Pierwszy sezon to była porażka, raptem trzy kwiaty, które wyglądem wcale nie przypominały danej odmiany.
Były praktycznie puste, kilka płatków dziwnego koloru

Za radą naszej Hani, która kiedyś była tutaj 'guru różanym' wszystkie te słabe kwiaty i pąki usuwałam na bieżąco, wzmacniając w ten sposób krzew, który odwdzięczył się ładnym pokrojem i szybkim wzrostem.
Drugi sezon był zdecydowanie lepszy, choć kwiaty były sporadyczne, to już piękne.
Mają swój urok

Ostatni sezon... Heritage była już jedną z róż, które królowały całe lato.
Kwitła praktycznie bez przerw, raz bardziej obficie, raz mniej.
Choroby ja ominęły, do końca sezonu wyglądała pięknie i zdrowo.
Wcześniej często zastanawiałam się, kto uznał, że jest to jedna z piękniejszych kreacji Austina

Teraz już się nie zastanawiam
