Violu, Ondkowa rosiczka nabyta drogą kupna, maleństwem była, teraz to już rosica
Mój wczorajszy łup, opuncja zimująca w gruncie
Oby tylko pod moją jeszcze mocno nieudolną opieką początkującego ogrodnika, przetrwała zimę
Nasze pierwsze malinki
Związana jest z nimi pewna historyjka o zabarwieniu prawie kryminalnym
Jak widać na załączonym obrazku, jednej malinki na gronie brakuje. Dojrzewała jako pierwsza, oglądałam ją codziennie czekając na moment, aż w pełni nabierze koloru, żeby uwiecznić na zdjęciu premierowy owoc naszej uprawy. Pewnego dnia schowana gdzieś w zakamarkach ogrodu, słyszę głos mojego Ondka, który właśnie wrócił z pracy: "Kochanie, mam dla Ciebie malinkę!", wrzeszczy..
Domyślając się już, skąd w/w wzięła się w dłoniach lubego syknęłam: "Skąd ją wziąłeś??"
"O tam, z naszego krzaczka", odrzekł robiąc przy tym minkę shrek'owego kotka...
Ciąg dalszy wymiany zdań Wam daruję kochani, ale niewiele brakowało, żeby doszło do przemocy w rodzinie
A to Ondkowa duma-Alwa. Z kilku owoców, został jeden

, ale czego wymagać od jabłoneczki posadzonej w maju tego roku
I troszkę słoneczka z naszego powstającego ogródeczka
Dziś kolejne klejnociki na skalniak przyszły do nas
