Wczoraj na naszej działce pojawił się mały piesek (znaczy wzrostem mały). Pokręcił się trochę, ale go pogoniłam

bo byłam przekonana, że to jeden z tych okolicznych psów, które często biegają samopas. Potem rodzina doniosła, że pies był znowu, tuż przed moim powrotem do domu. Dało mi to do myślenia, bo ewidentnie psina szukała czegoś do jedzenia, być może i schronienia, a nie przyszła tylko na wycieczkę

Poszłam go szukać, ale bez rezultatu. Cały wieczór wyglądałam oknem, dręczona wyrzutami sumienia. Oczywiście wystawiłam suche jedzenie (kotów co prawda, bo psiego nie mamy), i stary sweter, jakby pies chciał się położyć. Żarcia rano nie było, ale to sprawka srok - obok talerzyka pełno ich śladów.
Tymczasem piesek znów się pojawił, wyszłam z jedzeniem, ale uciekł, więc położyłam na talerzyku. Po jakimś czasie pojawił się znowu. Wyszłam do niego z kurczakiem, co nam wczoraj został z obiadu. Piesio jest strachliwy, ale zjadł wszysko co mu dałam. Chciałam go wziąć do wiatrołapu nawet, żeby się ogrzał, ale nie ma mowy, żeby to się udało. Myślę, że gdzieś ma miejsce do spania, tylko głodował

Biedne te zwierzaki
