięknie dziękuję za odwiedziny!!
Agape! Dziękuję za Serduszko!
Ambusiu! Rozumiem
Urszulo!Dziękuję za pozdrowienia i odwiedziny!
Kocina!
Trochę skojarzeń a tak, przecież wszystko to dzieje się na prawdę. Ja tylko się przysłuchuję, przypatruję i obserwuję. A co do lat, to ciekawe! Sama się zastanawiam, czy powinnam tyle mieć ile mam!Cieszę się, że się dobrze bawimy!
Dzisiaj był fajny dzień. Po wczorajszym malowaniu fasady Chaty, - tak, tak, jest jeszcze wiele tajemnic w Ogrodzie! - postanowiłam popracować na ziemi. Tak jakoś logicznie się dzisiaj pracowało, a najważniejsze było to, że było widać efekty.
Cześć Zydel! - rzuciła się na Zydelka zmachana Tkanina.
- Zobacz co przyniosłam! Trochę niedorozwiniętych jabłek i wiesz co? Mirabelki obrodziły w tym roku, trzymaj mnie bo skonam, tyle ich jest! Orania powiedziała, że chyba rozścieli pod śliwą plastokową siatkę, tę od poprzedniego gospodarza, by nie wydłubywać ich z trawy. Zaczęły już spadać. Ale się zmachałam, tyle ich jest! Wypchałam się jak nie wiem co! Dobrze, że czasem można odpocząć w cieniu.

A na tej pokrzywionej papierówce, pamiętasz to drzewko?, będzie kilka dorodnych jabłek! Ale na razie zbieramy te leżące na trawie.

Znowu dzisiaj upalnie, ciężko coś robić, zwłaszcza na Łące i na Warzywniaku - pełno owadów. Czasem jak się uwezmą, wściekłe takie, to ganiają nas aż do Małego Sadu. Beze mnie ani rusz. No zobacz co przyniosłam!
Zydelek zaglądnął co przyniosła Tkanina. Faktycznie kilka jabłek i mirabelek.

- Spróbuj mirabelkę, zobacz jaka jest słodka - Tkanina wyłożyła śliwkę a Zydelek wyciągnąl rękę i zjadł.

- I co, fajnie mieć tyle śliwek - ciągnęła dalej Tkanina.
- Wyobraź sobie, że jedna dziczka, którą planowałyśmy usunąć w tym roku niespodziewanie obrodziła. W dodatku tak fajnie nachyliła się jej jedna z gałęzi, że można te śliwki zbierać siedząc na trawie.Więc ja sobie siedziałam a Orania zbierała też siedząc.

Fajnie było. Słuchasz mnie?
- Trudno cię nie słyszeć - lakonicznie odparł Zydelek. - Czy te jabłka są kwaśne?
- Spróbuj, zupełnie jadalne ale oczywiście to nie to, co w zeszłym roku.
Tkanina przypomniała sobie ubiegłoroczne rozmowy na temat ilości jabłek i ciągnęła dalej.
- To bym ładnie wyglądała po takim zbiorze! Jak jakaś... - ale nie chciała porównywać siebie do czegoś, w czym nie byłoby jej do twarzy.
- No weź jabłko. - zachęcała Zydelka.
Zydelek wyciągnął rękę, wziął jabłko i spróbował.

- Tfu, nadają się raczej na kompoty.
- Aleś ty wybredny - zdziwiła się Tkanina. - Ja tam mogę i kwaśnie.
- Ale po co jeść kwaśne, jak można jeść słodkie. - odparł logicznie Zydelek.
Tkanina nie wnikała w smakowe gusta Zydelka, rozsiadła się tylko wygodniej i zamilkła.
O czym myślała nie wiadomo, było tylko wiadomo o czym mówi.
Więc siedzieli tak w milczeniu.

Przez jakiś czas było cicho i spokojnie i powoli...
- A gdzie jest Kubeł z Wrotyczami - nagle sie ożywiła Tkanina. - dokąd one poszły.
- Siedzą na Bukowej rabacie - mruknął Zydelek.
- Po co one tam poszły, przecież tam jest komplet kwiatów, wszystko przemyślane, chyba, że poplotkować. Powinny stać w miejscu, gdzie nie ma kwiatów a nie tam , gdzie jest ich dużo.- wzruszyła ramionami Tkanina.
- Pchają się gdzie nie trzeba - pomyślała ale bez emocji, gdyż Tkaninę tak naprawdę Wrotycze nie interesowały. Interesowała ją jej własna osoba i wszystko co z tą osobą jest związane.

W tym samym czasie, kiedy Tkanina zbierała owoce a Zydelek siedział sam, Wrotycze zapoznały się z kwiatami rosnącymi na Bukowej rabacie. Dowiedziały się, że są przyjezdne i że takie delikatne, wymagające opieki, usuwania przekwitłych kwiatków, podlewania, itp, więc tematu im nie zabrakło. Oczywiście porównały zapachy swoje z Aksamitkami i stwierdziły, że pachną delikatniej. Mała z tego pociecha i znaczenia żadnego to nie ma, gdyż pachną na tyle mocno, by je rozpoznać po zapachu.
Wrotycze, polne kwiaty porównywały się do nowych znajomych i tak Begonie uważały za nieżyciowe, oczarowane były Szałwią Salvia L a zwłaszcza czerwonym kolorem jej kwiatów,

i były trochę zazdrosne o kulisty kształt Akasamitki wąskolistnej Tages tenuifolia

Wieczorem, kiedy Kubeł postawiono na miejsce, tzn, na Zydelka, okazało się, że Wrotycze zaprosiły do siebie niektóre z Aksamitek.

Oj, będzie przegadana nocka! Ciekawe, czy Zydel sie wyśpi?
Ale wracając, - kiedy owoce zostały przełożone do kobiałki i Tkanina miała chwilkę wolnego, Zydelek spytał się prowokacyjnie.
- Wiesz, że w tym roku w Piwnicy urodziło sie dużo żab? - myślał, że obrzydzi tym zdaniem nastrój Tkaniny.
- Wiem,wiem, wczesną wiosną pełno ich tam było, potem rozpoczęły wędrówkę na schody a teraz rozpierzchły się po Ogrodzie. Kiedy grabiono trawnik, to spod grabi wyskakiwały żabki. Dzisiaj znów spotkałyśmy tę wielką, żółtą.
- Słuchaj - przerwał jej Zydelek - a może przyniesiesz mi jedną?
Tkanina zaniemówiła.
- Ja mam ci żaby przynosić? - obruszyła się.- Czy ja jestem jakiś durszlak do cedzenia żab? Puknij się w głowę, po co ci żaba?
- Tak sobie - lekko się obraził Zydelek.
Tkanina nie rozumiała męskich zachcianek.
- No ale powiedz, co z nią zrobisz? - jak zwykle po czasie zaczęła się zastanawiać, co by to było, gdyby schwytała żabę.
- Jak to co? Nic takiego. Obiecuję, że ją nie nadmucham i nie rozkwaszę.
Tkanina cyknęła i wzruszyła ramionami.
- A wiesz co powiedziała Amba - Tkanina zmieniła nagle tok rozmowy.
- No, nie wiem - odpowiedział Zydelek.
Nie miał pojęcia, kto to jest Amba, ale do tego się nie przyznał.
- Amba powiedziała, że jestem... tęczowa. - samozadowolenie Tkaniny było jawne. Spojrzała na Zydelka oczekując potwierdzenia ale Zydelek nie umiał tej informacji usystematyzować w swoim umyśle. Co ma tęcza do Tkaniny? Zresztą Zydelek nie znał się na kobiecych skojarzeniach, dlatego przemilczał.
- Powiedziała, że jestem tęczowa, czyli piękna. - Tkanina zaczęła rozmawiac sama ze sobą - tęczowa, czyli kolorowa, bajeczna.
- No więc przyniesiesz mi tę żabę? - rzekł rzeczowo.
- Siedź tu i czekaj - Tkanina zrozumiała, że sama musi dbać o atrakcje w Ogrodzie.
Po jakimś niezadługim czasie przyniosła malutką żabkę.

Jakiś czas oboje obserwowali skaczącą żabkę, która w końcu sprytnie wyskoczyła na Zydelek a potem na dróżkę i dalej na trawę.
Po co Zydelkowi żaba. Może po to, by zauważyć, że Tkanina jest jak tęcza?
Ale na tym dzień się nie zakończył, zakończyło się tylko pisanie, na chwilę, na nockę.
Agape! Dziękuję za Serduszko!
Ambusiu! Rozumiem
Urszulo!Dziękuję za pozdrowienia i odwiedziny!
Kocina!
Dzisiaj był fajny dzień. Po wczorajszym malowaniu fasady Chaty, - tak, tak, jest jeszcze wiele tajemnic w Ogrodzie! - postanowiłam popracować na ziemi. Tak jakoś logicznie się dzisiaj pracowało, a najważniejsze było to, że było widać efekty.
Cześć Zydel! - rzuciła się na Zydelka zmachana Tkanina.
- Zobacz co przyniosłam! Trochę niedorozwiniętych jabłek i wiesz co? Mirabelki obrodziły w tym roku, trzymaj mnie bo skonam, tyle ich jest! Orania powiedziała, że chyba rozścieli pod śliwą plastokową siatkę, tę od poprzedniego gospodarza, by nie wydłubywać ich z trawy. Zaczęły już spadać. Ale się zmachałam, tyle ich jest! Wypchałam się jak nie wiem co! Dobrze, że czasem można odpocząć w cieniu.

A na tej pokrzywionej papierówce, pamiętasz to drzewko?, będzie kilka dorodnych jabłek! Ale na razie zbieramy te leżące na trawie.

Znowu dzisiaj upalnie, ciężko coś robić, zwłaszcza na Łące i na Warzywniaku - pełno owadów. Czasem jak się uwezmą, wściekłe takie, to ganiają nas aż do Małego Sadu. Beze mnie ani rusz. No zobacz co przyniosłam!
Zydelek zaglądnął co przyniosła Tkanina. Faktycznie kilka jabłek i mirabelek.

- Spróbuj mirabelkę, zobacz jaka jest słodka - Tkanina wyłożyła śliwkę a Zydelek wyciągnąl rękę i zjadł.

- I co, fajnie mieć tyle śliwek - ciągnęła dalej Tkanina.
- Wyobraź sobie, że jedna dziczka, którą planowałyśmy usunąć w tym roku niespodziewanie obrodziła. W dodatku tak fajnie nachyliła się jej jedna z gałęzi, że można te śliwki zbierać siedząc na trawie.Więc ja sobie siedziałam a Orania zbierała też siedząc.

Fajnie było. Słuchasz mnie?
- Trudno cię nie słyszeć - lakonicznie odparł Zydelek. - Czy te jabłka są kwaśne?
- Spróbuj, zupełnie jadalne ale oczywiście to nie to, co w zeszłym roku.
Tkanina przypomniała sobie ubiegłoroczne rozmowy na temat ilości jabłek i ciągnęła dalej.
- To bym ładnie wyglądała po takim zbiorze! Jak jakaś... - ale nie chciała porównywać siebie do czegoś, w czym nie byłoby jej do twarzy.
- No weź jabłko. - zachęcała Zydelka.
Zydelek wyciągnął rękę, wziął jabłko i spróbował.

- Tfu, nadają się raczej na kompoty.
- Aleś ty wybredny - zdziwiła się Tkanina. - Ja tam mogę i kwaśnie.
- Ale po co jeść kwaśne, jak można jeść słodkie. - odparł logicznie Zydelek.
Tkanina nie wnikała w smakowe gusta Zydelka, rozsiadła się tylko wygodniej i zamilkła.
O czym myślała nie wiadomo, było tylko wiadomo o czym mówi.
Więc siedzieli tak w milczeniu.

Przez jakiś czas było cicho i spokojnie i powoli...
- A gdzie jest Kubeł z Wrotyczami - nagle sie ożywiła Tkanina. - dokąd one poszły.
- Siedzą na Bukowej rabacie - mruknął Zydelek.
- Po co one tam poszły, przecież tam jest komplet kwiatów, wszystko przemyślane, chyba, że poplotkować. Powinny stać w miejscu, gdzie nie ma kwiatów a nie tam , gdzie jest ich dużo.- wzruszyła ramionami Tkanina.
- Pchają się gdzie nie trzeba - pomyślała ale bez emocji, gdyż Tkaninę tak naprawdę Wrotycze nie interesowały. Interesowała ją jej własna osoba i wszystko co z tą osobą jest związane.

W tym samym czasie, kiedy Tkanina zbierała owoce a Zydelek siedział sam, Wrotycze zapoznały się z kwiatami rosnącymi na Bukowej rabacie. Dowiedziały się, że są przyjezdne i że takie delikatne, wymagające opieki, usuwania przekwitłych kwiatków, podlewania, itp, więc tematu im nie zabrakło. Oczywiście porównały zapachy swoje z Aksamitkami i stwierdziły, że pachną delikatniej. Mała z tego pociecha i znaczenia żadnego to nie ma, gdyż pachną na tyle mocno, by je rozpoznać po zapachu.
Wrotycze, polne kwiaty porównywały się do nowych znajomych i tak Begonie uważały za nieżyciowe, oczarowane były Szałwią Salvia L a zwłaszcza czerwonym kolorem jej kwiatów,

i były trochę zazdrosne o kulisty kształt Akasamitki wąskolistnej Tages tenuifolia

Wieczorem, kiedy Kubeł postawiono na miejsce, tzn, na Zydelka, okazało się, że Wrotycze zaprosiły do siebie niektóre z Aksamitek.

Oj, będzie przegadana nocka! Ciekawe, czy Zydel sie wyśpi?
Ale wracając, - kiedy owoce zostały przełożone do kobiałki i Tkanina miała chwilkę wolnego, Zydelek spytał się prowokacyjnie.
- Wiesz, że w tym roku w Piwnicy urodziło sie dużo żab? - myślał, że obrzydzi tym zdaniem nastrój Tkaniny.
- Wiem,wiem, wczesną wiosną pełno ich tam było, potem rozpoczęły wędrówkę na schody a teraz rozpierzchły się po Ogrodzie. Kiedy grabiono trawnik, to spod grabi wyskakiwały żabki. Dzisiaj znów spotkałyśmy tę wielką, żółtą.
- Słuchaj - przerwał jej Zydelek - a może przyniesiesz mi jedną?
Tkanina zaniemówiła.
- Ja mam ci żaby przynosić? - obruszyła się.- Czy ja jestem jakiś durszlak do cedzenia żab? Puknij się w głowę, po co ci żaba?
- Tak sobie - lekko się obraził Zydelek.
Tkanina nie rozumiała męskich zachcianek.
- No ale powiedz, co z nią zrobisz? - jak zwykle po czasie zaczęła się zastanawiać, co by to było, gdyby schwytała żabę.
- Jak to co? Nic takiego. Obiecuję, że ją nie nadmucham i nie rozkwaszę.
Tkanina cyknęła i wzruszyła ramionami.
- A wiesz co powiedziała Amba - Tkanina zmieniła nagle tok rozmowy.
- No, nie wiem - odpowiedział Zydelek.
Nie miał pojęcia, kto to jest Amba, ale do tego się nie przyznał.
- Amba powiedziała, że jestem... tęczowa. - samozadowolenie Tkaniny było jawne. Spojrzała na Zydelka oczekując potwierdzenia ale Zydelek nie umiał tej informacji usystematyzować w swoim umyśle. Co ma tęcza do Tkaniny? Zresztą Zydelek nie znał się na kobiecych skojarzeniach, dlatego przemilczał.
- Powiedziała, że jestem tęczowa, czyli piękna. - Tkanina zaczęła rozmawiac sama ze sobą - tęczowa, czyli kolorowa, bajeczna.
- No więc przyniesiesz mi tę żabę? - rzekł rzeczowo.
- Siedź tu i czekaj - Tkanina zrozumiała, że sama musi dbać o atrakcje w Ogrodzie.
Po jakimś niezadługim czasie przyniosła malutką żabkę.

Jakiś czas oboje obserwowali skaczącą żabkę, która w końcu sprytnie wyskoczyła na Zydelek a potem na dróżkę i dalej na trawę.
Po co Zydelkowi żaba. Może po to, by zauważyć, że Tkanina jest jak tęcza?
Ale na tym dzień się nie zakończył, zakończyło się tylko pisanie, na chwilę, na nockę.
Ogród nad Oranią
Z miłością do Ogrodu - Orania
Z miłością do Ogrodu - Orania
hmmm...piękna opowieść na dobranoc:)
pozdrawiam
Urszula B - http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=19821
pozdrawiam
Urszula B - http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=19821
"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie."
oj tak.. tez uważam że masz dar:)...fantastycznie opowiadasz:)
pozdrawiam nocnie
pozdrawiam nocnie
"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie."
oj ostatnio nie ma opowieści z nad Oranii...
pozdrawiam
pozdrawiam
"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie."




