Witajcie weekendowo
Aniu- lekko nie masz, biorąc wszystko na swoją głowę.

Ja niby się wszystkim sama zajmowałam- począwszy od wyszukania projektu, obmyślenia zmian, kupowania materiałów i umawiania ekip, oraz pilnowania na miare możliwości- to w sprawach wymagających interwencji zawsze mogłam zwrócić się do Męża.. Jednak w zwykłych sytuacjach często było tak, że wracał z pracy zmęczony i nie miał ochoty słuchać, jakie cegły mamy kupić i jaką dachówkę położyć

więc głównie to było na mojej głowie.. Jednak bardzo mnie to cieszy, że znam dom od podszewki, pamiętam wszystkie etapy- co jak było robione.. Fajnie wiedzieć jak to powstawało i chociaż wiem, że często kobiety wkraczają na etapie wyboru kolorów ścian- to ja wole tak, jak jest u nas. Gdybym czekała, aż Mąż się wszystkim zajmie, to bym sobie dalej czekała
Co więcej- dopiero niedawno "odkrył" gdzie mamy starostwo i gminę

Natomiast teraz ma nieco więcej czasu, więc to głównie On prowadzi sprawy urzędowe- ja kompletnie nie mam do tego głowy ani ochoty, za to Mąż ma większy dryg do dokumentacji urzędowej.
Nadal natomiast wszelkie pomysły odnośnie wykończenia to moje zadanie-ale nie powiem, żebym była niezadowolona.
Kredyt w chf tak bardzo nie boli- Mąż wynajmuje swoje kawalerskie mieszkanie i to spłaca kredyt, więc od czasu do czasu nam się przypomina, że mamy ten kredyt

, zazwyczaj gdy trzeba opłacić podatek od wynajmu. Zresztą kiedyś widziałam wyliczenie, że ten sam kredyt w złotówkach miałby miesięczną ratę wyższą bo oprocentowanie wtedy było dość wysokie- a nadpłacać i tak nie zamierzaliśmy. Więc jakoś szczególnie od tego nie cierpimy.
Twoje pergole w ogrodzie sa bardzo fajne!! Ja sobie na Dzień Kobiet zamówiłam kwiatek- ale nie byle jaki.,. tylko powojnika

Zresztą już jesienią ogłosiłam, że wszelkie okazje prezentowe proszę załatwiać w gotówce, bo zbieram na rosliny do ogródka.
Asiu- to faktycznie zamiana nie wchodzi w grę.. . Koleżanka, o której wspominałam, miała mieszkanie i dom rodziców w jednej miejscowości.
Mąż też nie był zbyt skłonny do sprzedaży mieszkania- stąd pomysł na kredyt oparty o mieszkanie. Szkoda jednak, że wtedy go nie sprzedaliśmy- byłoby mniej zawracania głowy.. Jednak sądzę, że dla Męża ważna jest świadomość, że ma to swoje mieszkanie, które dostał od Mamy..
Mąz Twój nie daje się wciągnąć w Twoje marzenia, bo pewno chce mieć święty spokój, a z budową to wiadomo, jak jest.. Może jednak z czasem uda Ci się wywiercić dziurę w brzuchu Męża..
Januszu- widzisz, jak to jest. Kobietki działają, i są szczęśliwe, gdy Mężowie nie przeszkadzają- już lepiej, gdy działamy same, niż gdy mamy veto drugiej strony.
Ja miałam kilka lat, gdy Rodzice rozpoczęli budowę domu na działce na Mazurach i podobno wtedy mówiłam, że ja się też będę budować.. To jak się mogłam wycofać w tak wieloletnich planów
Mój Mąż raczej nie zalicza się do osób, które nie lubią zmian i nie mają odwagi- On po prostu nie wiedział, że woli mieszkać w domu

Sądził też, że nie mamy szans na budowę, bo koszty ogromne, kredyty- i gdzie my z tym wszystkim sobie poradzimy.. Ja marudziłam "damy rade, jakoś to będzie".. Zapalił się w końcu do tego pomysłu- a jak się już zaczęło, to trzeba skończyć. Co prawda końca wydatków nie widać, ale teraz Mąż twierdzi, że nie wyobraża sobie mieszkania w bloku
*******
Dziś dzień spędziłam na działce- piękne słońce świeciło i było nawet całkiem ciepło..
Z elektrykiem ustalałam wstępnie rozmieszczenie oświetlenia zewnętrznego- na szczęście mam czas do namysłu, bo poza światełkami przed domem, chciałabym też mieć światła na rabatach. Mamy wyprowadzony kabel, który w przyszłości posłuży do oświetlenia tarasu i popmy w oczku wodnym, ale potrzebuję też odgałęzienie na rabaty- myślałam o jakimś delikatnym punktowym światełku chociaż na pagórkach..
Wreszcie wylewka gotowa do układania podłogi drewnianej- we wtorek ruszają prace

Potrwają w sumie ok 4-5tyg..
W ogródku niewiele się dzieje.. Chłodniej u nas na działce, niż u Mamy.. U Mamy kwitną krokusy (foto na 1 stronie), u nas nadal w powijakach.. Pojawia się też coś, tylko nie pamiętam, co.. W tym miejscu sadziłam chyba tulipany (to pewno to..) i anemony- ale cebulki miały tak dziwny kształt, że sadziłam na czuja- bokiem.. i bardzo jestem ciekawa, co wyrośnie
Na zdjęciu coś- chyba tulipan, zaspany krokus i coś, na co patrzeć nie mogę- kiełkujący perz
Popryskałam te 3 jałowce promanalem. Z boku tych zaschniętych końcówek wyrastają młode pędy. Nie znam się na chorobach roślin, jednak starannie obejrzałam suche gałązki. Wydaje mi się, że w niektórych miejscach widziałam malutkie czarne kropeczki- więc to chyba coś siedzi na nich.. W każdym razie kupiłam ręczny opryskiwacz-taki do kwiatków domowych.. Ręka mi odpadła od tego pryskania- ale zrobiłam to najstaranniej, jak umiałam. Mam nadzieje, że jakiś efekt będzie. Sądze, że przez sezon spokojnie odrośnie młodymi pędami to, co się zniszczyło, jednak teraz- skoro będę na bieżąco w ogródku- to bardziej będę mieć wszystko na oku. Poprzedni rok był bardzo męczący i prawdę mówiąc nie zwracałąm zbytniej uwago na rośliny. jedynie na podstawie zdjęc widzę, że do jesieni było ok.. Mam nadzieje, że wkroczyłam w dobrej chwili..
Mam pytanko- co to jest..? Na zdjęciu "kulki" na jałowcu Monarch.. Sa takie już od kilku lat, wyglądają tak samo, niektóre jakby lekko niebieskie się robiły..?
Nie chodzi mi o te maleńkie zamknięte jeszcze pędy, tylko te beżowe większe..
Informacja dla zainteresowanych- mam do oddania krzew forsycji- dość spore gałęzie, więc odbió raczej osobisty.. Gdyby ktoś był zainteresowany, to proszę dac znać
