Tak to te tulipanki, rodem ze Stonki zresztą
Szkoda ,że wiatr i upał je sfatygował.
Na szczęście przed wichurą porobiłam fotki.
U mnie efekt psują badyle i gałęzie iglaków, ale mróz był przez większość miesiąca i rośliny muszą być osłonięte.
Posiałam w tym roku różowy, zaprawiony groszek, nawet nie zauważyłam ,jak kupowałam.
Wszędzie obok posadziłam czosnek i nawet na wierzch położyłam taki ,który mi się poniszczył przy wykopywaniu.
Myślę ,ze spoko możesz jeszcze dosiać swój.
Albo przesadzić siewki ,tam ,gdzie więcej wyrosło.
U nas było podobnie.
Przed samymi Świętami musiałam posiać groch właśnie, no i susza cały czas.
Jeden człowiek nie jest w stanie jeszcze całego domu wypucować.
Zresztą cieszę się ,że okien nie myłam bo wichura tak zakurzyła wszystko, że aż na stół przy oknie w kuchni ze strychu kurzu nasypało
Pył jest taki ,że nogi do kolan mamy zakurzone.
Drugi dzień Świąt spędziliśmy na podlewaniu ogrodu i działki.
Wczoraj posiałam marchew i musiałam wcześniej dobrze nawodnić te rządki.
Sucho jest tak ,że włóknina się skurczyła razem z glonami na niej bytującymi i trzeszczy pod nogami.
W nocy naszło mnie na pryskanie róż.
Ponieważ było 13 stopni i na chwilę przestało dąć wydobyłam swój luksusowy opryskiwacz Marolex i szybko załatwiłam 35 róż.
No może wszystkich nie zdążyłam ,ale nie chciałam po ciemku i w zaparowanych goglach przedzierać się do przedogródka ryzykując uszkodzenie cennego sprzętu.
Zapowiadano w naszym regionie burzę i opady a tu niebo niebieściutkie bez jednej chmurki, słonko wypala radośnie zakurzony ogród.

Jeszcze raz biała rabata. Pod koszem jest hortensja.

Skromne tulipanki w dziadkowym.

Narcyziki z przeceny.

Białych mam najwięcej

Ale są i tez juziowe.

Czarne bratki z nasion.

Moje ulubione ,jak na razie

Żagwinek od mojej Mamy.












