Kozłówki jeszcze nie mam, trzeba zanotować.
Długo kwitnie?
jarko pisze:Nela. Trudno się nie znać jak tyle lat buszuje się po ogrodach. W różach siedziałem ale 35 lat temu, do momentu, aż jedna z zim prawie wszystkie skasowała, i dałem sobie spokój. Po tylu latach wracam do nich z powrotem (bo w ogrodzie letnia pustka), i porównując tamte i obecne róże jestem zawiedziony postępem. Stare prawie w ogóle nie chorowały, a już na pewno jeden oprysk na cały sezon załatwiał sprawę chorób. A dzisiaj nawet te najbardziej odporne są bardziej podatne na choroby, wnioski smutne. Są i plusy: dostępność odmian, piękniejsze kwiaty, lepszy pokrój, lepsza zimotrwałość. Jednego nie rozumiem, dawniej wszystkie róże pachniały, a tylko wyjątki nie. Dzisiaj (o zgrozo) tylko wyjątki pachną, droga producentów donikąd. W sumie uprawa aż tak wiele się nie zmieniła.
Jarko, jeśli Nela się nie obrazi, to dodam cos od siebie..
Dzisiejsze róże różnią się od starych odmian dość dużo, głównie przez to, że hodowcy dążyli do jak najlepszej trwałości kwiatu.
Kosztem zapachu.
Zauważ, że im dłuzej trzyma się kwiat na pędzie, tym mniej pachnie..
Oczywiście są wyjątki.
Druga sprawa jest taka, że nie tylko róże coraz częściej chorują i to na coraz dziwniejsze choroby.
My i całe otoczenie także.
To kwestia otaczającej nas chemii.
Daj krzakom kilka lat, zobaczysz, że wyjdą na prostą.
Kupując teraz róże kupujesz krzew opryskiwany systematycznie na wszelkie choroby.
Wsadzasz go do ogrodu i..
Brak dawki chemi, która pewnie znów byłaby zastosowana podczas sprzedaży powoduje, że róża traci już tą 'wyrobioną odporność'.
I powoli, powoli musi nauczyć się korzystać ze swojej odporności a nie tej sztucznej.
To tak jak dzieci.
Nie ma nic gorszego od faszerowania antybiotykami, bo osłabiają organizm, wyniszczają wszystko, co korzystne i pomocne w układzie odpornościowym a w dodatku po pewnym czasie stają się lekoodporni.
Ale się rozpisałam
