Uf, no to podsumowanie prac, bo trochę roboty już za mną
Z rzeczy niezarejestrowanych na zdjęciach: posadziłam truskawki i zioła (w tym sporo dostałam od kochanego
Drako - dzięki!

truskawy już się przyjęły i wszystko OK, nie wiem jeszcze, jak te delikatniejsze ziółka), pigwowca otrzymanego jako niespodziewany prezent od cioci i również od niej otrzymaną malinę (jakbym miała ich mało

). Na dniach będę wsadzać jeszcze dwa krzaki borówki wysokiej, dwie brusznice 'Koralle' i dwie azalie japońskie, ale muszę najpierw skombinować im odpowiednio dużo torfu, igliwia i kory na podłoże.
Odkryta została dzika samosiejka ałyczy. Ma pewnie nie więcej niż 5 lat. Na 100% sama się wysiała, a nie była sadzona, bo rośnie... no cóż ;) Tak.
Nie bardzo wiem jak ją wyprostować, ale coś trzeba wymyślić. Ściąć jeden pień, drugi jakoś wyprostować i skrócić, żeby rosła nisko i gęsto, a nie tak "miotłowato".
Miała iść w ogóle do całkowitego ścięcia, ale... wyratowała się takim pięknym kwitnieniem. Więc będzie mi robiła za zapylacz do śliwek.
Wabi ogrom owadów zapylających... i motyli.
Kolejne kwiaty pokazują się na rabatce.
Z tym różowym pyrtkiem mam problem, bo nie wiem, czym on jest. Póki co padły dwie teorie: cebulica albo "zepsuty" hiacynt.
Wszęędzie na działce mam rozsiane szafirki.
Bratki doczekały się sadzenia.
Kwitną obficie... porzeczko-agresto-jeżyny

Bo nie wiem, po czym je rozróżnić, na zdjęciach w google wyglądają dla mnie tak samo. Więc zobaczy się pewnie dopiero po owocach.
A ten gagatek... ktoś wie, kim on jest?

Bo mi te pąki jakoś do niczego nie pasują.
Zrobiłam zdjęcie drzewka przypłotowego - które nie zostało wycięte, bo gospodarz wyszedł z założenia, że "aaa tam, takie maleństwo to w razie czego sami wytniemy".
Obiecane zdjęcia z bliska. Może ktoś rozpozna, cóż to takiego.
Już nam sugerowano, że to może jakaś dziwna aronia. Ma bardzo giętkie, elastyczne drewno, złapana gałąź nie łamie się, ale daje mocno uginać. Tutaj to drzewko jest po lewej w całej okazałości:
Ach. oczywiście po wycince był bajzel nie z tej ziemi
Trzy dni "na raty" sama nosiłam te gałęzie i kawałki pniaków. W końcu zaniosłam wszystkie z całej działki na jedno miejsce. Ale nie chcecie wiedzieć, jakie mam zakwasy.

Ledwo żyję po noszeniu tego.
Takie śliczne mam leszczynowe kijki. Szkoda, że jest ich mało, są super i ładniutkie.
Swoją drogą, w altance jest już całkiem ładny porządeczek. Choć do zrobienia w niej wciąż jest w zasadzie... wszystko ;)
Tu pieczołowicie zrywana darń i korzenie bluszczu, które pozarastały utworzoną niegdyś ścieżkę. Trochę się naharowałam, żeby się ich pozbyć, a wciąż nie jest idealnie.
Posadziłam w końcu liść laurowy.
A dzisiaj, jako że miałam całkowicie wolny dzień i była ładna pogoda, poszliśmy z tatą stawiać tunel foliowy. Ostatecznie ma 18m2 - planowałam 24m2, no ale... i tak super, że jest
(jakby ktoś się zastanawiał... tak, mój kochany piesek ugniata mi w tle moje siewy

ale już machnęłam ręką i uznałam, że to najwyraźniej ma być taka naturalna przerywka, rozumiecie, coby za gęsto nie było)
Składanie tego okazało się znacznie trudniejsze i bardziej czasochłonne niż sobie wyobrażałam.
Dziś nie zdążyliśmy zmajstrować całego, trzeba jeszcze wyregulować drzwi, by dobrze chodziły i nałożyć na nie folię. Ale już większa część roboty za nami.

A ja mam foliak!
W ogródku przymieszkaniowym też trochę się dzieje. Między innymi troszkę przedwcześnie chyba

obudziły się z kwitnieniem poziomki.
Lilaki są coraz bliżej kwitnienia.
I pozdrowienia od mojej psiny, która dzielnie pomagała dzisiaj przy pracy
